Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Muzyka to całe moje życie, jest moją pocieszycielką

Dzięki muzyce, nie tylko swojej, przenoszę się w jakiś inny wymiar. Marzę, fruwam gdzieś ponad szarych ludzi snami. Pisząc teksty też czasami wymyślam miejsca, przestrzenie. Sytuacje, które nie istnieją. Dzięki muzyce do końca życia będę zawieszony między światem realnym i tym nie bardzo. I tak mi dobrze – mówi Piotr Cajdler, muzyk.
Muzyka to całe moje życie, jest moją pocieszycielką

Autor: Fot. Arch. Piotr Cajdler

 

 

W grudniu ubiegłego roku ukazała się twoja najnowsza publikacja – tomik „(Nie)wyśpiewane piosenki”. Skąd wziął się pomysł na to wydawnictwo?
Nosiłem się z zamiarem wydania „czegoś” już od jakiegoś czasu. Nie byłem jednak pewien formy, nie miałem pomysłu, w jaki sposób ma być to wydane, wiedziałem że mam sporo tekstów, których prawdopodobnie nigdy nie zaśpiewam i pewnie skończą w szufladzie… i wtedy olśnienie: przecież znam dobrą pisarkę, Agnieszkę Kuchnię Wołosiewicz… Zadzwoniłem, dość enigmatycznie wytłumaczyłem, o co mi chodzi (bo przecież sam do końca nie wiedziałem o co) ku mojej uciesze zgodziła się być redaktorem tego ,„dzieła", nadając mu kształt, a nawet wymyślając tytuł. I tak narodził się pomysł na (nie)wyśpiewane piosenki.

Książka jest swego rodzaju twoją „poetycką biografią artystyczną". Jak długo trwały prace nad jej stworzeniem?
Tak, książka to taka moja „artystyczna biografia". Jest w niej sporo zupełnie młodego Piotrka buntownika… marzyciela. Jest również Piotr, któremu urodziły się dzieci, obowiązkowy, pełen troski o rodzinę. Jest w końcu Piotr dobiegający pięćdziesiątki z bagażem doświadczeń, ze swoim życiem, które czasami głaskało go po głowie, lecz dość często dawało kopa. Są w tej książce historie prawdziwe… moje, może moich znajomych… ludzi przypadkowo spotkanych na ulicy. Są również historie wyssane z palca…takie moje sny(?). Prace nad książką, choć były żmudne (non stop coś zmieniałem, pisałem nowe teksty, wiersze. Rozkręciłem się bardzo, aż w końcu Agnieszka, która od początku trzymała rękę na pulsie i bez pomocy której ta książka najprawdopodobniej nie powstałaby, musiała powiedzieć stop! Jak będziesz tak dodawał i dodawał te teksty to nigdy nie skończymy. Prace trwały dość krótko, od czerwca do połowy listopada. W międzyczasie jeszcze okładka, którą specjalnie dla mnie zaprojektował i wykonał jeden z ciekawszych polskich grafików, a prywatnie mój dobry kumpel Darek Klimczak.

Gdzie można nabyć twoją książkę?
Wydawcą książki jest wydawnictwo Ridero. Książkę można dość łatwo nabyć, jest dostępna w wielu księgarniach internetowych działających w Polsce wystarczy kliknąć np. Cajdler książka i tyle.

Na co dzień mieszkasz w Luton. Jak zatem wygląda dystrybucja książki? Czy niedawny jeszcze lockdown spowodował jakiekolwiek utrudnienia w pracy nad książką i jej w późniejszej sprzedaży, a także twoją działalnością muzyczną?
Lockdown totalnie pokrzyżował moje plany muzyczne (jeśli chodzi o prace przy książce to nawet pomógł… miałem w końcu czas). W listopadzie 2019 roku napisałem dla Juniorsów piosenkę ,,Może gdybyś”. Pioseneczka dość dobrze radziła sobie w stacjach radiowych w Polsce. W radio Wnet na liście Polisz Czart zajęła nawet pierwsze miejsce, było super. Dopisałem jeszcze kilka piosenek ,mieliśmy plan na całą płytę, producenta, sponsorów, zarezerwowane studio… i lockdown, i jak to mówi klasyk „cały misterny plan w…". Myśleliśmy, że to potrwa kilka tygodni, a to trwa do dziś. Emocje opadły, sponsorzy odfrunęli i tyle. Zająłem się innymi projektami muzycznymi, które są na ukończeniu i niedługo pewnie zobaczą światło dzienne. Myślę, że wrócimy do projektu „Juniorsi", choć pewnie nie w tym roku.

Jak trudno jest nawet tak doświadczonemu artyście jak ty działać na tym terenie? 
Od jedenastu lat mieszkam w Luton. Polubiłem to miasto mam tu wielu znajomych, ale nie tylko w Luton, w wielu innych miasteczkach, miastach a i w samym Londynie są drzwi, do których pukam i wiem, że ktoś mi zawsze otworzy i poczęstuje herbatą. Pytasz o moja karierę na Wyspach… Hm, są to raczej koncerty i recitale dla Polonii, dla przyjaciół, choć miałem przyjemność grać w kilku fajnych miejscach. Tu się pochwalę: byłem pierwszym Polakiem, który grał i śpiewał na żywo w Radio BBC…po polsku... i nawet bisowałem! Miałem przyjemność grać w POSK-u w Londynie i w Muzeum Generała Władysława Sikorskiego. Bardzo wzruszające chwile. Dość dużym wyróżnieniem dla mnie jest fakt, iż jestem zapraszany jako Juror na festiwale, na których młodzież i dzieci z polskich szkół śpiewają w naszym ojczystym języku. To bardzo miłe. W tym roku również mam przyjemność ,,jurorzyć" w dwóch takich festiwalach w Londynie. Pierwszy to Konkurs Młodych Talentów POLONUS w dzielnicy Chiswick, dyrektorem festiwalu jest pani Mariola Dobrenko. Drugi festiwal organizowany jest przez House of Polish „European community by HoPEK" w dzielnicy Havering i Haringey oraz Random, jest to Drugi Konkurs Piosenki z okazji Polish Heritage Day. Tu dyrektorem festiwalu jest pani Alicja Abba. Obie panie serdecznie pozdrawiam.

Zaczynałeś karierę z zespołem Juniors, później m.in. było uznane ZOO Cafe. Jak wygląda twoja kariera na Wyspach? 
Pytasz o Juniorsów…to właśnie z nimi zaczęła się moja przygoda z muzyką, mieliśmy po dwanaście lat byliśmy najmłodszym rockowym zespołem w Polsce. Sporo nagród i wyróżnień na różnego rodzaju festiwalach, przeglądach, super przygoda. Wiele wspomnień, sporo składów, ale takim żelaznym składem Juniorsów byli jego założyciele czyli Jarek Kocoń, Waldek Łoziński, no i ja. Graliśmy ze sobą aż do momentu, gdy skończyła się szkoła średnia i każdy poszedł swoją drogą, wtedy zacząłem grać lub (jak kto woli) uprawiać tzw. piosenkę autorską. Zaczęły się festiwale studenckie, duża scena, znajomości. Założyłem zespół ,,Jeszcze jeden” z którym wystąpiłem na Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie tydzień wcześniej wygrywając „Giełdę odrzuconych", czyli ostatnie eliminacje festiwalu odbywające się w tym samym budynku i z tymi samymi jurorami. Pierwsze miejsce na głównym festiwalu zdobył wtedy Marek Andrzejewski z piosenką ,,Trolejbusowy batyskaf". Znakomita piosenka, z Markiem mam kontakt do dziś. Potem wyjechałem na prawie trzy lata do Izraela, gdzie spotkałem się po raz kolejny z moim kolegą Adamem Drągiem (założycielem i wieloletnim członkiem Wałów Jagiellońskich). Piliśmy piwo w jakiejś knajpie w Tel Awiwie, pamiętam, że Adam powiedział wtedy coś takiego; Piotr graj i pisz, bo robisz to dobrze… Posłuchałem go i gram, piszę do dziś. Po powrocie do Polski założyłem razem ze Zbyszkiem Godlewskim zespół Zoo Cafe. Muzyczną miłość mojego życia. W skład grupy wchodzili muzycy zawodowi Przemek Rybak, Marcin Płatek, Tomasz Cyranowicz, Paweł Krasiński. Graliśmy ze sobą dwadzieścia cudownych lat. W 2016 roku nagraliśmy koncertową (koncerty to był nasz świat, zagraliśmy ich naprawdę wiele), płytę ,,Piosenki z mojej ulicy". W 2017 roku podczas promocji płyty zagraliśmy nasz ostatni koncert. Oczywiście współpracuję z chłopakami, jak tylko mogę przy moich nowych projektach np. Paweł Krasiński nagrywał z Juniorsami piosenkę ,,Może gdybyś", Tomek Cyranowicz będzie grał na basie na mojej nowej płycie, przynajmniej w kilku piosenkach.

Muzyka, którą tworzysz jest bardzo wysublimowana, klimatyczna...  W jaki sposób trafiłeś w swojej twórczości akurat na piosenkę autorską?
Piosenka autorska jest mi szczególnie bliska. Zawsze zwracałem uwagę na tekst, był dla mnie ważniejszy od melodii. Słuchając tekstów takich gości jak Wojciech Młynarski, Andrzej Sikorowski, Andrzej Poniedzielski, Krzysztof Daukszewicz i wielu innych, upewniałem się w przekonaniu, że właśnie tak chcę pisać teksty, posługiwać się lepszą lub gorszą metaforą… próbować zawsze znaleźć puentę, a śpiewać moje piosenki jak najprościej z melodyjką, która gdzieś tam pod czapką będzie sobie grać. Przez tyle lat pisania i śpiewania tych swoich pioseneczek dorobiłem się, mogę tak powiedzieć, jakiegoś własnego stylu. I niezmiernie cieszy mnie to, że ludzie mówią: Cajdler to przede wszystkim piosenka autorska.

Czym jest dla ciebie muzyka sama w sobie? 
Muzyka to całe moje życie, jest moją pocieszycielką. Moim smutkiem, towarzyszy mi zawsze i wszędzie. Dzięki muzyce, nie tylko swojej, przenoszę się w jakiś inny wymiar. Marzę, fruwam gdzieś ponad szarych ludzi snami. Pisząc teksty też czasami wymyślam miejsca, przestrzenie. Sytuacje, które nie istnieją. Dzięki muzyce do końca życia będę zawieszony między światem realnym i tym nie bardzo. I tak mi dobrze.

Jakie masz plany i cele na przyszłość?
Jeśli chodzi o najbliższe plany, to jak najszybciej zakończyć pracę nad piosenką, którą napisałem i którą będę śpiewał razem z Justynką Majkowską (Ich troje), piosenka czeka na mix. Myślę, że niedługo będzie grana w wielu stacjach radiowych w Polsce. Producentem jest Maciek Kulesza, który również gra na instrumentach klawiszowych, gitara to Jarek Kocoń… a sekcja to; na gitarze basowej Paweł Bomert (który ma w swym dorobku płytę z grupą Harlemem, Różami Europy, czy wspaniałym Piotrkiem Bukartykiem). Współpracuję również z warszawskim Teatrem Syrena. Na perkusji Rafał Olewnicki, na co dzień perkusista teatru muzycznego Roma i zespołu Mgły. To dla mnie wielki zaszczyt i …kolejna muzyczna przygoda. Razem z Marianem Lichtmanem (Trubadurzy) również nagrywamy piosenkę, do której muzykę napisał Marian, a tekst jest mój. Liczymy. że jesienią ujrzy światło dzienne. Chciałbym zrobić jakąś promocję swojej książeczki, bo choć ukazała się w grudniu i bez problemu można ją kupić, to osobiście i publicznie jeszcze jej nie prezentowałem. Jak tylko będę mógł lecieć do Polski (myślę, że to będzie lipiec), to zaszywamy się w studiu i nagrywamy. To tyle, jeśli chodzi o nagrania. No i wreszcie koncerty tu w UK i w Polsce (dzwońcie, piszcie, puszczajcie e-maile, znajdziecie mnie na FB, Messengerze, Instagramramie lub wbijając moje nazwisko w Google. Bo wolne terminy wciąż są. To chyba tyle i aż tyle. Po tak długim okresie ,,nicości muzycznej". Myślę, że to wszystko uda mi się zrealizować, jestem bardzo zdeterminowany, zresztą jeśli chodzi o branżę muzyczną, to pewnie nie tylko ja. Pozdrawiam was bardzo serdecznie, dbajcie o siebie. Bardzo dziękuję za rozmowę!

 

Rozmawiał: Dariusz A. Zeller



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama