Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Świeże brzmienia jazzu z elementami hip-hopu

Krzysztof Urbański, urodzony w Polsce, saksofonista jazzowy, kompozytor; laureat wielu prestiżowych konkursów saksofonowych. W roku 2012 został wybrany spośród setek saksofonistów z całego świata do przesłuchań w The Thelonious Monk Institute of Jazz w Los Angeles. Jury, w skład którego wchodzili między innymi Herbie Hancock i Wayne Shorter ogłosiło, że Krzysztof jest jednym z najlepszych saksofonistów swojej generacji na świecie. Z Krzysztofem Urbańskim rozmawia Tomasz Furmanek.

Tomasz Furmanek: W 2012 roku zostałeś wyselekcjonowany spośród setek muzyków z całego świata do przesłuchań w The Thelonious Monk Institute of Jazz w Los Angeles. Zrobiłeś ogromne wrażenie na komisji, w której skład wchodzili m.in. tak wybitni muzycy jak Wayne Shorter, Herbie Hancock, Jimmy Heath czy Kenny Burrell, i od tamtej pory Thelonious Monk Institute rekomenduje cię jako jednego z najlepszych na świecie saksofonistów jazzowych młodego pokolenia. Jak tam trafiłeś, i czym było dla ciebie to ogromne wyróżnienie?
Krzysztof Urbański: Zawsze chciałem być częścią tego Instytutu, więc była to dla mnie bardzo wyjątkowa sytuacja. Zgłosiłem się sam, przesłałem swoje materiały muzyczne i przeszedłem przez pierwszy i drugi etap selekcji. Następnie zostałem zaproszony do Los Angeles, gdzie miałem tę niezwykłą przyjemność i frajdę grania i rozmawiania przez dwa dni z Wayne Shorterem, Herbie Hancockiem i Jimmy Heathem – wspaniałe przeżycie! Jury, w którego skład wchodzili moi mistrzowie, było pod dużym wrażeniem – to trochę kłopotliwe mówić o sobie w ten sposób, ale taki właśnie dostałem feedback – co było dla mnie największą nagrodą, gdyż na ich muzyce zostałem wychowany, w tym właśnie kanonie formy artystycznej. Sam Herbie Hancock dużo ze mną rozmawiał, powiedział mi wiele dobrego na temat mojej gry, co jak łatwo się domyślić, dla artysty na drodze ciągłego rozwoju było czymś naprawdę ważnym, było to dla mnie najistotniejszą kwestią tego wyjazdu.

Czym dokładnie jest Thelonious Monk Institute, i jaką rolę może spełnić na drodze kariery młodego muzyka?
Instytut działa przy University of California w Los Angeles i organizuje m. in. dwuletni kurs dla muzyków, po ukończeniu którego uniwersytet ten przyznaje tytuł magistra sztuki. Chciałem wziąć udział w takim kursie, ale po przejściu wszelkich eliminacji i znalezieniu się w finałowej 6-tce muzyków, w efekcie ominąłem ten kurs. Wayne Shorter i Herbie Hancock zaprosili mnie na rozmowę i wytłumaczyli mi, że w moim przypadku…

…że jesteś za dobry?
…mówiąc nieskromnie o to chodziło. Instytut stwierdził, że będzie lepiej dla mnie jeżeli zaczną mnie rekomendować do różnych ośrodków i promotorów jazzu, i to bardzo mi pomogło w organizacji kilku bardzo ważnych koncertów. Natomiast jeżeli chodzi o tytuł magistra sztuki, to posiadam już taki po ukończeniu Akademii Muzycznej we Wrocławiu i jestem z tego bardzo zadowolony.

Uznanie i rekomendacja tego instytutu to nie jedyny twój sukces. Mówiąc szczerze, lista twoich zwycięstw w prestiżowych konkursach muzycznych jest dość imponująca, skupmy się przez chwilę na tych najważniejszych. Zająłeś pierwsze miejsce na międzynarodowym konkursie Hoeilaart International Jazz Competition w Belgii w 2008 roku, dodatkowo otrzymałeś tam nagrodę dla najlepszego solisty.
Konkurs ten jest bardzo ważny na mapie europejskich wydarzeń dla młodych muzyków z całego świata – kiedy byłem w Los Angeles i rozmawiałem z tamtejszymi muzykami o tym konkursie, okazało się, że wielu z nich próbowało wziąść w nim udział. Zwycięstwo w tym konkursie było dla mnie ogromną radością i nagrodą za wysiłek na mojej artystycznej drodze. Jeżeli chodzi o mój zespół, to zrobiło wrażenie brzmienie grupy i zgranie – muszę przyznać, że byliśmy naprawdę zgrani.

Inny ważny konkurs, o który chciałbym cię zapytać, to Idol International Saxophone Competition w Chicago w grudniu 2013 roku, gdzie również zająłeś pierwsze miejsce.
Wysłałem swoje nagrania i szczęśliwie dla mnie zostałem wyselekcjonowany do półfinału, na tym etapie wszystko odbywało się drogą internetową. Następnie dostałem się do finału. Ostatecznie zostało nas trzech – chłopak z Chicago, jeden Nowojorczyk i ja z Polski. Szczęśliwie udało mi się wygrać, a co najważniejsze, grałem w świetnym miejscu, w legendarnym Chicago Jazz Showcase, gdzie później zagraliśmy kilka koncertów z Ernie Wattsem i z moim tamtejszym kwartetem. Myślę, że możliwość wystąpienia w tak historycznie ważnym miejscu, gdzie grali tacy muzycy jak John Coltrane, Miles Davis, Wayne Shorter czy Herbie Hancock, miała dla mnie największe znaczenie, nawet nie sama nagroda, ale możliwość zagrania w Chicago przed publicznością, która doskonale wiedziała o czym „mówię” – największą radością była możliwość grania czystego, rasowego jazzu, który uwielbiam, i w tak wspaniałym miejscu jakim jest Chicago Jazz Showcase.

Musimy jeszcze wspomnieć o zajęciu pierwszego miejsca na Taichung International Saxophone Competition na Taiwanie w październiku 2013 roku. Poproszę o kilka refleksji na ten temat, powiedz nam na co przełożył się, ewentualnie, ten sukces?
Współpracowałem kiedyś z tajwańską firmą saksofonową przez jakiś czas, mój kontrakt z tą firmą się skończył i nie miałem z Tajwanem już nic więcej do czynienia, ale po pewnym czasie ktoś zaprosił mnie do wzięcia udziału w tym konkursie. Wysłałem zgłoszenie, zakwalifikowałem się do finalu i pojechałem tam. Okazało się, że konkurencja jest oszałamiająca, nie bez znaczenia musiał być fakt, że walka była o całkiem godziwe pieniadze. Jadąc tam zupełnie nie wiedziałem czego się spodziewać po Tajwanie, stereotypowe opinie różnie mówią o tym miejscu. Po przyjeździe zobaczyłem… Nowy Jork w Azji i jestem po dziś dzień zakochany w tym miejscu, jeżeli tylko mam taką szansę to jadę tam. Konkurs udało się wygrać, od tego czasu byłem zaproszony na kilka koncertów, grałem na Taichung Jazz Festival już kilka razy oraz zostałem zaproszony do kolejnej edycji Taichung Jazz Competition jako juror. Była to świetna zabawa i doskonała gratyfikacja. Nie było to łatwe, gdyż jak już wspomniałem konkurencja była ogromna. Zapraszam wszystkich na przyszły rok.

Grasz jazz od 17 lat, masz za sobą wiele sukcesów – jakie jest twoje obecne spojrzenie na muzykę?
Dojrzewałem przy takich muzykach jak Herbie Hancock, Bud Powell, Joe Henderson czy Joe Lovano , ale głównie byłem zainteresowany takim jazzem, który w jakiś sposób wywodzi się z tradycji bluesa i spiritual, i zawsze byłem w stanie powiedzieć, czy dany muzyk słuchał i grał z szacunkiem dla tej tradycji i czy jego gra jest swingowa, bluesowa – zawsze to miało dla mnie ogromne znaczenie.
Dzisiaj, jako muzyk bardziej doświadczony, widzę oczywiście wiele innych możliwości ekspresji, europejska scena jazzowa doskonale sobie radzi i ma własny głos. Norwegia na przykład, ma zupelnie inne korzenie, inaczej buduje swoją wypowiedź, w innych przestrzeniach, a że jazz zawsze był „mixem”, zawsze był fusion, wypadkową wszystkiego, to wydaje mi się, że należy połączyć ten dorobek muzyczny, który Afroamerykanie zaczęli tworzyć w Stanach w latach 20-tych, 30-tych czy 40-tych z tą nową, europejską tradycją, która jest ogromna i piękna.

Krzysztof Urbański & Urban Jazz Society wystąpią w Jazz Café POSK w sobotę, 14 listopada, w ramach cyklu „Tomasz Furmanek zaprasza…”.
Skład zespołu: Krzysztof Urbański - saksofon; David Preston – gitara; Martin Longhawn – instr. klawiszowe; Sam Vicary – bas; Sam Gardner – perkusja.
Drzwi otwarte/bar: 19:30
Rozpoczęcie koncertu: 20:30
Bilety: £12 przy wejściu lub na
www.wegottickets.com
www.urbanskimusic.pl
www.jazzcafeposk.org

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

jazzfanka 02.12.2015 15:41
Bardzo polecam. Koniecznie!

DJDeeeJay 02.12.2015 15:41
Bedzie cool

Reklama