Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Weekend w Portsmouth

Portsea to najbardziej zurbanizowana wyspa Wielkiej Brytanii. Praktycznie nie ma tu wolnej przestrzeni. Całą powierzchnię zajmuje miasto Portsmouth i jedna z największych baz królewskiej marynarki wojennej. Po co więc jechać tam na weekend?
  • Źródło: Tygodnik Cooltura, Autor: Marcin Urban
Weekend w Portsmouth

Autor: fot. Shutterstock

Jeśli szukacie cichego miejsca blisko natury to rzeczywiście lepiej ominąć Portsmouth drogą szybkiego ruchu A27. Jednak jeśli interesujecie się historią zdecydowanie warto zjechać na węźle prowadzącym do miasta. Dojazd do Portsmouth z Londynu samochodem  w sprzyjających warunkach drogowych nie powinien zająć dłużej niż 2 godziny.

Portsmouth było sercem największej operacji desantowej w historii świata – operacji D-Day. Stąd 6 czerwca 1944 roku wyruszyła część barek i osłaniających je okrętów z wojskami alianckimi, które zaatakowały  niemieckie umocnienia po drugiej stronie kanału La Manche. W sumie w ciągu jednego dnia przez kanał przerzucono 156 tysięcy alianckich żołnierzy. Siły atakujących były trzy razy większe niż broniących brzegu Niemców.  Inwazję osłaniało 1,2 tys. okrętów wojennych.

Wiele artefaktów z tego wydarzenia zobaczymy w działającym w Portsmouth muzem „The D-Day Story”. Znajduje się tam m.in. jedna z barek desantowych LCVP, przykłady pojazdów przygotowanych specjalnie do tego zadania, a także mniejsze pamiątki, tj.  akcesoria żołnierzy, mundury, dokumenty archiwalne, mapy, fotografie i zarchiwizowane w różnej formie wspomnienia.

Portsmouth do dziś jest ważną bazą brytyjskiej marynarki wojennej. To macierzysty port dwóch najnowszych lotniskowców – HMS Queen Elizabeth i HMS Price of Wales. W Portsmouth znajduje się także największe muzeum marynarki wojennej w Wielkiej Brytanii. O jego skali może świadczyć fakt, że do obejrzenia wszystkich atrakcji potrzeba co najmniej 7 dni. To właściwie kilka osobnych ekspozycji działających pod wspólnym szyldem Portsmouth Historic Dockyard. Kolekcja, z uwagi na swoje rozmiary,  jest umieszczona na kilku nabrzeżach, między którymi możemy przemieszczać się specjalnym tramwajem wodnym lub samochodem.  W suchych dokach są eksponowane zabytkowe okręty Royal Navy, a w ogromnych halach samoloty marynarki wojennej  i inny używany na przestrzeni dekad sprzęt. Portsmouth Historic Dockyard tworzą m.in. HMS Victory (udostępniony do zwiedzania żaglowiec), Mary Rose Museum (prezentujące pozostałości flagowego okrętu króla Henryka VIII, który zatonął w 1545 roku podczas bitwy o Solent), HMS Warrior (kolejny udostępniony do zwiedzania żaglowiec), HMS M.33 (jeden z trzech brytyjskich okrętów z czasów I wojny światowej, jakie zachowały się do dzisiaj),  National Museum of The Royal Navy (muzeum królewskiej marynarki wojennej), Explosion Museum of Naval Firepower (interaktywna wystawa wszystkiego co wiążę się z obroną wybrzeża od strony lądu), Boathouse 4 (darmowa atrakcja w zabytkowej stoczni, stworzony z myślą o przybliżeniu dzieciom zawodu szkutnika) i tak dochodzimy do głównej atrakcji, którą jest Royal Navy Submarine Museum.

HMS Alliance

To jedno z niewielu miejsc na świecie, w których możemy zobaczyć wyciągniętą na ląd łódź podwodną i zwiedzić jej wnętrze. HMS Alliance to jedyny zachowany egzemplarz brytyjskiej łodzi podwodnej, która powstała w czasie II wojny światowej. Muzealnicy podkreślają, że jest to pomnik dla 5,3 tys. brytyjskich podwodniaków, którzy stracili życie na służbie.


HMS Alliance. Fot. Marcin Urban

Zwiedzanie łodzi w asyście przewodnika rozpoczynamy w magazynie torpedowym znajdującym się w części dziobowej. Znajduje się tu także dmuchana tratwa i... kajak, który był standardowym wyposażeniem łodzi podwodnej. Stąd przechodzimy do klaustrofobicznie ciasnej przestrzeni mieszkalnej, wypełnionej rurami i biegnącymi wzdłuż ścian instalacjami. Aż trudno uwierzyć, że mieściło się tu 63 członków załogi. Miejsc do spania było co najmniej dwa razy mniej, dlatego z łóżek korzystano rotacyjnie. Określenie łóżka jest w tym przypadku mocno przesadzone. Marynarze musieli wykorzystać każdy skrawek wąskiej przestrzeni, dlatego miejsca do spania stanowiły deski ułożone między rurami. Były one tak wąskie, że spać trzeba było na boku, tyłem do ściany. Inna pozycja nie wchodziła w grę, chyba że marynarz był mistrzem jogi. Deski do spania stanowiły jednocześnie miejsce do jedzenia i odpoczynku na siedząco, który sprowadzał się do pisania pamiętników lub rozmów. Zabieranie na pokład książek było niewskazane, z uwagi na zagrożenie pożarowe. Więcej „komfortu” mieli oficerowie, dla których projektanci okrętu wygospodarowali miejsce na ławkę przy niewielkim stoliku. W wąskim przejściu między rurami i kojami zwisały jeszcze zapasy żywności i suszące się ubrania. Obok części mieszkalnej znajdowała się miniaturowa łazienka. Po tym doświadczeniu wypada skończyć narzekanie na życie z rodziną w ciasnej londyńskiej kawalerce.


Koje marynarzy na HMS Alliance. Fot. Marcin Urban

Z przedziału mieszkalnego przechodzimy do sterowni, gdzie znajdują się systemy nawigacyjne, w tym peryskop – oczy załogi okrętu podwodnego, urządzenia łączności i stanowisko dowodzenia, a także  wyjście na wieżyczkę. Dalej przewodnik prowadzi nas przez kuchnię  do serca łodzi podwodnej, maszynowni. Namiastkę warunków, których pracowali mechanicy tworzą emitowane z głośników odgłosy silnika i sztucznie wywołana wibracja podłogi. To jednak tylko namiastka rzeczywistych warunków jakie tu panowały.  Trzęsło się wszystko, hałas silników niszczył bębenki uszne,  ulatujące z rur spaliny  utrudniały oddychanie, a wysoka temperatura wyciskała z mechaników siódme poty. Do przedziału maszynowni wchodziło się jak do rozgrzanego kotła. 

Trwające blisko godzinę zwiedzanie okrętu okraszone ciekawostkami podawanymi przez przewodnika kończy się w tylnym przedziale torpedowym. Tu dowiadujemy się jak wyglądała ewakuacja załogi w sytuacji awaryjnej. Nad naszymi głowami znajduje się właz ewakuacyjny, którym po zalaniu pomieszczenia marynarze teoretycznie mogli wydostać się poza łódź. W praktyce było to bardzo trudne. HMS Alliance ma tylko dwa takie włazy. Drugi znajdował się w części dziobowej.


Maszynownia HMS Alliance. Fot. Marcin Urban

HMS Alliance stanowi centralny element Royal Navy Submarine Museum. Można tu też zobaczyć, już tylko z zewnątrz,  mniejsze łodzie Holland I i X24, muzeum posiada również tysiące fotografii, dokumentów, planów statków i artefaktów. Muzeum znajduje się na terenie, który od 100 lat jest bazą brytyjskich okrętów podwodnych.

Z uwagi na restrykcje społeczne wszyscy, którzy chcą wejść na pokład HMS Alliance, muszą zakryć nos i usta, nawet jeśli mają zwolnienie medyczne. Wynika to z ograniczonego przepływu powietrza na pokładzie łodzi podwodnej.

W Royal Navy Submarine Museum otwarto niedawno nową stałą wystawę poświęconą historii brytyjskiego nuklearnego odstraszania na morzu. Zainaugurowano ją w 50. rocznicę uruchomienia okrętu HMS Resolution. Ujawnia ona trudny charakter pracy na okrętach podwodnych i tłumaczy doktrynę odstraszania nuklearnego.

 

HMS Victory

Z muzeum łodzi podwodnych przeprawiamy się na drugą stronę kanału portowego, do doku, w którym znajduje się jeden z najpiękniejszych żaglowców świata.

HMS Victory to najsłynniejszy okręt wojenny Royal Navy. Najbardziej znany ze swojej roli w bitwie pod Trafalgar.  W historii brytyjskiej marynarki wojennej było wiele słynnych okrętów wojennych, ale HMS Victory jest szczególny. Pełnił funkcję okrętu flagowego wiceadmirała Lorda Nelsona w bitwie pod Trafalgarem, a dzisiaj jest jedną z najbardziej lubianych atrakcji turystycznych w Wielkiej Brytanii.

Odwiedzając HMS Victory, znajdziemy miejsce, w którym zginął Lord Nelson trafiony pociskiem z pistoletu francuskiego marynarza.

Od niedawna dodatkową atrakcją jest możliwość oglądania żaglowca od dołu. Ważącą 3,6 tys. ton konstrukcję ustawiono na specjalnym  stelażu. Po zejściu na dno suchego doku możemy dokładnie obejrzeć część, która była ukryta pod wodą.

Jeden dzień wystarczył nam na obejrzenie zaledwie dwóch  z długiej listy atrakcji, jakie znajdują się w Portsmouth. Jak już wspomniałem na zwiedzenie wszystkich potrzeba co najmniej tygodnia. Warto więc wracać do tego miejsca i odkrywać je po trochu przy okazji weekendowych lub dłuższych wycieczek w ten zakątek Anglii.

 

CO WARTO ZOBACZYĆ?

 

HMS M.33

Monitor zbudowany w 1915 roku na rozkaz Pierwszego Lorda Admiralicji, Winstona Churchilla. Była to pływająca platforma strzelecka zaprojektowana do bombardowania pozycji przybrzeżnych z morza. Jej pierwszą aktywną operacją było wsparcie brytyjskiego desantu w Suvli podczas bitwy o Gallipoli w sierpniu 1915 roku. Do końca I wojny światowej okręt służył na Morzu Śródziemnym.

 

HMS Warrior

Pierwszy brytyjski pancernik z żelaznym kadłubem. Wprowadzony do służby w 1860 roku.  w czasach imperium i dominacji Wielkiej Brytanii w handlu i przemyśle, HMS Warrior 1860 był dumą floty królowej Victorii.

 

Round Tower

Wybudowane w 1418 roku umocnienia broniące wejścia do portu w Portsmouth.

 

Spinnaker Tower

Otwarta w 2005 roku wieża obserwacyjna w kształcie żagla. Wysokość 170 m.

 

Baza lotniskowców

Portsmouth do dziś jest ważną bazą brytyjskiej marynarki wojennej. To macierzysty port dwóch najnowszych lotniskowców – HMS Queen Elizabeth i HMS Price of Wales.

 

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama