Jak splotły się wasze drogi, twoja i Krystyny Prońko?
Z Krystyną Prońko poznaliśmy się w Warszawie, jakoś w połowie lat dziewięćdziesiątych. W tamtym czasie dość intensywnie działałem w warszawskim środowisku muzycznym i tzw. show biznesie, prowadziłem własny zespół/projekt muzyczny o nazwie Fo.Pa, nagrałem swoją płytę, pracowałem w jednej z wytwórni fonograficznych, zaczynałem zajmować się produkcją muzyczną...można więc powiedzieć, że nasze spotkanie było nieuniknione. Od najmłodszych lat niezwykle ceniłem Krystynę Prońko jako wokalistkę. Zabawna historia, pamiętam, że będąc jeszcze kilkuletnim dzieckiem widziałem jej występ podczas jednego z festiwali opolskich, i jest to do tej pory bardzo wyraźnym wspomnieniem. Jej ekspresja wokalna, głos i charyzma sceniczna zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Nie przyszło mi wtedy do głowy, że w przyszłości nasze drogi się przetną. Co ciekawe, w pewnym momencie sam podjąłem kształcenie wokalno-jazzowe w jednej z warszawskich szkół artystycznych. Tak się złożyło, że Krystyna Prońko, która jest uznanym pedagogiem muzycznym, dołączyła w pewnym momencie do kadry wykładowców. Przez rok pracowaliśmy razem nad emisją wokalną, kontakt utrzymywaliśmy przez kolejne lata. Mieszkając w Londynie zapraszałem Krystynę Prońko na koncerty, które tutaj organizowałem m.in. w Jazz Cafe POSK, w Teatrze POSK-u czy w brytyjskim klubie The Pheasantry Pizza Express Jazz Club w Chelsea.
Jak doszło do waszej artystycznej kolaboracji i tego, że napisany przez ciebie utwór ,,Dążenie”, pojawił się na najnowszej płycie Krystyny Prońko „Lubię... specjalne okazje"?
Od lat piszę piosenki, kiedyś przy jakiejś okazji zagrałem Krystynie Prońko płytę z kilkoma swoimi nagraniami demo, słuchając ich wokalistka stwierdziła, że podoba jej się pewien utwór, który wtedy miał jeszcze angielski tekst i zupełnie inną aranżację, i który to właśnie stał się później ,,Dążeniem”. Zapytała, czy może go sobie wziąć. Opowiedziałem, że „oczywiście tak, z przyjemnością”. Mówiąc szczerze byłem absolutnie zachwycony. Początkowo Krystyna Prońko wykonywała ten utwór na żywo podczas koncertów, piosenka ta została zarejestrowana także na akustycznym koncertowym albumie wokalistki w towarzystwie fortepianu i saksofonu. Najnowszy album Krystyny Prońko „Lubię… specjalne okazje” zawiera głównie premierowe utwory. Znalazła się na nim również studyjna wersja piosenki ,,Dążenie”, zaaranżowana i wyprodukowana przez samą wokalistkę i jej zespół. Oczywiście, napisałem nowy polski tekst do „Dążenia”, specjalnie dla pani Prońko.
Na singlu „Dążenie" znajdują się trzy ujęcia tej samej piosenki. Dwa z nich zostały zaaranżowane przez brytyjskiego muzyka i producenta Ashleya Slatera. Jak doszło do tej współpracy i czym różnią się od siebie te trzy utwory?
Po tym, jak Krystyna Prońko nagrała tę piosenkę na swój ostatni album, zasugerowałem, żeby mój znajomy, brytyjski muzyk, kompozytor i producent muzyczny Ashley Slater, wyprodukował dwie dodatkowe wersje tego utworu. Ashley Slater, działający też jako Dr Bone czy 2 Heads, znany jest między innymi z takich formacji jak Freak Power, Kitten and The Hip, Kin Chi Kat czy Dub Pistols. Przebój „Turn On, Tune In, Cop Out”, który napisał i zaśpiewał jako Freak Power (zespół ten stworzył wspólnie z Normanem Cookiem) był wielkim międzynarodowym hitem muzyki klubowej, nu-jazzowej w połowie lat 90. Nie tak dawno temu sporym przebojem w klubach Wielkiej Brytanii była znakomita electro-swingowa piosenka „Shut Up And Dance” którą stworzył i wykonał jako Kitten and The Hip wraz z wokalistką Scarlett Quinn.
Wersji „Dążenia” wyprodukowanych przez Ashleya nie można do końca nazwać jedynie remiksami, nie chodzi tu o to, że ktoś po prostu dołożył jakiś beat, pociął utwór i dodał np. jakieś vocoderowe infantylne wokalne efekty. Powstały zupełnie nowe, interesujące muzycznie opracowania piosenki, inne wersje. Pierwsza z nich świadomie nawiązuje do brzmień electro z lat 80., druga natomiast jest bardzo współczesna, dość porywająca, ma w sobie coś dzikiego, niemalże szamańskiego. W tytule tego mixu Ashley użył słowa „trance”, ale nie jest to utwór w estetyce transowej, wychodzi dużo dalej, jest to współczesne spojrzenie na zagadnienie „transowości”. Mam nadzieję, że didżeje w Polsce są na to gotowi! Podobno „trance” w Polsce nie jest teraz „modny”( śmiech)!
Muszę powiedzieć, że głos Krystyny Prońko brzmi świetnie w zestawieniu z tymi elektronicznymi dźwiękami.
O czym jest piosenka ,,Dążenie”?
Wolałbym uniknąć wypowiadania się na temat, o czym jest mój własny tekst na zasadzie „co autor chciał przez to powiedzieć” (śmiech)! Ale myślę, że będzie fair wspomnieć, że jest to rodzaj opowieści o nieumierającej nigdy tęsknocie za poszukiwaniem miłości, spełnienia uczuciowego. To tytułowe ,,Dążenie” chyba jednak zawsze gdzieś w nas jest... Interpretacji tego utworu może być jednak tyle, ile osób, które go słuchają.
TUTAJ MOŻECIE POSŁUCHAĆ SINGLA ,,DĄŻENIE"!
Czy z ochotą na miłość nie jest trochę tak, że ona przechodzi z wiekiem, zajmujemy się innymi sprawami i nie są już to sprawy, za którymi gonimy, tak jak w młodości?
Nie można powiedzieć, że jest to mój tekst autobiograficzny, myślę jednak, że autor tekstu zawsze zawiera część swojego doświadczenia, wrażliwości czy spojrzenia na świat, nawet jeśli pisze dla innych. Pragnienie doświadczania pasji czy szukania miłości zawsze w nas zostaje, chociaż czasami może być głęboko stłumione lub przytłoczone jakimiś codziennymi zmaganiami. Czasem może nam się wydawać, że te sprawy już nas nie dotyczą, sądzę jednak, że zawsze gdzieś w naszej naturze to jest. Pragnienie takie może się w nas niespodziewanie obudzić. Myślę, że czas lockdownu był pod tym względem bardzo ciekawy. W wielu z nas zachodził proces jakiejś refleksji nad samym sobą, nad naszym życiem. Był to również czas przewartościowania, odnajdywania tego, co naprawdę jest dla nas ważne, kto jest dla nas ważny, na co warto poświęcać czas.
Czy czas pandemii był zatem dla ciebie okresem szczególnie płodnym pod względem tworzenia nowych kompozycji i tekstów czy wręcz przeciwnie zmagałeś się z pewnego rodzaju blokadą twórczą?
Na pewno nie był to czas blokady twórczej, ale też i nie był to czas do końca łatwy. Wiedziałem, że najlepszym wyjściem będzie zapewnienie sobie dużej ilości działań i aktywności. Na początku pandemii natknąłem się gdzieś na pewne zdanie, które mnie zainspirowało: ,,don't count the days, make the days count”, czyli ,,nie licz dni, spraw, żeby te dni się liczyły”. W momencie, kiedy wkraczamy w jakiś dziwny, trudny, nietypowy etap życia, którym niewątpliwie jest pandemia, bardzo łatwo jest poddać się negatywnym myślom i uczuciom. Nie chciałem, żeby był to dla mnie czas do przeczekania. Był to więc czas twórczy. Mogłem się także cofnąć do tego, co stworzyłem wcześniej. Byłem w szoku, że niektóre moje stare teksty są nadal aktualne. Myślę, że w wyniku pandemii mogliśmy również zobaczyć, co jest ważne, a co nie, na kogo możemy liczyć, które znajomości i współpraca są ważne. Konfrontacja tego typu może równać się z wieloma trudnymi emocjami, ale jest dla nas dobra. Możemy dzięki temu skupić się na działaniach, projektach, w których jesteśmy ważni, w których się realizujemy, w których mamy szansę pójść do przodu. Czas naszego życia jest ograniczony. Myślę, że czas pandemii pomógł wielu z nas ocenić na czym warto się skupiać.
W kontekście pandemii i twórczości Krystyny Prońko przychodzi mi na myśl jedna z jej najbardziej znanych piosenek ,,Jesteś lekiem na całe zło”, mam wrażenie, że utwór ,,Dążenie” jest niejako kontynuacją, myśli, że to ta druga osoba jest odpowiedzią, tym, czego potrzebujemy, aby przetrwać trudne chwile.
Ciekawe spostrzeżenie. W pewnym sensie tak jest. Czas pandemii dał nam również możliwość przyjrzenia się temu, czy ta druga osoba w naszym życiu w ogóle jest, czy to jest ta właściwa osoba, czy ona naprawdę jest z nami, czy chcemy w ogóle mieć taką osobę, ile taka osoba może dla nas znaczyć. Może jest to coś, po co należy sięgnąć i do czego warto dążyć? W piosence ,,Jesteś lekiem na całe zło” podmiot liryczny zwraca się do osoby, która już jest obok, jest to bardziej docenienie jej istnienia. W ,,Dążeniu” nie jest to aż tak jasne, czy mowa jest o osobie, która już jest obok nas, ale się oddaliła i chcemy do niej wrócić, czy jest to osoba, którą dopiero poznamy.
Proszę powiedzieć nieco więcej o nowej płycie Krystyny Prońko ,,Lubię... specjalne okazje”.
Musze zaznaczyć, że moim jedynym wkładem w tę płytę jest fakt, że znalazła się na niej jedna napisana przez mnie piosenka, ale płyta ta bardzo mi się podoba i chętnie powiem o niej kilka zdań. W większości na tej płycie są nowe utwory, których Krystyna Prońko nigdy wcześniej nie nagrała studyjnie, ale jest też kilka starszych piosenek w nowych zaskakujących opracowaniach. Muszę podkreślić, że Krystyna Prońko ma bardzo wierną publiczność, więc jest to taki wyczekany prezent dla jej oddanych słuchaczy. Jest to płyta, którą polecam wszystkim, nie tylko wielbicielom twórczości Krystyny Prońko, ale wszystkim, którzy lubią posłuchać polskiej muzyki na dobrym poziomie, muzyki, która jest świetnie wykonana i doskonale zaśpiewana. Płyta zawiera znakomite teksty, jest to ,,stara szkoła” w najlepszym znaczeniu. Część utworów nawiązuje do muzyki soul czy funk, niektóre piosenki skłaniają się bardziej ku estetyce bluesowej. Na albumie pojawiają się również duety, szczególnie polecam duet ze znakomitym polskim jazzowym wokalistą Januszem Szromem, te dwa głosy razem brzmią tu doskonale. Uważam, że Krystyna Prońko posiada jeden z najwspanialszych głosów w historii polskiej muzyki rozrywkowej. Nie wiem jak to się dzieje, ale z biegiem lat głos pani Krystyny brzmi coraz młodziej. Jest w znakomitej formie wokalnej, ma tę niepowtarzalną, natychmiast rozpoznawalną barwę głosu.
Odnoszę wrażenie, że teksty znajdujące się na płycie „Lubię... specjalne okazje” są bardzo poetyckie.
Krystyna Prońko przez lata współpracowała z wieloma najwybitniejszymi polskimi tekściarzami i kompozytorami. Ogromnym walorem jej repertuaru jest dbałość o jakość. W minionych latach wielokrotnie przeprowadzałem z Krystyną Prońko wywiady. Jest to artystka, która nie zaśpiewa piosenki, co do której nie jest do końca przekonana. Powiedziała kiedyś, że „z piosenką jest jak z człowiekiem, albo ci leży albo nie. Musi mi się podobać, ale muszę równocześnie poczuć, że jestem w stanie wykonać ją w interesujący dla publiczności sposób, oraz to, abym z daną piosenką czuła się wygodnie”.
Czy uważasz, że istnieje tendencja na rynku muzycznym, że promowane jest tylko to, co łatwe?
Uważam, że wiele rzeczy uchodzi obecnie różnym twórcom „na sucho” – rzeczy, które w czasach ogromnej dbałości o jakość, byłyby nie do zaakceptowania; mówię tu choćby o latach 70. czy 80. Pewne rzeczy po prostu by nie przeszły, nikt by tego nie rekomendował w radiu czy w telewizji. Dzisiaj nie jest już to problemem. Myślę, że brakuje dzisiaj takich autorytetów, które wyznaczałyby jednak jakieś standardy jakości. Często słyszę tłumaczenie tej sytuacji, szczególnie przez wielu radiowców, że grane jest to, co ludziom się podoba. Myślę, że spora część słuchaczy nie ma sprecyzowanego poglądu na to, czego chciałabyś słuchać, wybiera więc spośród tego, co jest im prezentowane, z tego, do czego daje im się dostęp. Mam wrażenie, że dzisiaj zabiera się ludziom możliwość docenienia czegoś ambitniejszego. Radio było kiedyś w Polsce w dużym stopniu znakomite, prezentowało mnóstwo dobrej muzyki i nie było problemu ze strony słuchaczy, że oni nie chcą tego słuchać. Gdyby słuchacze nie potrzebowali ambitnej muzyki, to takie osoby jak Krystyna Prońko, nigdy nie stałyby się gwiazdami, a ich piosenki przebojami.
Napisz komentarz
Komentarze