Swoje książki określasz mianem „literatura lekkiej grozy”, dlaczego? Skąd wzięło się zamiłowanie do takiej tematyki?
Określenie „literatura lekkiej grozy” uknułam na własne potrzeby, ponieważ w najbardziej wierny sposób odwzorowuje ono to, czym się zajmuję. Piszę thrillery, przywołuję zmarłych, opowiadam o zaświatach, innych wymiarach i nierozerwalnej więzi między żyjącymi a tymi co już odeszli. Często wspominam o ignorancji żyjących i desperacji zmarłych, o tym, że oni nie zawsze odchodzą, bo czasami mają niezałatwione, ważne dla siebie sprawy, albo zwyczajnie nie wiedzą, że już są martwi. Ale wszystkie te, zdawałoby się straszne historie oblekam w jak najbardziej ziemska fabułę i bohaterów, których czytelnik musi polubić. Staram się tak skonstruować opowieść, aby podnosiła włoski na karku czytelnika, ale nie przerażała go, dlatego nie nazywam jej literaturą grozy, a lekkiej grozy. I co ważne, każda historia jaką napisałam, mimo smutku i strachu widocznych na pierwszym planie zawsze niesie w sobie nadzieję.
Ten rodzaj literatury sam mnie wybrał, bo mrok, zaświaty, życie pozagrobowe od zawsze mnie fascynowały. Lubię dreszczyk niepewności, gdy nagle drzwi same się przede mną otwierają, albo bez przyczyny pęka szklanka w szafce... czy to fizyka, czy metafizyka? Jest w mojej duszy coś takiego, co ujawnia się tylko czasami, ale wtedy okrywa cieniem tę pogodną, na codzień dominującą część mnie.
Można wierzyć w wędrówkę dusz, albo nie, to nie ma wpływu na skonstruowanie pasjonującej opowieści, wszak warunkiem jej napisania nie są przekonania autora a wrażliwość, umiejętność obserwacji, wyobraźnia i konsekwencja w pracy.
Czy od samego początku twoich działań piśmienniczych pociągał cię ten kierunek, czy raczej było to wynikiem poszukiwań?
Nie mogę powiedzieć, że się na kimś wzorowałam, ale z całą pewnością nie bez znaczenia na kształtowanie się mojej osobowości, której daję wyraz pisaniem miały książki jakie przeczytałam, obejrzane filmy, obrazy, rozmowy i przemyślenia. Fascynuje mnie ludzka psychika, zdolność dostosowywania się, niezbadane obszary mózgu. Często analizuje różne zachowania, staram się zrozumieć sposób myślenia ludzi, których postępowania nie pojmuję, patrzeć na świat nie swoimi oczami. Zawsze taka byłam, mocno empatyczna, i nigdy niczego nie wykluczałam uważając, że mogę przecież być w błędzie. Są to cechy pożądane u autora, bo pozwalają mu kreować światy których tak naprawdę nie zna.
Masz już na koncie wiele publikacji książkowych. Wielu autorów za najlepsze uznaje swoje ostatnie, czy w twoim przypadku jest tak samo?
Wśród tytułów które stworzyłam mam swój ulubiony i nie jest to wcale ostatnia książka, nie wiem też, czy jest najlepsza, mam na myśli „Płaczącego chłopca”. Z jakiegoś powodu czuję do tej książki sentyment, chciałabym, aby wkrótce doszło do jej wznowienia, bo już jest na rynku nieosiągalna. Byłoby idealnie gdyby ostatnia książka była najlepszą, to by świadczyło o rozwoju autora, lecz ocena zawsze należy do czytelników. Jedyne co mogę powiedzieć, to to, że podczas pisania, za każdym razem daję z siebie wszystko, jeśli efekt kogoś zadowala jest to dla mnie najwyższa satysfakcja, jeśli nie, jest mi przykro, bo naprawdę chciałabym pisaniem sprawiać ludziom przyjemność.
„Piętno Katriny”, to moja ostatnia książka, która ukazała się wiosną tego roku, rzekomo można w niej wyczuć inspirację twórczością Kinga. Oczywiście nie śmiałabym porównywać się do Mistrza gatunku, mogę jednak śmiało stwierdzić, że kręcą nas podobne klimaty. W „Piętnie Katriny” zrobiłam to wcześniej, połączyłam dwa wymiary, ten rzeczywisty, co do którego nikt nie ma wątpliwości, że istnieje i ten w który po prostu trzeba uwierzyć.
Przypomnij zatem swoje wcześniejsze książki...
Moje dwie pierwsze książki były najbardziej osobiste, opisywałam w nich doświadczenia własne i znanych mi osób związane z emigracją. To były zbeletryzowane historie kobiet, które pozostały w kraju, gdy ich mężowie wyjechali by przetrzeć szlaki i znaleźć lepsze miejsce do życia. Wszyscy wiemy, że większość takich rozstań źle się kończy dla rodzin i próżno tu szukać winnych. Ponieważ również byłam żoną, która została w kraju, gdy mąż wyjechał wiem co się wtedy czuje. Gdy po roku, wraz z synem do niego dołączyliśmy poczułam
potrzebę podzielenia się doświadczeniami i przemyśleniami. Pisanie stało się dla mnie terapią na samotność, tęsknotę i rozterki. Gdy już się z nimi uporałam porzuciłam temat emigracji i napisałam „Płaczącego chłopca”, książkę opartą na legendzie bardzo w Anglii popularnej w latach osiemdziesiątych. Do dziś można w Internecie znaleźć materiały o obciążonym klątwą portrecie chłopca, niesamowita historia, którą ja rozwinęłam.
Później przyszła kolej na „Dwa oblicza” , opowieść o upiornym szpitalu na wzgórzu, w którego murach wydarzyło się wiele złych rzeczy. Tak obciążone miejsce wpływa na swoich mieszkańców i zmienia ich, w skutek czego bohaterka, którą poznajemy na początku, na końcu książki jest już zupełnie kimś innym.
Następna w kolejności była historia o ludziach pogrążonych w śpiączce i ich drodze do wybudzenia, albo... w zupełnie innym kierunku. „Zanim się obudzę” to również opowieść o dylemacie transplantacji, śmierci mózgu i decyzjach tak trudnych do podjęcia, że aż niewyobrażalnych. To bardzo „uwrażliwiająca” ksiażka.
Ostatnią było już wspomniane „Piętno Katriny”. Tutaj również dominujące znaczenie ma miejsce akcji, małe miasteczko w Stanach Zjednoczonych dotknięte klęską huraganu Katrina. Ponure, zastraszone miasto pełne starych ludzi. Krążą między nimi ci, którym z jakiegoś powodu nie jest dany wieczny odpoczynek.
Czy pracujesz już nad swoją kolejną publikacją książkową?
Zawsze nad czymś pracuję, przeważnie zanim skończę pisanie ostatniej książki, kolejny pomysł już się do głowy dobija i domaga się przelania na papier. Obecnie kończę trzecią część „Piętna Katriny”, bo ta historia została przewidziana na trzy tomy, drugi ukaże się na początku następnego roku, zatem już niedługo. A pomysł który domaga się realizacji dotyczy powieści w nieco innym klimacie, na razie wiem o tej niezaczętej jeszcze książce bardzo niewiele, zaledwie jedno, czy dwa kluczowe zdarzenia. To są ziarna, właśnie się pięknie ukorzeniają w wyobraźni, wkrótce puszcza pędy, później pierwsze liście i kwiaty. Mimo, że pomysł jest dopiero w powijakach już mam tytuł dla tej historii, nie chcę go jednak zdradzić, bo boję się, że ktoś mi go buchnie. (śmiech)
Czym jest dla Ciebie praca nad słowem i ogólnie pisanie książek?
Mówi się, że pisanie wcale nie jest fajne, ale fajnie jest być pisarzem i muszę przyznać, że jest w tym powiedzeniu wiele prawdy. Sam proces pisania to zajęcie wymagające ogromnej samodyscypliny i determinacji. Pisarz często rezygnuje ze słońca i przyjemności spędzania czasu z bliskimi, z rozrywek i dobrego jedzenia, w zamian za to ślęczy przed monitorem nabawiając się skoliozy i wyrzutów sumienia, bo przecież zaniedbuje rodzinę i inne obowiązki. I nawet nie ma pewności, czy to nad czym pracuje będzie cokolwiek warte, bo nigdy jej nie ma. Ludzie potrafią być okrutni i nie bacząc na poniesiony przez pisarza wysiłek jeszcze mu dokopać. Za to, jeśli książka skradnie im serca są gotowi wytatuować sobie nazwisko pisarza na przedramieniu. Doprawdy, huśtawka emocji. W tej pracy nie istnieje gotowy przepis na sukces, każda książka to eksperyment, to zaczynanie od nowa, duży stres zwłaszcza dla tych którzy poświęcili wszystko. Dla mnie pisanie wciąż jest frajdą, mimo wielu wyrzeczeń jakich wymaga stworzenie książki. Będę się tym zajmować dopóki czytanie moich książek będzie
dla innych przyjemnością. Jeśli kiedyś uznam, że z jakiegoś powodu mam dość to porzucę pisanie i zajmę się ogrodnictwem, szydełkowaniem albo pośrednictwem matrymonialnym, nie mam parcia na bycie gwiazdą. (śmiech)
7Jakie cele sobie stawiasz? Gdzie można śledzić twoją twórczość i gdzie można nabyć twoje książki?
Moim celem jest celebrować codzienność, cieszyć się, że mieszkam w kraju bez wojny i głodu, że jestem zdrowa i mam przy sobie pięknych, wspaniałych ludzi których kocham i którzy kochają mnie. Zamierzam doceniać najmniejsze dobro z jakim się spotykam, bo wiem, że niektórzy go nie doświadczają, choć bardzo na nie zasługują. Oczywiście pragnę pisać, nie dla pieniędzy ale dla własnej i innych satysfakcji. Jeśli lektura mojej książki przeniesie kogoś w inną rzeczywistość, choćby na trochę oderwie od codziennych trosk, ukoi własne smutki to będzie znaczyło, że moja praca ma sens. Wyznaję zasadę, że w życiu chodzi o to, aby być użytecznym. Staram się być użyteczna w sposób w jaki potrafię.
Będzie mi bardzo miło, jeśli zajrzycie na mój profil na Instagramie agnieszkabednarska.pisarz i na stronę na Facebooku. Wrzucam tam tylko te treści, które uznaję za istotne, bądź ciekawe, czasami coś rozweselającego.
Mam nadzieję, do zobaczenia i bardzo dziękuję za wspólnie spędzony czas.
Napisz komentarz
Komentarze