Brytyjczycy boleśnie odczuli 54% podwyżkę kosztów cen energii, a trzeba pamiętać też o rekordowo wysokiej inflacji, która uderza w ich kieszenie. Nic więc dziwnego, że partie opozycyjne domagają się, by rząd zabezpieczył w ramach budżetu dodatkową pulę środków, na wsparcie brytyjskich rodzin walczących ze skutkami gwałtownego skoku kosztów utrzymania.
Tymczasem Sunak nie zamierza wprowadzać żadnych nowych pakietów pomocowych, aż do jesieni. Kanclerz oświadczył, że jego reakcja będzie uzależniona od efektów zmiany limitów cen energii, którą zapowiedziano na jesień właśnie. „Oczywiście jeśli będziemy musieli działać i wspierać ludzi, to to zrobimy. Ale głupio byłoby zrobić to teraz, kiedy nie wiemy dokładnie jaka będzie sytuacja jesienią”, stwierdził.
Posłowie Partii Pracy uważają, że czas na zwiększenie pomocy nadszedł właśnie teraz. „Rodziny już odczuwają skutki wzrostu kosztów utrzymania, mamy rekordowe podwyżki cen energii, rekordowe skoki ceny benzyny i żywności. Na dodatek Kanclerz obciąża domowe budżety największym wzrostem podatków od 70 lat, ludzie płacą więcej a otrzymują mniej”, stwierdziła pani Siddiq - posłanka Laburzystów.
Ceny energii rosną w zawrotnym tempie, między innymi z powodu wojny w Ukrainie. Kanclerz odniósł się do sytuacji na światowych rynkach w 25-minutowym wywiadzie udzielonym Mumsnet. Zapytany o to, czy rozważa wprowadzenia nowego podatku od firm energetycznych, które skorzystały na wzroście cen odpowiedział, że mógłby wziąć pod uwagę taką możliwość gdyby nie fakt, że firmy te zrealizowały lub nadal realizują na terenie Wysp wiele inwestycji, dzięki którym wzrasta bezpieczeństwo energetyczne kraju.
„Nie chcę zniechęcać firm do inwestowania we własne dostawy energii, ponieważ chcemy poprawić nasze bezpieczeństwo energetyczne, aby nie być zależnymi od importu z zagranicy”, powiedział.
Napisz komentarz
Komentarze