Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Muzyka jest dla mnie całym moim życiem, jest wędrowką po ziemi, sposobem na życie

W muzyce bardzo lubię różnorodność: różne kolory, różne rodzaje gitar. Gram sercem. Najważniejsza dla mnie jest warstwa emocjonalna, gdyż muzyka to język serca, a to, jakimi gatunkami ją tworzysz: jazzem, bluesem, rockiem, soulem – jest na drugim planie. Cała ta matematyka i nazewnictwo nie mają dla mnie znaczenia, uprawiam tzw. Muzykę niemodną, ale osobiście uważam, że prawdziwa muzyka to ta, kiedy gramy językiem serca, tak jak dawniej robili to kompozytorzy klasyczni – mówi Czesław Kazimierek, polski muzyk z Wysp Brytyjskich.
Muzyka jest dla mnie całym moim życiem, jest wędrowką po ziemi, sposobem na życie

Autor: Fot. Arch. Czesław Kazimierek

 

Witaj. Jak radzisz sobie w trudnym okresie lockdownu?
Witaj serdecznie, bardzo mi miło za uznanie i dziękuję bardzo za zaproszenie. Żyjemy obecnie w trudnych czasach dla wszystkich, niezależnie od tego co robimy – wszyscy zmagamy się z okresem pandemii, tęskniąc za powrotem do normalności. Nie jest łatwo funkcjonować jako muzyk, kiedy wszystkie miejsca na świecie do koncertowania są zamknięte. Obecnie dzielę się wiedzą z moimi studentami, uczniami, ucząc gry oraz teorii muzyki oraz pracuje nad nowym albumem. Oczywiście płyty się sprzedają, ale nie w takim zakresie jak na koncertach, więc tak naprawdę mamy czas muzycznej wegetacji z korzyścią dla nowych utworów, ponieważ ten czas jest im poświęcony. Nie narzekam, bo można tak funkcjonować, ale nie na długo, bo nie wyobrażam sobie świata muzyki bez koncertów, tzw online występy niczego nie zastępują, brakuje tam wszystkiego, co można poczuć na live concerts. 

Muzyka, którą tworzysz jest bardzo wysublimowana, klimatyczna, jazz, blues... Dlaczego w swojej twórczości postawiłeś akurat na ten kierunek?
W muzyce bardzo lubię różnorodność: różne kolory, różne rodzaje gitar. Gram sercem. Najważniejsza dla mnie jest warstwa emocjonalna, gdyż muzyka to język serca, a to, jakimi gatunkami ją tworzysz: jazzem, bluesem, rockiem, soulem – jest na drugim planie. Cała ta matematyka i nazewnictwo nie mają dla mnie znaczenia, uprawiam tzw. Muzykę niemodną, ale osobiście uważam, że prawdziwa muzyka to ta, kiedy gramy językiem serca, tak jak dawniej robili to kompozytorzy klasyczni. Oczywiście, współcześnie jest wielu uznanych muzyków, którzy podobnie myślą. Lubię jazz, blues, ale lubię też rockowy pazur. Tak samo lubię grać na akustycznych i elektrycznych gitarach, więc nie mógłbym grać tylko jednego nurtu. Dla mnie istnieją tylko dwa gatunkach muzyczne, muzyka dobra – ta emocjonalna oraz ta, w której jest tylko matematyka, czyli ta nastawiona obecnie na modę i zysk.

Jak zaczęła się twoja przygoda z muzyką? 
Gitarą zainteresowałem się, kiedy byłem bardzo młodym chłopakiem i jak większość moich rówieśników szukałem sposobu na zabawę, nie traktowałem tego w kategoriach zawodu. Dopiero po kilku latach nauki oraz graniu w kilku zespołach, poznałem parę zawodowych muzyków, którzy pomogli podjąć decyzję, aby robić to zawodowo. Jedną z tych osób był Jarek Śmietana, a później kilka prywatnych lekcji u Mike’a Sterna oraz Erica Johnsona, którzy poukładali moją grę oraz uświadomili, na co zwracać uwagę i co jest ważne. 

Jesteś aktualnie w trakcie przygotowywania swojego trzeciego albumu. Zdradź, proszę, trochę tajemnic odnośnie tego projektu...
Kilkanaście lat temu podjąłem decyzję, że czas już, aby nagrać swój pierwszy album, pod którym będę mógł się podpisać. Zaprosiłem do współpracy kilku fajnych ludzi, z którymi nagrałem „Moje Życie”, kierując się zasadą: najpierw człowiek, potem muzyk (płyta pojawiła się na rynku nakładem Digirec, latem 2013 roku). Niestety, nie był to dla mnie dobry czas w sferze prywatnej: śmierć matki, rozwód oraz choroba nie pozwoliły mi na jej promocję oraz koncertowanie. Dusząc się od własnych myśli i będąc sfrustrowany, że aby zaistnieć na rynku muzycznym w Polsce nie wystarczy talent, podjąłem decyzję, aby wyjechać do UK i zacząć wszystko od zera.

Mieszkasz w Peterborough. Udowadniasz tym samym, że muzykę na najwyższym poziomie w UK można tworzyć z sukcesem także poza Londynem. Czy w twoim przypadku to umiejscowienie jest czymś co pomaga, czy jednak – w praktyce – wiąże się to z komplikacjami? 
Przyjazd do Peterborough nie był przypadkowy, tu mieszkają moi synowie, za którymi bardzo tęskniłem i obecnie mieszkam z młodszym, natomiast starszy już samodzielny, ukończył studia z wyróżnieniem i świetnie sobie radzi. Nie było łatwo na początku, nie znając nikogo nie wiedziałem, gdzie się poruszać, trafiając na nieuczciwych ludzi, ale wierzyłem, że to tylko stan przejściowy. Imałem się różnych zajęć jak większość z nas, którzy przyjechali tu za lepszym życiem. Po kilku latach pobytu miałem już tu swoją autorską szkołę nauki gry na gitarach, kilka solowych akustycznych koncertów oraz poznałem fantastycznego brytyjskiego gitarzystę Michaela Casswella. Kiedy wróciły energia oraz siły i chęć do życia – postanowiłem napisać materiał na drugą płytę, i latem 2018 powołałem do życia nowy skład i nagrałem w Krakowskim Studio Centrum album „Time”.
Wracając jeszcze do swojej pierwszej płyty, chciałem nadmienić, że ku mojemu zaskoczeniu bardzo dobrze sprzedawała się w UK. I otrzymywała coraz lepsze recenzje. Dzięki temu poznałem wcześniej wymienionego gitarzystę i wielu innych muzyków oraz ludzi z branży muzycznej. Jakość oraz urodę tej muzyki uświadomił mi mój przyjaciel z Polski, wspaniały człowiek, wybitny znawca muzyki, recenzent, historyk, kustosz, pisarz, dziennikarz – dr. Jacek Kurek, który w audycji „Noc nie bez końca” w radio Katowice promując moją płytę zastosował ciekawy zabieg i pomieszał moje kompozycje z utworami innych artystów rangi światowej i wtedy zobaczyłem, jak odbiorcy reagują na moją muzykę. Pamiętam jego słowa do dziś: „Czesław, twoja muzyka jest nietuzinkowej urody i miłej, żadnych kompleksów, graj i rób wszystko, aby ta muzyka docierała do ludzi”. Płyta „Moje Życie" sprzedała się w całym nakładzie i efektem tego wznowiliśmy produkcję z nową, odświeżoną okładką i nadal ma zainteresowanie. Album „Time” został nagrany z innymi muzykami i w trakcie tej sesji nawiązałem bardzo dobre relacje z Andrzejem Ruskiem, który nagrał partie gitary basowej. Płyta ta ma coraz lepsze recenzje nie tylko w UK, ale w kilku krajach Europy, Azji oraz w USA, a obecnie jest emitowana w wielu stacjach radiowych UK, Japonii, Chin, USA; za pośrednictwem Jeffa Silvermana dostała się do stacji radiowej INST Los Angeles oraz do pana Steve’a Vai, z którym rozmawiamy na temat dystrybucji nowej płyty w USA. Oczywiście w Polsce też płyta ma się dobrze, czego dowodem jest recenzja w „Teraz Rock”, napisana przez samego guru Wiesława Weissa. Cztery gwiazdki na pięć możliwych! Gorąco polecam tę lekturę, pan Weiss wychwycił te niuanse, które wyróżniają moją muzykę. Obecnie pracuję, a właściwie dopieszczam kompozycje na trzeci album, muzykę napisałem w zeszłym roku, zajęło mi to około sześć miesięcy, ale płyta ta będzie bardziej rozbudowana niż wcześniejsze. Do współpracy zaprosiłem muzyków z różnych stron świata oraz orkiestrę smyczkową do kilku utworów; będzie 11 kompozycji w tym dwie suity, będzie więcej piosenek, ale nie zabraknie tego, z czego jestem już znany, czyli muzyki instrumentalnej. Pojawią się nowe instrumenty, będę wykorzystywał po raz pierwszy gitarę siedmiostrunową, która została zbudowana specjalnie dla mnie przez Kiesel Custom Guitars, za co dziękuję bardzo Jeffowi Kieselowi, dziękuję również firmie Maton, która zaopatrzyła mnie w cudowny akustyczny instrument, który zabrzmi na nowym albumie. Prace już trwają, rozmawiam z muzykami, rozpisuję partytury, okładkę do płyty maluje pani Katrina Sadrak, która jest autorką okładki do płyty „Time”. Plan mamy taki, aby wyprodukować tę płytę do jesieni tego roku, ale zdajemy sobie sprawę, że czas pandemii na wiele nie pozwala. Jak już wcześniej wspominałem, cenię sobie współpracę z Andrzejem Ruskiem, który nagrał w swoim życiu ponad 200 albumów oraz koncertował z wieloma artystami, jak Keb Mo, SBB, Józek Skrzek, Antymos Apostolis, Ewa Bem, Irek Dudek Band i wielu innych. I tym razem również planujemy wspólnie nagrać nowy album i w końcu zagrać koncerty. Bardzo sobie cenię również znajomość z Michaelem Casswellem, z którym zagrałem kilka jam-koncertów i zamierzaliśmy nagrać wspólnie kilka utworów, ale niestety jego przedwczesna, tragiczna śmierć nie pozwoliła na to. Reasumując ten trudny dla nas muzyków czas, dobra muzyka mimo przeszkód znajdzie odbiorców i uznanie, ale koncertów potrzebujemy wszyscy i bardzo za tym tęsknimy. 

Dla wielu osób jesteś wzorcem. A jest ktoś, na kim sam wcześniej się wzorowałeś?
Każdy muzyk na swojej drodze spotyka nauczycieli, kogoś –  kogo naśladuje, wszyscy tak postępujemy, kopiujemy naśladując innych i gramy tak przez wiele lat, aż do momentu, kiedy uświadamiamy sobie, że świat nie czeka na kolejną kopię, ale na coś innego. Moja przygoda z muzyką to lata 70. i 80. Led Zeppelin, Jimi Hendrix, Pink Floyd, Dire Straits, Eric Clapton i inni wykonawcy z tamtej epoki to pierwsi moi nauczyciele, wzorce, uczyłem się grać utwory i kopiowałem solówki gitarzystów, później zainteresowałem się jazzem oraz bluesem i tak pojawili się nowi nauczyciele, jak Larry Carlton Robben Ford, Mike Stern, Eric Johnson i wielu innych; i tak  grałem i znowu kopiowałem – trwało to wiele lat, aż zrozumiałem, że aby zaistnieć i mieć coś do powiedzenia, muszę odnaleźć swój własny głos.

A czym jest dla ciebie muzyka sama w sobie? 
Myślę, że te ponad trzydzieści lat przygody z gitarą dały mi odpowiedź na to, gdzie jest mój ton i dlaczego dopiero teraz zrozumiałem, gdzie go szukać. Tutaj zwracam się do wszystkich adeptów gitary, ton dźwięku jest w was, nie w sprzęcie, na którym gracie. Jeśli to zrozumiecie, przestaniecie przerzucać tony sprzętu i gitar w poszukiwaniu Grala. Oczywiście, należy posiadać dobry instrument, dobry wzmacniacz, ale nie należy przesadzać. Przede wszystkim codzienna gra, praktyka i znajomość teorii muzyki i harmonii. Nie ograniczajcie się do jednego stylu, uczcie się jazzu, niekoniecznie musicie go grać, ale pomoże wam to wiele zrozumieć. Mieszkam w Peterborough, bo z wiadomych powodów tu przyjechałem, ale nie przeszkadza mi mieszkanie w małym mieście, aby odnosić sukcesy w UK. Oczywiście, trzeba bywać w Londynie, bo to okno na świat, ale również w Cambridge, Stamford i innych małych miasteczkach, bo tam również są wasi odbiorcy. Nie ma znaczenia, czy mieszkacie w małym mieście czy w metropolii, dobra muzyka znajdzie kanały, aby dotrzeć do odbiorców. Anglia to piękny kraj i z wielkimi możliwościami do robienia muzyki na wysokim poziomie. Jeśli jesteście autentyczni i macie coś do powiedzenia, posiadacie swój ton, to jest tylko kwestią czasu zanim osiągniecie sukces i uznanie. Muzyka jest dla mnie całym moim życiem, jest wędrowką po ziemi, sposobem na życie, wszystkie moje kompozycje to historia mojej wędrówki, którą wyrażam za pośrednictwem dźwięków. Staram się dotrzeć do słuchacza na poziomie emocjonalnym, aby poruszyć jego pokłady wrażliwości, aby otworzył się na dialog z samym sobą. Mój obecny stan uduchowienia muzycznego jest już bardzo mocno rozwinięty i myślę, że podążam we właściwym kierunku.

Jakie masz plany i cele na przyszłość, i gdzie można szukać informacji o tobie i twojej działalności? 
Jestem obecnie skoncentrowany, aby nagrać i wyprodukować nowy album, jeśli tylko życie wróci do normalności to zaczniemy planować koncerty, aby móc w pełni dać radość słuchaczom i sobie. Moją muzykę można zakupić cyfrowo na platformach streamingowych Amazon iTunes, Apple, Spotify Deezer i innych. Jest na YouTubie. Można zakupić ją wraz z dedykacją bezpośrednio u mnie za pośrednictwem Facebooka. Można też ją nabyć w PL w sklepach Promusica.pl, Provinyl.pl. Jeszcze raz dziękuję za zaproszenie i życzę wszystkim zdrowia i powrotu do normalnych czasów. Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia na przyszłych koncertach!

 

Rozmawiał: Dariusz A. Zeller


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama