Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Bezpieczne miejsce

Najlepsza jazzowa wokalistka roku w Wielkiej Brytanii (Parliamentary Jazz Award 2021) wystąpi ze swoim znakomitym trio w klubie jazzowym POSK-u w sobotę 12 lutego.
Kliknij aby odtworzyć

Georgia Mancio to jedna z najwybitniejszych współczesnych wokalistek wywodzących się z londyńskiej sceny jazzowej. Elegancka i subtelna, oczarowuje publiczność aksamitną barwą głosu oraz płynącymi prosto z serca interpretacjami śpiewanych utworów. W jej żyłach płynie włoska, francuska, austriacka, hiszpańska, a także urugwajska krew. Zdobyła uznanie oraz szacunek zarówno wymagającej jazzowej publiczności, jak i krytyków, którzy podkreślają jej wyobraźnię muzyczną, talent improwizatorski oraz oryginalność i smak w doborze muzycznego materiału. „London Jazz News” nazwał ją „archetypem nowoczesnej wokalistki”. W 2013 Georgia nawiązała współpracę z pochodzącym z Nowej Zelandii, a mieszkającym w USA wybitnym pianistą jazzowym, kopozytorem i aranżerem Alanem Broadbentem; niedawno ukazał się  ich drugi wspólny album.

Tomasz Furmanek: Swoim stylem śpiewania trafiasz nie tylko do wyrafinowanej jazzowej publiczności. Czy mogłabyś sama spróbować opisać ten styl?

Georgia Mancio: Trudne zadanie, ale spróbuję...(śmiech) Przypomniał mi się świetny cytat, choć nie pamiętam w tej chwili, kto jest autorem tego zdania: „Jeżeli nie jesteś szczery ze swoją publicznością, nie przyjdą, aby zobaczyć cię po raz drugi”. Myślę, że to prawda. Zdarza się, że jesteś na koncercie jakiegoś wykonawcy i jest on świetny, ale w żaden sposób nie dotyka twojej duszy... Doceniasz więc to, co robi, na płaszczyźnie intelektualnej, ale nie odbywacie razem tej specjalnej podróży muzycznej. I nie ma w takim występie niczego, czego mógłbyś chcieć doświadczyć jeszcze raz. Ludzie wydają swoje pieniądze, aby cię zobaczyć i usłyszeć i decydują się spędzić z tobą wieczór – a przecież mogliby robić mnóstwo innych rzeczy! Uważam więc, że jako artystka jestem odpowiedzialna za to, aby trafić do publiczności, która zdecydowała się spędzić wieczór w moim towarzystwie. Doświadczenie sceniczne oczywiście pomaga.

Śpiewam w sposób, który może wydawać się dość prosty, jako że śpiewając nie używam wielu wokalnych ozdobników. Balladę jazzową – dla przykładu – zaśpiewam raczej w dość współczesny sposób, z pewnym dystansem. Uważam, że dotarcie do publiczności, przekazanie emocji, historii, które skrywają się za piosenką, jest szalenie ważne. Z radością wykonuję standardy jazzowe, wyzwaniem jest kwestia jak sprawić, żeby brzmiały tak, jakby wychodziły od ciebie. Jeżeli poprzez interpretację potrafisz uczynić je swoimi własnymi, współczesnymi ci utworami, to wtedy żyją – wykonując je trzeba próbować znajdować najlepszą wersję siebie samej.

TF: W 2017 roku ty i Alan Broadbent zagraliście dwa koncerty w Polsce, w Katowicach i Krakowie. Czy mogę cię prosić o garść refleksji z tamtej wizyty?

GM: Byłam bardzo podekscytowana powrotem do Polski po wcześniejszych koncertach, o ile pamiętam w 2009, które pozostawiły we mnie pozytywne wrażenia. W 2017 do Alana i mnie dołączyli fantastyczni muzycy: Oli Hayhurst na kontrabasie i Dave Ohm na perkusji, z którymi nagraliśmy nasz album „Songbook”. Wspólnie wystąpiliśmy w oszałamiającym NOSPR w Katowicach i na słynnym Krakowskim Międzynarodowym Festiwalu Jazzowym. Publiczność była niesamowicie ciepła i uważna, co było  imponujące, ponieważ set składał się z naszych oryginalnych utworów, co wymaga dodatkowej uwagi.

TF: Czy jest coś, co szczególnie utkwiło ci w pamięci? 

GM: Kiedy dotarliśmy do tej niesamowitej hali w Katowicach, byliśmy zdumieni, jaka była wielka. Początkowo myśleliśmy, że będziemy występować gdzieś na małej scenie, a potem zdaliśmy sobie sprawę, że właśnie w tej głównej sali koncertowej! Uznaliśmy, że to niesamowite być zaproszonym do zagrania w takim miejscu! A potem nie chcieliśmy być pesymistami, ale chyba zaczęliśmy się zastanawiać, czy ktoś w ogóle przyjdzie. Ta sala wydawała się ogromna, a mieliśmy wrażenie, że nie było wielkiego nagłośnienia tego koncertu…  Ale potem, powoli, ludzie zaczęli zapełniać to miejsce. A tym, co szczególnie pamiętam, była bardzo przyjazna, pełna szacunku atmosfera.  Wiesz, w momencie gdy wchodzisz na scenę, naprawdę możesz stwierdzić, kiedy publiczność na ciebie czeka i jest z tobą, a kiedy podchodzi w sposób osądzający, na zasadzie „zobaczmy, co nam tu pokażesz” Czuło się tak, jakby już z góry byli po twojej stronie. 

TF: To może być prawdą, niejednokrotnie odnosiłem wrażenie, że polska publiczność generalnie pragnie przeżyć coś wspaniałego i chce, aby artysta również doświadczył czegoś wyjątkowego, odniósł sukces.

GM: To jest piękne. Bardzo się cieszę, że to mówisz, ponieważ jako wykonawczyni doznaję różnych uczuć mając nadzieję, że dobrze to wszystko odczytuję. 

Myślę, że ten ostatni rok był dziwny, ponieważ możemy dać wszystkie występy online, jakie tylko są możliwe, ale w tej danej chwili nic do ciebie nie wraca, ponieważ tak naprawdę nie widzisz ludzi, którzy cię słuchają, nie możesz tego poczuć  w ten sam sposób jak na koncercie z publicznością. Musisz wszystkich wyciszyć, musisz myśleć o technologii. Chodzi o energię jaką ludzie na sali wywołują, nie da się tego odtworzyć. 

Jest jeszcze jedna rzecz, którą pamiętam – wszyscy posiadali świetną znajomość języka angielskiego, zaimponowało mi to. Wszystko, co zagraliśmy, było dla publiczności nowym materiałem, wykonanym nie w ich pierwszym języku, a wiedziałam, że ludzie naprawdę słuchali, ponieważ podczas rozmów po koncercie, po komentarzach o danej piosence, mogłam powiedzieć, że naprawdę odebrali to, co próbowałam powiedzieć w tych piosenkach! To robi wrażenie. 

Myślę, że te dwa przykłady pokazują znaczącą różnicę między publicznością europejską a brytyjską.

TF: Jakie były twoje najważniejsze muzyczne fascynacje i inspiracje?

GM: Kiedyś, teraz i zawsze: Carmen McRae, Betty Carter, Anita O'Day, Elis Regina, Jon Hendricks, Norma Winstone, Milton Nascimento, Tom Jobim, Liane Carroll i wielu innych! Muszę również docenić wpływ bardzo wielu międzynarodowych i brytyjskich muzyków, których słyszałam przez lata pracy w Ronnie Scott’s, kiedy dopiero zaczynałam się rozwijać jako wokalistka. To była dla mnie prawdziwa szkoła pod wieloma względami.

TF: Czego oczekiwałaś od nauczycieli, kiedy brałaś w przeszłości lekcje śpiewu? Co próbujesz przekazać swoim uczniom teraz, kiedy sama uczysz?

GM: Z biegiem lat miałam kilku nauczycieli śpiewu, więc chociaż nie planowałam zajmować się nauczaniem, zdaję sobie sprawę, że bycie uczniem przez tak długi czas bardzo pomogło mi zrozumieć tę dynamikę. Więcej otrzymuję od nauczyciela który wspiera, który wyjaśnia wszelkie kwestie, jest uczciwy i traktuje każdego ucznia zgodnie z jego potrzebami i osobowością. To właśnie staram się wnieść, pracując z moimi uczniami. Śpiew bardzo nas odsłania i myślę, że podejście holistyczne jest najzdrowsze.

TF: Otwierając się w trakcie pracy z nauczycielem obnażamy swoją wrażliwość. Co ty robisz, aby otworzyć ucznia i sprawić, żeby poczuł się bezpiecznie przed nauczycielem?

GM: Chodzi tu o chemię, jak w przypadku każdego innego rodzaju relacji. Musi być to uczucie „tak! to działa!” lub chociaż minimalne poczucie, że jest coś, na czym będzie można budować. Czasami, mówiąc zupełnie szczerze, to może nie zadziałać. Ale z drugiej strony jest też to niesamowite powiedzenie: „kiedy uczeń jest gotowy, pojawia się nauczyciel”.

I nawet jeśli nauczyciel jest z tobą szczery, nadal musisz czuć, że jesteś bezpieczny, że możesz mu zaufać, że pomaga ci podążać w kierunku, w którym chcesz iść. 

Trzeba bardzo szybko zdać sobie sprawę, jakiego rodzaju osobę się naucza, jakie metody będą na nią działać, więc nawet jeśli uważam, że szczerość jest bardzo ważna, musisz uważać, jak i w jaki sposób jesteś z tym kimś szczery. Raz może to być ktoś, z kim możesz być całkowicie otwarty i możecie się nawet pośmiać razem z czegoś, co nie działa, z kimś innym musisz bardzo uważać, bo może być na to zbyt wrażliwy. Nie chodzi jedynie o opanowanie danego ćwiczenia lub nauczenie się tej czy innej piosenki – musisz pomyśleć o tym, kim są twoi uczniowie, jakie mają za sobą doświadczenia, które wnoszą przecież do wykonywanej piosenki, a nawet jaki mogą mieć nastrój danego dnia.

TF: Zgaduję, że masz na myśli jak daleko można posunąć się ze swoją szczerością wobec danego ucznia, a także jaką formę komunikowania wybrać?

GM: To, co wcześniej powiedziałeś o bezpiecznym miejscu, jest czymś niezwykle ważnym, ponieważ w śpiewaniu jest coś, co wydaje się być bardzo odsłaniające lub wręcz obnażające. Przez cały czas towarzyszy temu swojego rodzaju osąd. Uczniowie wiedzą, że nauczyciel ocenia, bez względu na to czy zamierza to robić, czy nie. Nauczyciele muszą oceniać, ponieważ ich zadaniem jest wyłowić słabe punkty i uczynić je mocniejszymi, oraz sprawić, że te mocne staną się jeszcze mocniejsze. 

Georgia Mancio @ Jazz Cafe POSK
Sobota, 12 lutego 2022
Bar 19:30, muzyka 20:30
Bilety £12 przy wejściu lub na Eventbrite

Muzycy: Georgia Mancio – śpiew; Kate Williams – fortepian; Oli Hayhurst – bas; Dave Ohm – perkusja

www.georgiamancio.com 
www.jazzcafeposk.org 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama