Jack Woodley mieszkał w Tyne and Wear i właśnie wchodził dorosłe życie - otrzymał swoje pierwsze mieszkanie, miał też rozpocząć pracę w firmie Amazon. „Wszyscy byliśmy bardzo dumni z Jacka, to miał być najbardziej ekscytujący okres w jego dotychczasowym życiu”, przyznała mama ofiary.
Nieletni napadli na 18-latka w październiku ubiegłego roku, gdy wracał z dziewczyną z festynu w Houghton-le-Spring w Tyne and Wear. Grupa nieletnich, wtedy w wieku od 14 do 17 lat, również była widziana na Houghton Feast, z relacji świadków wynika, że zaczepiali tam ludzi.
Ostatecznie szajka zaatakowała Woodley’a, chłopcy uderzyli go, kopali nie pozwalając uciec, na koniec jeden z nich zadał śmiertelny cios nożem, wcześniej pobito dziewczynę ofiary.
Gang bardzo szybko schwytano i postawiono przed wymiarem sprawiedliwości, żaden z jego członków nie przyznawał się do zabójstwa. Po 78 dniach od rozpoczęcia pierwszej rozprawy, ława przysięgłych uznała, że oskarżeni dopuścili się morderstwa, wyroki zapadną w sierpniu.
„Trauma którą przeżywamy od dnia śmierci syna, ma na nas wszystkich druzgocący wpływ. Czujemy się zakładnikami własnego żalu i bólu”.
„Żaden rodzic, ukochana osoba ani przyjaciel nie powinni cierpieć, z powodu utraty bliskiego, który po prostu poszedł na chwilę na festyn. Już nigdy nie będziemy mogli dzielić cennych rodzinnych chwil z naszym wesołym niebieskookim chłopcem”, wyznała matka.
Napisz komentarz
Komentarze