Tak zwana wojna o kiełbaski wzięła swoją nazwę po jednej z wypowiedzi Borisa Johnsona w tej sprawie, który ostrzegał Brukselę, że nie dopuści do tego, by brytyjskie kiełbaski nie mogły być sprzedawane w Irlandii Północnej. Premier domagał się od Unii opóźnienia terminu wejścia w życie nowych przepisów ujętych w tak zwanym protokole północnoirlandzkim, będącym częścią umowy o wyjściu UK z UE. Bruksela odgrażał się z kolei podjęciem kroków prawnych.
Ostatecznie wspólnota najprawdopodobniej pójdzie na rękę Wielkiej Brytanii. Jak donosi "The Guardian" Unia zgodzi się na trzymiesięczne opóźnienie, jednak będzie to tylko tymczasowe zawieszeni broni, po upływie terminu, schłodzone mięso z Anglii, Szkocji czy Walii, nie będzie mogło być sprzedawane w Irlandii Północnej.
By konflikt nie rozgorzał znów na dobre, obie strony muszą do września wypracować nowe procedury, które będą już obowiązywały na stałe. Łatwo nie będzie, bo Unią dąży do jak najszybszej realizacji zapisów umowy brexitowej a Londyn chce renegocjować to co już ustalono. biec strony mają jednak świadomość, że gra nie toczy się jedynie o symboliczne kiełbaski, a przede wszystkim o pokój w Irlandii Północnej.
W protokole północnoirlandzkim założono między innymi, że kraj ten pozostanie w jednolitym unijnym rynku, towary sprowadzane tam będą tym samym podlegać unijnych przepisom oraz kontrolom.
Napisz komentarz
Komentarze