63-letni Pan Krzysztof Gogolewski trafił do Poole Hospital w Dorset gdy jego stan uległ pogorszeniu po zakażeniu się koronawirusem, 16 lutego mężczyzna zmarł. Polak przez 12 lat pracował jako salowy na oddziale położniczym w tej samej placówce a wieść o jego śmierci mocno przygnębiła załogę lecznicy. Dyrektor - Debbie Fleming wyznała „Daily Mail”, że Pan Krzysztof był bardzo ceniony przez kolegów dlatego też w dniu jego pogrzebu postanowili złożyć mu hołd.
„Ukochany kolega oraz ciepły i wspaniały człowiek - będziemy za Tobą tęsknić Krzysztof”, napisano na koncie szpitala na Twitterze, opublikowano również film przedstawiający moment gdy kondukt pogrzebowy przejeżdża przed lecznicą – wtedy właśnie zebrany wzdłuż jezdni tłum zaczął oklaskiwać Polaka.
Hundreds of colleagues, friends and members of the public broke into spontaneous applause outside Poole Hospital today as we remembered Krzysztof Gogolewski, porter at St Mary’s maternity unit. A much loved colleague and a warm and wonderful man - we will miss you Krzysztof. pic.twitter.com/cLlxs3P7aY
— University Hospitals Dorset (@UHD_NHS) March 8, 2021
Pan Krzysztof miał zostawił żonę Małgorzatę, oraz tróję dzieci - Martę, Dominika, Bartosza i czwórkę wnucząt. ”To było niesamowite, zobaczyć tyle osób żegnających mojego ojca. Mama rozpłakała się, gdy ich wszystkich zobaczyła. To bardzo wiele dla nas znaczy”, powiedziała córka zmarłego mężczyzny dziennikarzom „Daily Mail”. "Mój brat Bartosz mieszka w Kalifornii i nie mógł tam być z nami, ale oglądał wszystko przez Zoom'a, ja trzymałam cały czas telefon uniesiony do góry by nic mu nie umknęło", dodała.
Rodzina sądzi, że Polak najprawdopodobniej zaraził się koronawirusem w pracy – miał kontakt z zarażonymi pacjentami, transportował również próbki pobierane podczas badań które dały wynik pozytywny.
Jak na ironię tuż przed wykryciem infekcji Polak miał otrzymał zaproszenie na szczepienie. Gogolewscy planowali wrócić do Polski za dwa lata, marzyli o małym domku przy plaży.
Napisz komentarz
Komentarze