Na czym według ciebie polega „stygmatyzacja otyłości” we współczesnym świecie?
Piętno otyłości polega na braku świadomości, co ten stan oznacza. Istnieje wiele uprzedzeń i nieporozumień dotyczących otyłości: w zbiorowej świadomości, bycie otyłym oznacza bycie żarłokiem pozbawionym samozaparcia, słabym człowiekiem bez ambicji. Nie stajemy się grubi przypadkowo. Do otyłości prowadzi suma różnych czynników. Wprawdzie nadmiar jedzenia i siedzący tryb życia automatycznie sprzyjają tyciu, jednak to nie są jedyni winowajcy. Inne czynniki nasilające prawdopodobieństwo otyłości to również sytuacja rodzinna, predyspozycje genetyczne, słaba edukacja żywieniowa, ale także depresja, przyjmowanie leków, niektóre tabletki antykoncepcyjne, zaburzenia hormonalne, zaburzenia endokrynologiczne czy ubóstwo.
W filmie „Stygmatyzacja otyłości” mówisz o tym, że we Francji żyje 10 mln otyłych osób. Ludzie dziwią się jednak, gdy słyszą tę liczbę, gdyż w przestrzeni publicznej ich nie widać. Zwracasz uwagę na to, że przestrzeń publiczna „nie należy” do osób otyłych. Skąd takie wnioski i jak to się objawia według ciebie?
Sama byłam zaskoczona, gdy odkryłam podczas mojego wywiadu, że 40% Francuzów ma nadwagę, a wśród nich 17% jest otyłych. Biorąc pod uwagę, że wskaźnik otyłości podwoił się w ciągu ostatnich 15 lat, jest to co najmniej niepokojące. Kiedy zdałam sobie sprawę z tej ogromnej ilości ludzi, pomyślałam, że przecież powinnam widzieć ich wszędzie. Tak jednak nie jest. Nie widzę ich, kiedy idę na basen lub na plaży nad morzem. Nie widzę ich, kiedy chodzę do kina. Nie widzę ich w metrze. Nie widziałam ich na uniwersytecie. Kiedy zaczniemy zgłębiać temat, dowiadujemy się, że osoby otyłe nie mieszkają w dużych miastach ani centrach miast, ponieważ nie znajdują tam pracy. Mają gorsze wykształcenie niż przeciętny obywatel i częściej są bezrobotni, więc nie zajmują mieszkań, w których czynsze są droższe. Mieszkają na obrzeżach dużych miast i na wsi. Wskaźnik otyłości wśród osób najbogatszych (zarabiających miesięcznie 4000 euro i więcej) wynosi 7%, a wśród najbiedniejszych, otrzymujących minimalne świadczenia socjalne, ponad 30%. Nie tylko osoby grube nie mają siły nabywczej, ale infrastruktura miejska nie pozwala im zajmować przestrzeni publicznej. Gdy jest się grubym, nawet jazda metrem staje się skomplikowana. Krzesła w ogródkach barowych też nie zawsze są odpowiednio dostosowane do osób otyłych. Dla grubych wszystko jest skomplikowane.
Czy czujesz się osobą wykluczoną?
Nie. Nigdy nie czułam się wykluczona z rynku pracy. Do pewnego momentu nie znałam innych grubych ludzi. Kiedy zaczęłam pracować nad tym tematem, byłam zaskoczona rozmową z tymi wszystkimi otyłymi osobami, które czują się wykluczone wręcz ze wszystkiego. U niektórych grubych ludzi wyśmiewanie lub odrzucanie tworzy swojego rodzaju autocenzurę i sami decydują się na pozostanie w domu, bo mają poczucie, że na zewnątrz i tak nic dobrego ich nie spotka.
W swojej ostatniej książce fabularnej ,,Metabo” piszesz o mrocznej wizji przyszłości, w której osoby otyłe są prześladowane, a wręcz część społeczeństwa domaga się ich sterylizacji, ze względu na to, że udowodniono, iż osoby te mają wpływ na ocieplenie klimatu z powodu nadmiernej konsumpcji. Skąd pomysł na taką książę?
Na pomysł napisania tej książki wpadłam, gdy odkryłam, że w Japonii istnieje prawo Metabo (dotyczące chorób metabolicznych) z 2008 roku, polegające na tym, iż w ramach profilaktyki walki z otyłością firmy proszone są o mierzenie obwodu brzucha swoich pracowników powyżej 40. roku życia i zmuszanie ich do odchudzania, jeśli przekraczają zalecany standard. To sprawiło, że zechciałam napisać tę dystopię, według której w 2038 roku Unia Europejska tworzy ustawę „Metabo 2038”, która czyni z otyłości przestępstwo i tropi grubych ludzi z pobudek filozoficzno-higienicznych.
Czy boisz się, że możemy dożyć tak bezdusznych czasów?
Tak, ponieważ czuję, że społeczeństwo jest coraz bardziej podzielone. Uważam, że to przerażające. Nie ma już jedności, są tylko podziały.
Często słyszę, że społeczeństwo staje się bardziej tolerancyjne, że do głosu dochodzi coraz więcej „mniejszości”, jednak według mnie to nie prawda. Z pewnością owe „mniejszości” mają coraz więcej możliwości zabrania głosu, społeczeństwo jest jednak podzielone i mam poczucie, że tolerancja i braterstwo upadają. Przerażają mnie wypowiedzi, że grubi są odpowiedzialni za powstawanie dziury budżetowej w systemie ubezpieczeń społecznych lub za rozwój globalnego ocieplenia. Tak, jestem za przeprowadzaniem badań w celu zwalczania otyłości, za profilaktyką i za leczeniem tych, którzy mogą być leczeni, ale jestem również za szacunkiem w stosunku do tych, którzy nie mogą lub nigdy nie będą chcieli schudnąć.
Jaki cel przyświecał ci przy pisaniu tej książki?
Celem mojego eseju o grossofobii (stygmatyzacji otyłości) było uświadomienie istnienia tej dyskryminacji, o której mało kto mówił. Grossofobia nie była dotąd tematem dyskusji. Ludzie są bardzo zaskoczeni, gdy podaję im na przykład statystyk dotyczących zatrudnienia. Otyła kobieta jest 8 razy rzadziej zatrudniana niż szczupła. U mężczyzn zdarza się to 3 razy rzadziej. Wskaźnik otyłości mężczyzn i kobiet jest we Francji prawie jednakowy, mimo to 80% operowanych otyłych to kobiety.
Moim celem było powiedzieć: „Cześć ludzie, jestem gruba. Jest nas wielu i przedstawię wam kulisy naszego życia, o których nikt nigdy wam nie powiedział!”. Celem było upowszechnienie tego tematu, a nie sprawianie, by osoby nieotyłe poczuły się winne, bądź oskarżane. A najważniejszym celem było podjęcie tematu przez służby publiczne i polityków, szczególnie w kwestii aktywnego włączenia osób otyłych do społeczeństwa. Celem było również uczynienie tych niewidzialnych osób widocznymi.
Na czym najbardziej ci zależy?
Chcę zdekonstruować stereotypy dotyczące osób otyłych. Chcę pokazać, że można być grubym, inteligentnym, widocznym. Chcę pokazać, że można być otyłą kobietą i normalnie ewoluować w tym społeczeństwie. Chcę, żeby ludzie w miarę możliwości kwestionowali swoje dotychczasowe zachowanie.
Dlaczego według ciebie cześć społeczeństwa nie akceptuje osób otyłych?
Grubi to potwory, którymi nie chcemy być. Badania socjologiczne pokazują, że dzieci od 4 roku życia wiedzą, że bycie grubym oznacza odrzucenie. Myślę, że ludzie podświadomie wiedzą, że bycie grubym to degradacja, to brak możliwości awansu na stanowiska kierownicze wyższego szczebla, to także bycie na marginesie rynku randkowego. Ludzie myślą, że grubi nie mogą być lubiani ani pożądani i się tego boją. Istnieje również związek z chorobą. Ludzie boją się „chorych”. Na marginesie myślę również, że w podświadomości istnieje związek z moralnością i grzechami powszednimi lub głównymi. Grubym przypisuje się obżarstwo, lenistwo...
Czy uważasz, że żyjemy w świecie tyranii standardów? Dlaczego niby wszyscy mamy mieścić się w jakiś określonych normach?
Myślę, że tak. Tymczasem o ile ludzie lubią, by brać pod uwagę ich indywidualność, ich wyjątkowość, to też bardzo boją się odrzucenia, więc naginają się do obowiązujących standardów niezależnie od tego, czy uważają je za sprawiedliwe, czy głupie. Wyzwolenie się spod tyranii standardów jest wyzwoleniem się z grupy, a to legitymizuje odrzucenie.
W kwestii otyłości pojawia się również aspekt zdrowia. Bycie otyłym jest po prostu niezdrowe dla jednostki. Może zamiast dostosowywać świat do rozmiarów osób otyłych, lepiej byłoby, aby powstało więcej programów i inicjatyw uświadamiających ten problem, pomagających wyjść z otyłości. Może za mało mówimy we współczesnym świecie o nadmiernym konsumpcjonizmie?
Otyłość jest rzeczywiście czynnikiem ryzyka rozwoju wielu chorób metabolicznych, takich jak cukrzyca typu 2, nadciśnienie, zwiększony poziom cholesterolu, depresja, bezdech senny itp. To jest fakt. Dziś wiemy jednak, że choroby te to głównie choroby związane z siedzącym trybem życia, a osoby otyłe wiodące aktywny tryb życia są często zdrowsze niż osoby nieotyłe prowadzące siedzący tryb życia.
Z drugiej strony chciałabym wrócić do terminu „niezdrowe”, które zostało użyte w pytaniu. Kiedy używa się tego słowa, na grubych ciąży moralny ciężar. Tak, otyłość jest problemem zdrowia publicznego, jednak nie możemy też stygmatyzować osób otyłych. Nie wiemy, co kryje się za tą otyłością. Mogą być to zaburzenia odżywiania czy przemoc w dzieciństwie. U grubych ludzi odnotowuje się wzmożony współczynnik moralnego, fizycznego i seksualnego wykorzystywania.
Osobiście uważam, że rzeczywiście musimy zwalczać otyłość, ale nie poprzez stygmatyzację tych osób. Nie powinniśmy wyśmiewać osób otyłych i ich odrzucać... Musimy aktywnie zachęcać ludzi do porzucenia siedzącego trybu życia, ale również walczyć z ubóstwem. Jeśli pomożemy komuś schudnąć, ale on nigdy nie poprawi swojej kondycji społecznej, do niczego nie dojdziemy.
Co poszczególne jednostki czy rząd mógłby zrobić, aby osoby borykające się z otyłością czuły się lepiej w społeczeństwie? Jakie inicjatywy dałyby pozytywny impakt?
Myślę, że jest wiele rzeczy do zrobienia w odniesieniu do zatrudnienia i sposobu pracy działów zarządzania zasobami ludzkimi. Należy zatrudniać w zależności od umiejętności, a nie rozmiaru spodni. Myślę również, że w aspekcie zdrowotnym będziemy musieli pomyśleć o odpowiednim dostosowaniu sprzętu medycznego. Uwłaczającym jest wysyłanie osób bardzo otyłych do szkół weterynaryjnych w celu przeprowadzenia niektórych badań medycznych.
Musimy zrozumieć, że nieignorowanie osób otyłych w społeczeństwie, przełoży się na to, że będzie ich mniej. Stygmatyzacja otyłości sprawia, że tyjemy. I ta stygmatyzacja może zabić.
Rozmawiała: Marietta Przybyłek
Napisz komentarz
Komentarze