Bogaci eurosceptycy zdecydowali się na ponadpartyjny sojusz. Peter Cruddas jest głównym darczyńcą każdej kampanii Partii Konserwatywnej, John Mills przekazuje miliony funtów na Partię Pracy, a Stuart Wheeler wspiera najmocniej eurosceptyczny Ukip. Dołączyli do nich również inni przedsiębiorcy, jak właściciel Phones 4U, czy prezes księgarni Foyles.
Działając szybko biznesmeni mają szansę zohydzić Unię Europejską wielu wyborcom. Limit wydatków na działania w kampanii referendalnej wynosi 7 milionów funtów. Zwolennicy Brexitu chcą wydać 13 milionów zanim kampania zostanie oficjalnie ogłoszona. Oznaczo to, że wykorzystując lukę w prawie będą znacznie lepiej widzialni i słyszalni.
Z nieoficjalnych informacji wiadomo, że kampania ma być kierowana do przeciętnego obywatela. Nie będzie w niej poruszany temat imigracji, ponieważ z badań wynika, że przeciwnicy imigrantów i tak w zdecydowanej większości opowiedzą się za rozwodem z Brukselą. Będą za to podkreślać na każdym kroku, że każdy tydzień pozostawania w Unii płacimy 350 milionów funtów.
Sondaże wskazują na 3-procentową przewagę zwolenników Unii, ale wszyscy politycy więdzą, że to zbyt mało i Brexit jest coraz bardziej możliwy. Coraz większy problem ma sam David Cameron, bo referendum miało być tylko straszakiem dla zachodnich rządów. A obecnie, choć obie największe siły polityczne opowiadają się za zostaniem, mieszkańcy Wysp mają na ten temat inne zdanie.
Finansowa elita wesprze kampanię na rzecz Brexitu
Trzech najbardziej hojnych biznesmenów, którzy wpłacali pieniądze dla partii politycznych, zdecydowało że sfinansuje kampanię na rzecz wyjścia z Unii Europejskiej. Zaczynają działać już teraz, bo obecnie nie obowiązują ich limity wydatków przewidziane przez prawo.
- 10.10.2015 00:00 (aktualizacja 01.08.2023 12:09)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze