W 2017 r. amerykańska wytwórnia Dot Time Records wydała trzecią płytę artystki „Gdyby każdy z nas” – jej pierwszy zarazem krążek w języku polskim to wysublimowane, intymne aranżacje muzyczne do tekstów poety Andrzeja Ballo. Tym razem do zespolu Moniki dołączyły gwiazdy polskiej piosenki: Anna Jurksztowicz, Dorota Miśkiewicz i Krzysztof Napiórkowski, oraz znani muzycy jazzowi Marek Napiórkowski, Michał Tokaj i Michał Barański.
Czwarty album artystki „Let the world be a question” ukazał się w czasie pandemii w 2020, jest to pierwszy krążek artystki dostępny na vinylu. W nagraniach towarzyszyło artystce dużo gości: Alle Choir London z UK, Vadomaya Collective z Polski.
Monika regularnie występuje w Polsce oraz w Londyńskich klubach jazzowych (Ronnie Scott’s, Pizza Express Jazz Club, 606 Jazz Club) oraz na festiwalach jazzowych, chętnie pracuje z innymi artystami na scenie i w studio - często użycza głosu projektom basisty Shez Raja, nagrywa muzykę do filmów i telewizji, tworzy piosenki z międzynarodową grupą muzyków i poetów. Obecnie Monika nagrywa kolejny projekt zatytułowany „Pure listening” na którym przewodnim motywem muzycznym są instrumenty smyczkowe.
Aut. Adam Siemieńczyk
Uczestniczyłaś w działaniach Poezji Londyn od samego początku. To nam dało dużo energii.
I mnie również - dziękuję za zaproszenie i za naszą długoletnią przyjaźń. Z ogromną radością pobiegłam na spotkanie Poezji Londyn w Jazz Cafe Posk w 2011r. Przyjechało
na nie mnóstwo ciekawych osób - z wieloma do dziś jestem w kontakcie. Chciałam wtedy bliżej zapoznać się z polską społecznością artystyczną w Londynie, tymczasem na spotkanie Poezji Londyn przyjechali również goście z Polski - poeci, muzycy, nawiązały się nowe przyjaźnie, wymiany energii, i dużo, dużo dobrego wydarzyło się od tej pory. Takie spotkania są nam artystom bardzo potrzebne.
Okazało się, że jedną z moich ulubionych piosenek napisałaś jadąc przez Londyn na nasze spotkanie.
Chodzi o „Kołysankę dla Janka”. Stworzyliście wtedy w 2011r. na północy Londynu ciepłe, domowe miejsce spotkań dla miłośników słowa. Jechałam do Was na spotkanie zatłoczonym autobusem, byłam w siódmym miesiącu ciąży. Synek Jaś rytmicznie trenował karate w moim brzuchu, autobus zaś utknął w korku i tak zaczęłam mu śpiewać:
„Śpij waleczny mój rycerzyku
zbrojenkę złóż
oczka zmróż
daj odpocząć i mnie ...”
Poezja wyznacza różne ścieżki bycia. Pisanie piosenki jest czymś innym niż pisanie wiersza. Czym dla ciebie jest poezja? Nie tylko jako tekst ale również jako sposób myślenia i zapisu świata.
Pisanie poezji to dla mnie bardzo prywatna i szczera rozmowa z własnym wnętrzem. Na początku nie myślę o tym, że ktoś ją przeczyta, to daje wolność. Bywa ona medytacją i schronieniem - dużo wierszy napisałam podróżując po Londynie i teraz dobrze widzę, jak bardzo inspiruje mnie duże miasto - w czasie pandemii zabrakło podróży i niewiele wierszy napisałam. Bywa również krzykiem niezgody na zastany „nieporządek rzeczy”. Bywa modlitwą.
Kiedy doznaję silnych wrażeń, uciekam do świata wewnętrznego aby się z nimi zaprzyjaźnić,
oswajam słowami demony wyobraźni, układam świat na lepsze.
Pisanie wierszy jest dla mnie procesem bardzo osobistym - piszę je przede wszystkim dla siebie. Często jednak z fragmentów wierszy powstają później piosenki. Natomiast piosenki to momenty wytchnienia na polu walki, to są te rzadkie chwile akceptacji, zgody na to co jest. Wyciągam wtedy rękę do drugiego człowieka i śpiewam o tym, że chociaż czeka nas wielka niewiadoma, możemy uczcić to nasze spotkanie w strachu i niepewności, w bólu i
radości, możemy nad tym naszym ludzkim losem zapłakać i pośmiać się z nas samych. I zatańczyć ze strachem. Bywa również tak, że czyjś wiersz staje się piosenką...
Jaką rolę odgrywa w twoim życiu język polski?
Najpiękniejszy, najbogatszy język, jaki znam. Niedawno zaczęłam ponownie pisać pamiętnik, trochę w ramach terapii, a trochę, aby uchwycić przemijające fragmenty własnej historii, bo żyjemy w bardzo ciekawych czasach. I oczywiście piszę po polsku. Urodziłam i wychowałam się w Polsce i nasz język jest dla mnie najważniejszy.
W wieku szesnastu lat zaczęłam na serio uczyć się francuskiego w liceum, w tym samym czasie poznawałam angielski. Dwie emigracje zrobiły swoje - lubię uczyć się języków więc znam je dobrze. To daje inne spojrzenie na świat. Od niedawna uczę się języka bossa novy - będę śpiewać szeleszczącymi i pełnym słońca dźwiękami brazylijskiego portugalskiego.
Jednak język polski zawsze jest dla mnie najważniejszy.
Kim dla ciebie była pani Barbara Jurkowska-Nawrocka?
Pani Basia, poetka, piękna kobieta - trudno się pogodzić z jej nagłym odejściem. Wszystko robiła z ogromną klasą i wdziękiem. Miałam ogromne szczęście spędzić kilka dni w towarzystwie Pani Barbary i jej męża Aleksandra Nawrockiego podczas występów w Polsce w 2012r. Pani Basia towarzyszyła mi w dłuższej podróży do Przystani Matyty na Mazurach, gdzie śpiewałam z Elżbietą Adamiak. Miałyśmy wtedy kilka godzin sam na sam w samochodzie, dwie kobiety, żony, matki, każda z nas bardzo mocno zakorzeniona w umiłowaniu naszej polskiej mowy, przyrody. Dla mnie to był także moment wytchnienia od mojego małego synka-rozbójnika, Pani Basia pięknie to rozumiała I pomogła mi głębiej przeżyć każdą chwilę.
Teksty Pani Barbary mówią językiem serca.
Emigracja na trwałe wpisała się w twoje życie. Jak definiujesz siebie w tym kontekście?
Wyjeżdżając z Polski nie myślałam, że zostanę emigrantką na tak długo. Planowałam powrót do kraju po kilku latach. Tymczasem życie ułożyło się inaczej - spędziłam 12 lat w Paryżu, tam zaczęłam pisać piosenki. Kiedy Polska weszła do Unii Europejskiej pomyślałam - świetnie! skończą się problemy z wizami, będę mogła spokojnie pracować i żyć we Francji. Niestety, a może na szczęście dla mnie – Polacy nie otrzymali automatycznie prawa do pracy we Francji w 2004r. Z kolei w UK otworzył się dla nas rynek i w styczniu 2005 pojawiłam się w Londynie, gotowa na nowe wyzwania. Tutaj bardzo szybko udało mi się wydać pierwszą płytę, zaczęłam występować na Londyńskiej scenie jazzowej, poznałam męża, basistę - Sheza Raja. Tutaj w 2011 urodził się mój syn Jaś. Niedawno uzyskałam obywatelstwo Brytyjskie i wygląda na to, że tutaj teraz jest mój dom. Ale pewnie jak wielu emigrantów-recydywistów - teraz szukam domu w sobie i bliskich mi osobach, nie w miejscach. I nie zarzekam się, że w Anglii zostanę na zawsze, bo 20 lat temu myślałam, że
osiądę we Francji, tymczasem teraz jestem tutaj.
Nad czym teraz pracujesz? Gdzie cię można zobaczyć?
W czasie pandemii nagrałam nową, piątą płytę z oryginalnymi kompozycjami. Pełne emocji
aranżacje na instrumenty smyczkowe napisał brytyjski kompozytor, producent i wiolonczelista Wayne Urquhart. Zagrali na niej znakomici muzycy. Mam nadzieję, że płyta ukaże się za kilka miesięcy. W tej chwili jesteśmy na etapie masteringu. Przede mną dużo pracy - projekt graficzny, wsparcie medialne - dobrze, że idzie wiosna – ona zawsze pozytywnie nastraja mnie do pracy!
Napisz komentarz
Komentarze