Po tym jak nagranie trafiło do mediów pojawiły się obawy, że poufne spotkania i rozmowy ministrów mogą być kontrolowane. Co istotne niektórzy członkowie rządu byli zaskoczeni faktem, że w biurze tak wysoko postawionego urzędnika państwowego zainstalowano kamerę, sugerowali nawet, że Hancock musiał o tym nie wiedzieć.
Wewnętrzna kontrola w ministerstwie to nie jedyne konsekwencje skandalu, równocześnie do niej ruszy bowiem dochodzenie specjalnej grupy parlamentarnej. Odpowiedzi na pytania o stan bezpieczeństwa narodowego szukają nie tylko pozycyjni deputowani ale również Konserwatyści, zwłaszcza, że nagrania nie zrobiono ukrytą kamerą a urządzeniem będącym częścią ministerialnego monitoringu.
Kto i dlaczego przekazał je prasie, nie wiadomo, ale w pewnością można stwierdzić, że był to pracownik ministerstwa, który ma dostęp do systemu CCTV gdyż wykluczono już atak hakerów.
Parlamentarzyści chcą ustalić również, czy i jak kontrolowane są osoby lub firmy mające dostęp do materiałów zarejestrowanych przez rządowy monitoring.
Napisz komentarz
Komentarze