Aleksandra Karpowicz (37 lat, Wielka Brytania)
Polska artystka, performerka
Co czujesz widząc Strajki Kobiet w Polsce?
Czuję skrajne emocje. Z jednej strony niebywałą frustrację, że w XXI wieku kobiety muszą wychodzić na ulice w czasie globalnej pandemii, żeby walczyć o swoje absolutnie podstawowe prawa i próbować wytłumaczyć światu, że są na tyle świadome, że powinny same o sobie decydować. Są to rzeczy dla mnie tak oczywiste, że gdy widzę, że ta walka ciągle trwa, czuję ogromna złość. Biorąc jednak pod uwagę to, na jakim etapie naszej kolektywnej świadomości jesteśmy, jak wygląda rzeczywistość, to patrząc na strajk kobiet czuję dumę, siłę i radość, gdyż kobiety powstają, jak ten Feniks z popiołów. Wreszcie mówią ,,nie”. Walczą o swoje prawa. W Polsce walczymy o te prawa od ponad 100 lat i nadal jesteśmy daleko od równości. Tak silny głos i wspólnota, to siła, której nikt nie zatrzyma. Daje mi to nadzieję. Walka o prawa kobiet toczy się nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Nasza kobieca energia musi wreszcie zostać wyzwolona, bo nie możemy dalej kontynuować życia w patriarchacie. Myślę, że to, co dzieje się w Polsce, wypływa na mnie bardzo emocjonalnie, choć nie mieszkam w niej już ponad 10 lat. Robię wszystko, co w mojej mocy, wspierając Strajk Kobiet poprzez różnego rodzaju kampanie czy też fundraising online.
W jaki sposób to, co się dzisiaj dzieje w Polsce, wpływa na ciebie jako artystkę?
Zdecydowanie to, co się dzieje w Polsce, wypływa na moją sztukę, której głównym tematem jest równość. To jest kolejny impuls, który pcha mnie w kierunku podążania tą tematyką. Zajmowanie się nią jest konieczne. Nie sposób pozostać obojętną na to, co się dzieje w Polsce, te prawa są odbierane również i mi.
Na ile fakt bycie kobietą cię określa?
W moim najnowszym filmie ,,Eleutherophobia – fear of freedom” mówię, że nie jestem kobietą. Nie jestem tym wszystkim, co mi się narzuca. Faktem jest, że posiadam ciało kobiety, ale nie godzę się na to, aby ten fakt determinował całe moje życie.
Wszystkie wierzenia i ideologie, bo to tak należy nazwać, sprawiają, że moje życie ma przebiegać w określony sposób, dlatego, że społeczeństwo odbiera mnie jako kobietę. Nawet jeśli ja nie chciałabym się tą kobietą czuć, czy nie chciałabym być dyskryminowana z racji bycia kobietą, nie mam tutaj nic do powiedzenia. W moim filmie prezentuję odrzucenie tych wszystkich rzeczy, które z góry nas definiują, jak płeć, orientacja, religia, poglądy polityczne, ponieważ nie chcę, żeby to definiowało moje życie oraz to, co mogę w nim robić, to czy mogę decydować o sobie samej, czy mam równe prawa.
Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że ponieważ społeczeństwo globalne widzi mnie jako kobietę i z tego tytułu nadaje mi do spełnienia pewne funkcje społeczne, chcę czy nie chcę, muszę przyjąć tę tożsamość kobiety, ponieważ muszę walczyć o prawa, które ktoś mi odbiera. Uważam natomiast, że doświadczenie życia w ciele kobiety nie powinno mnie w żaden sposób definiować.
Aleksandra Magryta (33 lat, Warszawa)
Feministka i aktywistką LGBT, trenerka antydyskryminacyjna, koordynuje działania Wielkiej Koalicji za Równością i Wyborem, pracuję w Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny
W jaki sposób wg ciebie słowa prezydenta Dudy o LGBT: „ próbuje się nam wmówić, że to ludzie, a to jest po prostu ideologia”, emisja w TVP filmu „Inwazja” czy zainicjowanie przez „Gazetą Polską” idei tworzenia ,,Stref wolnych od LGBT” wpłynęło na życie kobiet nieheteronormatywnych w Polsce?
Sytuacja osób LGBT jest w Polsce bardzo trudna. Jest coraz większe przyzwolenie na homo- i transfobię. Niestety ten bardzo przemocowy przekaz idzie z tzw. góry, czyli od partii rządzącej z prezydentem RP na czele. Jeszcze kilka lat temu nie przeszłoby mi przez myśl, że prezydent naszego państwa będzie tak otwarcie głosił mowę nienawiści wobec naszej społeczności. Niestety nasza rzeczywistość staje się z każdym miesiącem dosłownie coraz gorsza, a nawet coraz bardziej tragiczna.
Wpływ na to mają rosnące w siłę ruchy fundamentalistyczne, które napędzają falę nienawiści wobec osób nieheteronormatywnych. I tak się właśnie dzieje np.w kwestii tzw. stref wolnych od LGBT. Niestety, na palcach jednej ręki możemy policzyć w ilu województwach nie ma gminy czy powiatu, które nie uchwaliły homofobicznych deklaracji czy dokumentów. Jak czytałam niektóre z nich, to byłam przerażona – pojawiały się słowa jak np. homoterror. Nie rozumiem, jak tak można myśleć. Przecież osoby LGBT są praktycznie w Polsce niewidoczne, bo się boją, że znów dostaną na ulicy za to, że np. złapią za rękę swoją ukochaną osobę albo że znów im sąsiedzi będą grozić podpaleniem mieszkania za wywieszenie tęczowej flagi.
W jaki sposób odbierasz orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zaostrzenia praw aborcyjnych oraz reakcję władzy (partii rządzącej) na Strajk Kobiet? Do czego to według ciebie zaprowadzi?
Orzeczenie TK było samo w sobie dramatycznym punktem w historii ruchu kobiecego, bo wywołało falę lęku i niepewności. Codziennie dzwoniły i pisały do nas – Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny – kobiety przerażone, które były wówczas w ciąży i płód miał wadę letalną, więc defacto powinny mieć dostęp do legalnej aborcji. A niestety miały utrudniony dostęp do tego świadczenia, bo lekarze i lekarki bali się przeprowadzać aborcję, pomimo że pseudowyrok nie wszedł jeszcze wtedy w życie, a aborcja ze względu przesłanek embriopatologicznych była jeszcze wtedy legalna.
27 stycznia stał się dla nas najczarniejszym dniem w ostatnich 28 latach. Tego dnia orzeczenie zostało opublikowane w Dzienniku Ustaw, czyli aborcja stała się praktycznie nielegalna w Polsce. Dotychczas w naszym kraju było dokonywanych ok. 1100 legalnych aborcji, w tym 98% z powodu wad płodu.
Teraz lekarze będą się bać przeprowadzić aborcję z powodu letalnych wad płodu, gdyż grozi im za to do 3 lat więzienia. Kobiety muszą donosić ciążę, mimo że np. wody płodowe im odeszły zbyt wcześnie. Donoszenie takiej ciąży, w której płód nie ma szansy na przeżycie i zdrowe życie, jest dla kobiet wielką traumą.
Sytuacja jest naprawdę dramatyczna, ale szukamy wsparcia z zagranicy, aby kobiety mogły bezpiecznie przerywać ciążę. I oczywiście nie zostawiamy kobiet samych. Jesteśmy dla nich codziennie i zawsze mogą do nas zadzwonić. Jako federacja będziemy je wspierać.
W jaki sposób miniony rok wpłynął na twoje życie i co sobie o tym wszystkim myślisz?
Bardzo trudno żyć w kraju, w którym nasze prawa krok po kroku są rabowane. Z przerażeniem obserwuję, jak kolejne moje znajome mają stawiane zarzuty za sprzeciwianie sią naruszeniom praw człowieka w Polsce. Ja też się boję. Boję się, że po raz kolejny ktoś mnie zaatakuje na ulicy, bo jestem lesbijką, albo że po raz kolejny dostanę wiadomość z groźbą śmierci jeżeli nie przestanę walczyć o prawa kobiet.
Wiele razy słyszałam od przyjaciół, którzy wyemigrowali: ,,Ola, wyjeżdżaj z Polski, za granicą będzie ci lepiej”. Ja jednak nie chcę wyjeżdżać, tu jest moje miejsce. Nie chcę być zastraszona i uciekać. Wierzę w to, że jeszcze będzie dobrze i nie będę się bała być sobą w Polsce.
Dorota Chałat (56 lat, Koszalin)
Feministka. Inicjatorka i koordynatorka Koszalińskiego Centrum Praw Kobiet, prezeska Stowarzyszenia Era Kobiet, radna Rady Miejskiej w Koszalinie.
Jak odbiera pani sytuację kobiet w Polsce ponad 100 lat po nadaniu Polkom praw wyborczych?
100 lat to bardzo długi okres i można przez pryzmat wydarzeń XX i XXI wieku mówić o ewaluacji i dewaluacji praw określających pozycję kobiety. Prawa kobiet nie ograniczają się tylko do postawienia krzyżyka na karcie wyborczej, prawa zagwarantowane czy też odebrane kobietom kreują naszą sytuację na wielu płaszczyznach. Niestety, lista rzeczy, które wymagają regulacji, jest nadal długa i skutecznie zamykana przez rząd, Trybunał Konstytucyjny czy Sejm. Liderki ruchów prawicowych nienawidzą kobiet myślących, niezależnych i świadomych sytuacji politycznej i swoich praw, bo takie kobiety stanowią zagrożenie dla wzmacniającego się katototalitaryzmu.
Jakie emocje drzemią w pani – patrzącą na liczne Strajki Kobiet? Czy jest mimo wszystko w pani nadzieja na to, że sprawy przyniosą pozytywny efekt?
Drzemie we mnie wachlarz emocji. Przede wszystkim Strajki kobiet pokazały, jaką siłę stanowią w Polsce kobiety i jak dobrze potrafią się zorganizować. Obudziła się cała Polska i mam nadzieję, że to przebudzenie będzie trwało, gdyż inaczej, tak jak w średniowieczu, będą na stosach palić „postęp” i „wiedzę”. Niekonstytucyjny Trybunał odebrał wybór nie tylko kobietom – odebrał je całym rodzinom i skazał ciężko chore dzieci na okrutne cierpienie i śmierć w męczarniach. Potraktowano kobiety, jak potwory bez duszy, które marzą tylko, aby się „skrobać”, taka decyzja była zawsze ostatecznością podpartą szeregiem badań. W prezencie dostałyśmy „pokoje płaczu” i wirtualne hospicja, można powiedzieć: „morze miłości” od kadry rządzącej. Nadzieja umiera jednak ostatnia…
W jaki sposób doświadczenie pandemii wpłynęło na pani życie? Jakie ma pani przemyślenia po minionym roku?
Pandemia zmieniła wiele rzeczy i pokazała, że zdrowie jest najważniejsze. Wskazała, także nieudolność rządzących i wykorzystanie poważnej choroby do powolnego wprowadzenia systemu totalitarnego i zabicia demokracji. To, co budowali nasi przodkowie, jest niszczone pod pretekstem walki z wirusem. Przed nami wiele ciężkiej pracy i starań, aby Polska nie była zaściankiem Europy.
Katarzyna Kwiatkowska-Dzialak (51 lat, Londyn)
Dziennikarka, Specjalistka PR
Jak odbiera pani to, co wydarzyło się w minionym roku w Polsce, czyli zaostrzenie praw aborcyjnych?
Jestem nawróconą katoliczką. Najbardziej bolały mnie demonstracje w Warszawie, miasta z którego pochodzę. Lecz nie tylko w Warszawie, ale w innych regionach Polski, tłumy kobiet protestowały na ulicach, część z nich z małymi dziećmi, a na transparentach miały napisane hasła, które w mojej opinii godziły w ich godność człowieka. Te wulgarne treści tak dumnie wznoszone i skandowane zupełnie nie są zgodne z moim sumieniem. Współczuję im bardzo, ponieważ te kobiety w moim mniemaniu nie znają prawdy, nie wiedzą co mówią, mają oczy i serca zamknięte. Jestem przeciwko aborcji, a piąte Słowo Boga do człowieka „nie będziesz zabijał" jest wciąż aktualnym, pomimo że świat mówi inaczej. Świat, który ma tendencję do oszukiwania nas, chociażby w nazewnictwie, umniejszając znaczenie życia poczętego, jakim jest człowiek. A faktem jest, że to jest maleńkie dziecko, które w łonie kobiety nazywane zarodkiem, a w następnym okresie płodem, jest wciąż maleńkim człowiekiem, którego nikt nie ma prawa zabijać. I dlatego nie może być wyborem człowieka, czy dokonam zabójstwa czy go nie dokonam, ponieważ jest to morderstwo. Niezmiernie ubolewam, że młode kobiety uczestniczą w demonstracjach przed kościołami, najwidoczniej zapominając, że przykazania Boże są niezmienne jak i pochodzą od samego Boga. Jak wiemy, Mojżesz otrzymał te świadectwa spisane ręką Boga na kamiennych tablicach na górze Synaj. Chrystus udoskonalił dekalog prawem miłości, zapisując go już nie na tablicach, ale w naszych sercach poprzez Sakrament Chrztu Świętego. Dlatego też odwołuję się do naszych sumień, abyśmy nie zamykali naszych serc i wsłuchiwali się w głos Boga a nie świata i jego cywilizacji śmierci. Wybierzmy miłość!
W swojej wypowiedzi odnosi się pani głównie do przesłanek religijnych, ale przecież nie wszyscy w Polsce są katolikami. Czy to nie jest tak, że każda kobieta powinna mieć możliwość wyboru, zgodnego z jej sumieniem i poglądami?
Orędzie miłości Chrystusa jest dla wszystkich, tak jak nadzieja zbawienia dla dzieci zmarłych bez chrztu. Gdybyśmy kierowali się sumieniami, zamiast je „ogłuszać”, nigdy nie doszłoby do zabicia dziecka w łonie matki. Bóg stworzył człowieka, który jest z natury dobry, potrafiący rozróżniać dobro od zła, niezależnie od wiary. Mamy jednak wolną wolę i samodzielnie podejmujemy decyzje, w którą stronę chcemy iść. Jeżeli jednak wybieramy śmierć, wybieramy dla siebie również śmierć duchową i z nią związane wszelkie konsekwencje. Należy naprawdę zapłakać nad cywilizacją tego świata, gdy zastanowimy się nad tym, do czego doszliśmy, zabójstwo nazywając wyborem.
Pola (12 lat, Warszawa)
Czy interesuje cię to, co się dzisiaj dzieje w Polsce w kontekście praw kobiet i czy czujesz, że są to sprawy, które dotyczą cię bezpośrednio?
Tak, zdecydowanie interesuje mnie teraźniejsza sytuacja kobiet w Polsce, ponieważ chciałaby mieć wybór i podstawowe prawa człowieka, których niestety nie posiadam. Uważam, że sytuacja dotyczy mnie bezpośrednio, gdyż odebrana została mi możliwość wyboru, możliwość decydowania w pełni o moim ciele.
Co myślisz widząc na ulicach liczne Strajki Kobiet?
Widząc to, co się dzieje na ulicach, myślę o tym, jak bardzo chciałabym tam być, razem z protestującymi, ponieważ potrzebuję być częścią tego, co się dzieje. Strajki Kobiet są świetną inicjatywą, a rząd podchodzi do tematu w sposób niekompetentny. W moim odczuciu próbuje wmówić społeczeństwu, że jakieś ,,feminazistki znowu atakują” i robi z tych protestujących osób wariatów, dziewczynki z niebieskimi włosami, które szczekają na policjantów. Uważam, że jest to niebywałe. Rozumiem całkowicie osoby, które pomimo pandemii wychodzą na ulicę, żeby walczyć o swoje prawa.
Jaka Polska ci się marzy?
Marzy mi się Polska, w której nikt nie będzie zabijany na rogu ulicy za to, jak wygląda albo kogo kocha. Marzy mi się Polska, w której rząd myśli racjonalnie. Marzy mi się Polska, w której można być naprawdę wolnym. Chciałabym, aby nikt nie wychodził na ulicę ze strachem, że zostanie zgwałconym lub napadniętym. Chciałabym, żeby w naszym kraju nie było okropnej kultury gwałtu, bo to nigdy nie jest wina ofiary. A ofiarą może być każdy.
Co myślisz o minionym roku (pytam w kontekście doświadczenia pandemii i edukacji zdalnej)?
Myślę, że to był niezwykle stracony rok. Oczywiście każde nowe doświadczenie, również pandemia koronawirusa, czegoś nowego nas uczy. Straciliśmy natomiast mnóstwo wspomnień, wiele osób podupadło na zdrowiu psychicznym i fizycznym. Straciliśmy dużo, jeśli chodzi o kontakty z innymi ludźmi. Rozleniwiliśmy się, pandemia zdecydowanie wpłynęła na naszą produktywność. Uważam, że jak to wszystko się skończy, to nie będziemy funkcjonować tak samo, jak przedtem. Od nowa będziemy musieli nawiązywać kontakty społeczne i uczyć się tego, aby nie bać się, że ktoś nas czymś zarazi. Był to zdecydowanie rok trudny i stracony w większości, natomiast towarzyszyły mu i te dobre doświadczenia.
Maja Staśko (Poznań)
Aktywistka, publicystka, autorka książki ,,Gwałt to przecież komplement. Czym jest kultura gwałtu?" oraz współautorka książki ,,Gwałt polski".
Co myślisz o tym, że w Polsce wciąż toczy się debata na temat słuszności wprowadzenia do szkół edukacji seksualnej? Jak myślisz, jaki ma to wpływ na życie młodych kobiet w Polsce?
Brak edukacji seksualnej w szkołach jest niesamowicie szkodliwy i krzywdzący dla absolutnie każdej osoby, zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn. Prowadzi to do tego, że ludzie są krzywdzeni – bezkarnie, a czasem nieświadomie. Nie uczymy dzieci, czym są granice, czym jest nasze ciało i że mamy prawo, żeby robić to, co dla nas jest przyjemne albo żeby nie zgadzać się i stawiać opór, kiedy dzieje się coś nieprzyjemnego dla naszego ciała. Brak edukacji seksualnej jest wyrokiem dla każdego dziecka na możliwość doświadczenia przemocy seksualnej. Jest to coś strasznego, bo w ten sposób pedofile wykorzystują brak edukacji seksualnej. Nie wiem, ile razy będzie jeszcze trzeba to powtarzać, ale brak edukacji seksualnej sprawia, że gwałty są bardzo częste, że jedna na pięć kobiet w Polsce według badań Fundacji STER-u doświadczyła gwałtu w swoim życiu. Codziennie piszą do mnie osoby, przede wszystkim kobiety, które doświadczyły przemocy seksualnej, molestowania w życiu dorosłym czy też w dzieciństwie. Zdarza się, że odzywają się do mnie dziewczyny, które nie wiedziały, że to, czego doświadczyły, było gwałtem, albo myślały, że to, co się wydarzyło, wynikało z tego, że źle zareagowały. Gdyby edukacja seksualna nie była spychana w naszym kraju do tematów tabu, osoby skrzywdzone miałyby o wiele większą szansę na otrzymanie pomocy psychologicznej i fizycznej. Tymczasem osoby, które powinny dostawać wsparcie od państwa, czują się często winne tego, czego doświadczyły, mają silne wyparcie albo brak świadomości, że spotkała je krzywda. Kobiety często nie zdają sobie sprawy z tego, że jeśli partner w trakcie seksu zdejmie prezerwatywę bez zgody kobiety, to jest to zgwałcenie, gdyż pierwotnie umowa była na seks z zabezpieczeniem, a nie bez niego. Kobiety nie zdają sobie sprawy, że gdy są totalnie nietrzeźwe na imprezie, to nikt nie ma prawa ich dotknąć. Jeśli to zrobi, to będzie to molestowanie, a jeśli będzie je penetrował lub dotykał w miejsca intymne, to będzie to gwałt. Często ludzie będący w małżeństwie nie mają świadomości, że i w nim możliwy jest gwałt. Każdy stosunek bez zgody to gwałt. Są to rzeczy, o których się nie uczymy, których nie wiedzą zarówno dziewczynki, kobiety, jak i chłopcy, a później mężczyźni. Czasem ich działania, które krzywdzą innych, wynikają z niewiedzy. To wszystko sprawia, że brak edukacji seksualnej jest po prostu śmiertelnie niebezpieczny. A wszystko to dlatego, że żyjemy w świecie, w którym seksualność jest bardziej kontrowersyjna niż gwałt. Żyjemy w świecie, gdzie konserwatywni ludzie wolą nie przełamać tematu tabu, jakim jest seks, kosztem czego wolą nie nauczać, czym są granice, czym jest zdrowy stosunek, zdrowa relacja, przez co skazują część z dzieci na gwałt czy też molestowanie. Uczy się nas, że samogwałt to zło, za które jesteśmy winne – a nikt nas nie uczy, że gwałt to zło i nie jest naszą winą.
Co myślisz o kwestii zaostrzenia praw aborcyjnych w Polsce? Jak to wpływa na twoje życie?
Zaostrzenie prawa aborcyjnego jest strasznym ciosem. Ale sytuacja, jeśli chodzi o aborcję w Polsce, była bardzo zła już od 30 lat. Była ona nazywana ,,kompromisem aborcyjnym”, choć tak naprawdę był to kompromis pomiędzy Kościołem katolickim a konserwatywnymi politykami. Nie miało to nic wspólnego w kompromisem, a przede wszystkim z głosem osób, których dotyczy aborcja, czyli osób, które mogą zajść w ciążę. Wzmacniające jest to, że tak wiele osób postanowiło wyjść na ulice, z tak wielu miast czy wsi. Setki tysięcy osób protestujących na ulicach, a jeszcze więcej wzięło udział w demonstracjach online. Czuję się o tyle dobrze, że znam numer pomocy ,,Aborcja bez granic” (+48 22 29 22 597), który jest numerem oddolnego wspierania się, dawania sobie solidarności i bycia razem, tego wszystkiego, na co nie zawsze możemy liczyć ze strony państwa.
Zuzanna Wędrowska (31 lat, Londyn)
Freelancerka
Jak odbierasz to, co wydarzyło się w minionym roku w kontekście praw kobiet w Polsce?
Nie mam skrajnego poglądu w tym temacie, natomiast obecna sytuacja w Polsce jest dla mnie przerażająca i czuję się rozdarta. Odczuwam lęk z powodu tego, jak zostaliśmy podzieleni, jak zostały podzielone kobiety i Polacy. Przeszkadza mi to, że ten temat został poruszony w czasie pandemii, gdy było dużo innych ważnych rzeczy, którymi należało się zająć priorytetowo. Do tej pory mieliśmy kompromis, który dobrze się sprawdzał. Mam niestety także wrażenie i obawę, że cała ta sytuacja mogła zostać sprowokowana celowo w innym niż prawa kobiet, dużo bardziej trywialnym interesie polityków i partii.
Jaki stosunek masz do Strajków Kobiet?
Sama nie uczestniczyłam w żadnym strajku. Z jednej strony mam wyrzuty sumienia, bo nie chciałabym być zrozumiana jako osoba, która nie solidaryzuje się ze swoją płcią, jest wręcz przeciwnie, ale z drugiej strony, uważam, że temat aborcji jest tak głęboki i tak skomplikowany, że ta forma protestu zagłusza ważne aspekty tej dziedziny, który wymaga tak wielu jeszcze dyskusji, a nawet i badań naukowych, żeby znaleźć jakiś kompromis. Czuję także, że protestujace kobiety mają różniące się poglądy, niektóre są za całkowitym prawem do aborcji przez cały okres jej trwania, a inne np. do któregoś miesiąca, ale wszyscy stają ramię w ramię, co pozwała ich przeciwnikom je zaszufladkować. Dlatego boję się protestować, bo nie chce być źle zaszufladkowana, moje poglądy są tak nieoczywiste jak nasza wiedza i dyskusja na ten temat. Pozostaje tyle pytań chociażby czy będziemy tłamszone, zastraszane i zmuszone do nielegalnych i ryzykownych dla zdrowia działań czy też będziemy nadużywać swoich praw i wpadniemy w degrengoladę moralną? Wymaga się od kobiet, aby opowiedziały się po jednej albo po drugiej stronie, a ja uważam, że jest jeszcze wiele pytań, na które musimy odpowiedzieć. Wrzucanie wszystkich strajkujących kobiet do jednego worka jest błędem.
Czy te protesty nie są właśnie walką o to, żeby każda z kobiet miała możliwość dokonania indywidualnego wyboru, a tymczasem część z nich została przyparta do muru?
Tak, zgadzam się, że kobiety zostały przyparte do muru. Zarzuca się kobietom, feministkom, że protestują w sposób pozbawiony klasy, że zdarzały się akty wandalizmu, agresja i wulgarność, na co też trzeba spojrzeć z różnych perspektyw. Istnieją głosy, które mówią, że stoją za tym różnego rodzaju prowokacje, podstawieni ludzie czy zaplanowane działania... W każdej historii jest ziarno prawdy. Z pewnością w ogromnej mierze jest to po prostu krzyk bezradności i walka tym, co mamy w zanadrzu i co zostało nam dane, czasem są to niestety tylko widły zamiast dyplomacji. Sama mam póki co tylko widły, więc siedzę i myślę jak wykombinować coś lepszego, czego w końcu będę mogła śmiało i publicznie użyć, abym nie została zlinczowana. Wciąż uczymy się swojego głosu i wpływu na rzeczywistość, to wcale nie jest takie łatwe.
Napisz komentarz
Komentarze