Byłeś w drużynie Margaret w programie „The Voice of Poland”. Czy już wtedy pojawił się pomysł na wydanie wspólnej piosenki? Jak przebiegała praca nad „Introwersjami”?
Do współpracy doszło już w trakcie programu. Na potrzeby tego widowiska stworzyliśmy wspólny singiel „Szept” z Gosią. Planowaliśmy, żebym po programie był w jej wytwórni. Natomiast tak się w moim życiu wtedy zadziało, że dużo spraw się nałożyło, może też trochę się wystraszyłem. I w pewnym momencie ta współpraca się ucięła. „Introwersje” powstały, gdy pewnego razu zjawiłem się u Gosi w domu. Usiedliśmy, porozmawialiśmy o życiu i o tym, jaki ten program miał na mnie wpływ. Oboje doszliśmy do wniosku, że jesteśmy introwertykami. I o tym jest właśnie ten utwór. Udało nam się połączyć siły i coś wspólnie stworzyć. To dla mnie zaszczyt, że jestem obecny na płycie Gosi.
Przesłuchałem już najnowszą płytę Margaret. Czekałem na nią, bo uwielbiam jej poprzedni album „Gaja Hornby”, który był zupełnie nowym otwarciem w jej karierze. „Maggie Vision” jest bardziej różnorodny, ale muszę powiedzieć, że jestem zachwycony właśnie „Introwersjami”. W mojej opinii to najlepsza piosenka na tym albumie. Powiedz, czy po twoim udziale w „The Voice of Poland” rozdzwoniły się telefony z propozycjami od różnych wytwórni? Jak to wyglądało?
Z niczym na własną rękę nie mogłem po programie ruszyć, bo trzymały mnie kontrakty z wytwórnią związaną z „The Voice of Poland”. Nie mogłem współpracować choćby z Margaret. To mnie trochę zdemotywowało. Nie mogłem pokazać, co czuję w sercu i co mi gra w duszy. Z racji tego, że jestem introwertykiem, trochę mnie to przerosło. Cieszyły mnie te wszystkie opinie i wsparcie od różnych ludzi po programie. Wiedziałem, że chcą usłyszeć coś nowego ode mnie, ale przez ten czas, kiedy byłem najbardziej zmotywowany, nie mogliśmy nic zrobić. Stwierdziłem więc, że zrobię sobie roczną przerwę i ruszę za jakiś czas. Zgadzam się z tym, że „Maggie Vision” jest bardzo różnorodne. Bardzo szanuję Gosię, że tak zmienia swój styl. To jest bardzo ciekawe i Stanislavvzdaniem brakuje na polskim rynku takiej świeżości.
Wiem, że nad swoim solowym singlem „The one” współpracowałeś razem z innym chłopakiem znanym z „The Voice of Poland”, z Jakubem Dąbrowskim. Powiedz trochę o tej waszej współpracy.
Z Kubą Dąbrowskim poznaliśmy się wtedy, kiedy w programie zaczęły się odcinki na żywo. Tak to już jest, że człowiek nie lubi tam zbytnio rozmawiać ze swoimi przeciwnikami: niby każdy czuje się jak wśród swoich przyjaciół, ale mimo wszystko unosi się powiew rywalizacji. Natomiast gdy poznałem Kubę, to od razu między nami zatrybiło. Zaczęliśmy z miejsca się rozumieć, dogadywać, śmiać się z podobnych rzeczy. Bardzo się lubimy. To też pomaga nam w tworzeniu muzyki. Cały czas utrzymywałem z Kubą kontakt i wiedziałem, że on bardzo rozwija się pod względem produkcji. Zawsze podobały mi się jego utwory i to, jak tworzy. Nagrałem z Kubą „You know” po prostu „for fun”. Dobrze nam się współpracowało, Kuba mnie rozumie i wie co chcę usłyszeć w piosenkach. Bardzo się cieszę, że mam go przy sobie, bo pewnie bez niego byłoby ciężko i nic by się nie działo. On też motywuje mnie, bo wierzy we mnie i na maksa mi pomaga. Miałem ogromne szczęście, że poznałem go w programie. Największy plus jaki wyniosłem z „The Voice of Poland” to znajomości.
Domyślam się, że śpiewasz od najmłodszych lat. Jakich miałeś muzycznych idoli w dzieciństwie?
Tak naprawdę zacząłem śpiewać na poważnie od technikum. Miałem wówczas jakieś 16-17 lat. Wtedy bardzo zafascynował mnie Shawn Mendes. On też był młodym chłopakiem i nagrywał przeróżne, fajne kawałki. Zawsze na moich playlistach był też Ed Sheeran. Myślę, że w mojej muzyce słychać, że wzoruję się na tych dwóch artystach. Chociaż to też się trochę zmienia. Jest tylu nowych artystów na rynku, że jest się na kim wzorować. Natomiast w moim głosie i stylu słychać, że wzoruję się na Mendesie i Sheeranie. To są też gwiazdy, które bardzo szanuję, bo pozostały bardzo skromne. Nie odbiło im i pozostali normalnymi ludźmi, a ich muzyka jest bardzo prawdziwa. To są moi idole do dziś i myślę, że tak pozostanie.
A czy ty, tak samo jak Shawn Mendes, odczuwasz już miłość swoich nastoletnich fanek? Chciałbyś być takim Shawnem Mendesem na polskiej scenie muzycznej? Idolem nastolatek? To przecież trochę kłóci się z byciem introwertykiem.
Rzeczywiście, trochę się to kłóci. Już podczas programu czułem się trochę jakbym był Shawnem Mendesem, idolem fanek. Nie chciałbym jednak trafiać ze swoją muzyką tylko do młodzieży, ale też do starszych ludzi. To też jest dosyć ciężkie brzemię, żeby być idolem tych nastoletnich osób. Sam nie wiem, jakbym się zachowywał, gdyby udało się coś więcej osiągnąć w muzyce. Chociaż myślę, że starałbym się pozostać wzorem i pokazywać, że warto być skromnym. Ja bym bardzo chciał być idolem nastoletnich dziewczyn. Nie ukrywam tego. Trochę to odczułem po programie, ale teraz już to raczej ucichło. Mam nadzieję, że znowu się zacznie.
Trzymam kciuki za twój rozwój i dalszą karierę, chociaż to jest trudny biznes. Konkurencja jest duża i różnie to bywa ze sławą. Gdyby ta muzyczna kariera nie poszła tak jakbyś tego chciał, to czy masz jeszcze jakiś plan B? Interesuje cię coś jeszcze poza muzyką?
Obecnie studiuję filologię angielską. Nie jest to być może bardzo ambitny kierunek, ale jest to kierunek, który lubię. Nie przeszkadza mi to też w pracy nad muzyką, bo przychodzi mi to dość łatwo. Obecnie nie mam planu B. Idę w tym momencie na żywioł. Jestem zmotywowany. Od niedawna mam dziewczynę, która mnie też wspiera i motywuje. Mam wielu ludzi, którzy mnie wspierają w tym, żeby ruszyć na całego z muzyką i coś tutaj zwojować. Jeśli to się nie uda, to będę szukać czegoś innego.
I w tym momencie niejedno nastoletnie serce pękło, bo Stanislavv oficjalnie powiedział, że ma już dziewczynę [śmiech]. Spytam jeszcze czy będziesz chciał spróbować swoich sił na Eurowizji. Chciałbyś tam wystąpić? To chyba doskonała platforma dla promocji swojej muzyki przed milionową widownią?
Nie chciałbym tego na początku swojej kariery. Musiałbym już trochę pobyć na scenie. Jeśli mam być szczery, to ja niezbyt interesuję się Eurowizją. Jest to na pewno fajna forma promocji swojej osoby. Natomiast jest to też duża odpowiedzialność, ponieważ reprezentujesz jednak swój kraj. Na pewno bym się bardzo stresował. Artysta jest też narażony na ogromną krytykę. Znam się osobiście z Alicją Szemplińską i wiem, że ona doświadczyła już wielu negatywnych komentarzy i ciążyła na niej duża presja. Ona sobie z tym świetnie radzi, ale nie wiem, czy ja bym sobie tym poradził jako introwertyk. Trzeba być już doświadczonym artystą, żeby na taki konkurs się udać. Może kiedyś zechcę, ponieważ jestem artystą, który reprezentuje ten nurt popowy. A pop przecież na Eurowizji króluje. Nie wykluczam tego, ale to nie jest też tak, że ja kiedykolwiek o tym marzyłem.
Marcin Wolniak – dziennikarz radiowy i prasowy, songwriter, na stałe współpracuje z Polskim Radiem Londyn i tygodnikiem „Cooltura”, absolwent dziennikarstwa na Uniwersytecie Opolskim, autor cyklu „Marcin Śpiewa z Gwiazdami”, w którym przeprowadza wywiady z gwiazdami polskiej sceny muzycznej, miłośnik Oscarów i Konkursu Piosenki Eurowizji
Napisz komentarz
Komentarze