Przy tworzeniu wystaw współpracowali z największymi światowymi galeriami targami sztuki i domami aukcyjnymi w Paryżu, Londynie, Nowym Jorku, San Francisco, Chicago, Miami, Meksyku czy w Abu Dhabi. Założyciel firmy Łukasz Sokół w wywiadzie z Mariettą Przybyłek opowiada o drodze do sukcesu, wyzwaniach jakie stawia świat sztuki oraz planach na przyszłość.
Czym zajmuje się firma InstallArt?
Zajmujemy się instalacją oraz produkcją dzieł sztuki i wszystkim tym, co dotyczy prowadzenia galerii oraz samych wystaw. Współpracujemy globalnie z artystami i galeriami w całym procesie przygotowywania dzieł sztuki do prezentacji. Często nasze działania rozpoczynają się wraz z narodzeniem się pomysłu u artysty czy wraz z pomysłem wystawy. Świadczymy kompleksową usługę, począwszy od planowania, przez realizację, aż po ewentualną sprzedaż dzieł sztuki i instalowanie ich w domu klienta lub w muzeum.
Uczestniczymy w całym procesie organizowania wystaw i ich turnée. Nie wszyscy artyści pomimo genialnych pomysłów mają wysoki zmysł techniczny; bywa, że dzieło sztuki poza tym, że ma pięknie wyglądać, musi też pełnić jakąś funkcję, stać czy być zawieszone – tutaj pojawiamy się my. Jako InstallArt jesteśmy w stanie sprostać każdemu wyzwaniu.
Jak wygląda więc wasza praca od strony praktycznej?
Każda wystawa jest inna, często na jej potrzeby musimy odpowiednio zaadaptować przestrzeń galeryjną. Bywały wystawy, gdzie musieliśmy np. wysypać piasek z plaży, pomalować ściany w kolorze pistacjowym, a następnego dnia przemalować na różowy. Dbamy o właściwe oświetlenie, oprawę dźwiękową, tworzymy animacje.
Musimy być przygotowani na każdą ewentualność, bo niekiedy na instalację wystawy mamy zaledwie kilka godzin. Uczestniczymy w całym procesie twórczym. Jesteśmy w cieniu, gdyż pracujemy od zaplecza świata sztuki, ale wszystko dzieje się za naszym pośrednictwem i przechodzi przez nasze ręce.
Wystawy odbywają się często na całym świecie, od Londynu, przez Paryż, Nowy Jork, San Francisco, po Bliski Wschód i kraje azjatyckie. Dbamy o to, aby dzieła sztuki mogły bezpiecznie podróżować pomiędzy krajami i cieszyć oko widzów z różnych zakątków globu.
Od lewej: Łukasz Sokół i właściciel warszawskiej galerii ToTuart Marek Duchnowski
Jaka jest historia powstania waszej firmy?
Kilkanaście lat temu prowadząc firmę budowlaną poznałem wspaniałych ludzi: dwóch młodych i bardzo ambitnych Francuzów, Loïca Le Gaillarda i Juliena Lombraila, którzy postanowili otworzyć galerię sztuki w Londynie. Zaczynali w małym pomieszczeniu na Chelsea i mieli ambicje, by podbić centrum Londynu. Był rok 2007, kiedy zwrócili się do mnie z prośbą o zaadaptowanie przestrzeni pod galerię, co oczywiście uczyniłem. Zaowocowało to propozycją współpracy na stanowisku dyrektora operacyjnego w galerii Carpenters Workshop Gallery.
Kiedy zaczynaliśmy było nas trzech, dwóch właścicieli i ja. Dzisiaj galeria liczy około 90 osób. Aktualnie nasza działalność rozrosła się do czterech przestrzeni galeryjnych, które mieszczą się w Londynie, Paryżu, centrum Nowego Jorku oraz San Francisco. W międzyczasie zwiedziliśmy praktycznie wszystkie największe kraje świata, podróżując z wystawami przez Monako, Szwajcarię, całe Stany Zjednoczone, Azję, Meksyk i Bliski Wschód.
Kto tworzy dzisiaj InstallArt?
Jest to grupa 15 osób, którzy pod moim zwierzchnictwem współpracują z galeriami na całym świecie. Poza pracownikami biurowymi, zatrudniamy szereg wysoko wykwalifikowanych pracowników technicznych, rzemieślników, ludzi zajmujących się transportem drogo- cennych przedmiotów oraz samą ich produkcją. W teamie mamy osoby wyspecjalizowane w swoich dziedzinach, dla których pasją jest to, czym się zajmują.
Z jakimi artystami czy też galeriami dotychczas współpracowaliście?
Głównym naszym zleceniodawcą jest Carpenters Workshop Gallery, która jest liderem w dziedzinie designu na świecie. Galeria ta reprezentuje aktualnie ponad 40 artystów z całego świata. W ostatnim czasie blisko współpracujemy z polską artystką Roksaną Ciurysek-Gedir (#roksana.ciurysek.gedir). Pomagaliśmy przy jej wystawie na Forum Ekonomicznym w Davos, która okazała się absolutnym sukcesem. Co ciekawe, Roksana była również prezeską banku PKO BP i założycielką jego polskiego oddziału w Londynie. Finalnie porzuciła bankowość i zajęła się sztuką. Ostatnio rozpoczęliśmy współpracę z warszawską galerią ToTuart (www.totuart. com), której właścicielem jest mój dobry przyjaciel, Marek Duchnowski. ToTuart posiadają imponującą kolekcję, do tego tworzą ją wspaniali ludzie!
Świadczymy też usługi Achille Salvagni Atelier, gdzie Dyrektorem jest mój wieloletni współpracownik i dobry kolega James Malcolm-Green. (www.achillesalva- gni.com). Jeśli chodzi o współpracę z zagranicznymi artystami, świetnie współpracuje nam się z holenderskim artystą Frederikiem Molenschot’em czy duetem ze Studio Drift, którzy najbardziej znani są z zaprojektowania żyrandola, składającego się z małych żaróweczek, przypominających dmuchawce (żyrandol ten jest w permanentnej kolekcji Victoria and Albert Museum). W ostatnich latach współpracowaliśmy również z Maartenem Baasem, Francuską Ingrid Donat, która szkoliła się w dziedzinie rzeźby u samego Giacomettiego. Uważam osobiście, że Ingrid będzie jeszcze bardziej cenioną artystką w niedalekiej przyszłości niż wspomniany Mistrz. Cenię sobie również współpracę z artystyczną parą, działającą głównie w świecie mody: Rickiem Owensem i jego żoną Michelle Lamy.
Od lewej: Dyrektor galerii Achille Salvagni James Malcolm-Green i Łukasz Sokół.
Przy jakich największych wystawach i wydarzeniach pracowaliście dotychczas?
Co roku przygotowujemy się do Design Miami, paryskiego i londyńskiego PAD, La Biennale Grand Palace czy Masterpiece w Londynie. Pracowaliśmy w przygotowaniu wystaw na Art Monte Carlo, Expo Chicago, Art Geneve, Design Days Dubai w Zjednoczonych Emiratach, Tefaf w Nowym Jorku czy FOG w San Francisco.
Jakie jest wasze największe osiągnięcie?
Możliwość wystawienia się na Venice Art Biennale. Jesteśmy natomiast zadowoleni z każdej jednej zrealizowanej przez nas wystawy, gdyż wymaga to bardzo dużo wysiłku, czasu i przygotowań. Spoczywa na nas również ogromna odpowiedzialność za powodzenie wielomilionowych przedsięwzięć.
Co w waszej pracy jest kluczowe?
Sumienność i przemyślane działanie, tu nie ma miejsca na pomyłkę. Często kierujemy się zasadą ,,zrób trzy kroki do tyłu, zanim zrobisz jeden do przodu”, mając na uwadze wartość, niejednokrotnie milionową, rzeczy z którymi pracujemy, ich unikatowość. Każde uszkodzenie skazuje dzieło sztuki na niebyt. Musimy działać szybko, ale niezwykle ostrożnie. Cenimy sobie fakt, że jesteśmy częścią czegoś pięknego, czegoś wspaniałego, o czym dyskutuje się w mediach czy czyta w książkach. Jest to bardzo motywujące.
W jaki sposób dajecie waszym klientom gwarancję, że jeśli skorzystają z waszych usług, mogą spać spokojnie i wszystko będzie dopięte na ostatni guzik?
To są lata praktyki – ,,show must go on”, robimy wszystko co w naszej mocy, aby wystawa odbyła się zgodnie z planem. Mamy klientów głównie z polecenia, a to, czym się zajmujemy, jest wyjątkowo delikatną sprawą. Świat sztuki jest wymagający. Na rynku jesteśmy już kilkanaście lat i przez tak długi czas nie mieliśmy ani jednej wpadki. Wiemy, co robimy i każdy z nas działa w sposób odpowiedzialny.
Oczywiście, zdarzają się sytuacje, które nie zależą od nas, ale naszą rolą jest, aby w takich awaryjnych momentach improwizować. Naszą pracę traktujemy jako priorytet. Carpenters Workshop Gallery zasłużyło sobie na miano najlepszej galerii designu, ponieważ przez te wszystkie lata nie byliśmy monotonii, zawsze staraliśmy się zaskakiwać.
Które zlecenie było ogromnym wyzwaniem?
Pamiętam taką sytuację w muzeum w Abu Dhabi, gdzie nagle zaczął padać deszcz... Tamtejsze budynki są kompletnie do tego nieprzystosowane, a tu nagle doszło do powodzi. Musieliśmy szybko improwizować. W efekcie stworzyliśmy w oka mgnieniu duży namiot wewnątrz wystawy, który chronił eksponaty, ale i dzięki któremu wystawa mogła zostać otwarta na zwiedzanie.
Bywały sytuacje, kiedy instalowaliśmy 500-kilogramowy żyrandol z brązu pod szklanym dachem, albo kiedy musieliśmy otwierać nowy dach u klienta, zamawiając dźwig, by wkomponować tam rzeźbę. W Paryżu, w ekskluzywnym hotelu, którego normalnie nie można znaleźć na mapie miasta, gdyż wiedzą o nim jedynie wybrani, mieliśmy zainstalować sofę designerską na jeden wieczór. Była to sofa, której nie dało się wnieść po schodach ze względu na jej gabaryty, jedyną opcją pozostawało okno na drugim piętrze i cięcie krat, aby książę Kataru mógł na niej usiąść i wypić kawę. W naszym świecie nie ma monotonii, często zmieniamy kraje, dużo podróżujemy.
Zastanawiałeś się kiedyś, jak to się stało, że zajmujesz się tym, czym się dzisiaj zajmujesz?
Jestem ambitną osobą, zawsze chciałem robić więcej, by dużo osiągnąć. Przyjeżdżając do Anglii nie widziałem do końca, czym chcę się zajmować. Los chciał, że poznałem fantastycznych ludzi, którzy dali mi szansę, a ja ją właściwie wykorzystałem. Nie wyobrażam sobie, bym miał teraz robić coś innego, lubię ten dreszczyk emocji i dużą odpowiedzialność.
Od góry: Łukasz Sokół, właściciel firmy InstallArt i Loic Le Gaillard, właściciel Carpenters Workshop Gallery. Na zdjęciu znajduje się krzesło nieżyjącego już artysty o nazwisku Wendell Castle. Fot. Marietta Przybyłek
Jak myślisz, co było kluczem do sukcesu?
Na pewno ciężka i solidna praca. Jeżeli ktoś daje ci szansę zrobienia czegoś bardzo dużego, ciekawego i na tę chwilę wydaje ci się to nieosiągalne, weź tę propozycję! Spróbuj to zrobić. W moim przypadku to się bardzo sprawdziło. Propozycja, którą dostałem wiele lat temu, wydawała mi się wtedy ponad moje możliwości, podjąłem jednak to wyzwanie i dzięki temu jestem dzisiaj w tym miejscu, w którym jestem. Nie należy się bać, tylko ciężko pracować.
Czym, jako firma, wyróżniacie się na rynku?
Jesteśmy wielozadaniowi, świadczymy kompleksową usługę, dopasowaną do potrzeb naszych klientów. Cały czas się rozwijamy i dokładamy wszelkich starań, aby sprostać wymaganiom, a poprzeczka jest często naprawdę podniesiona bardzo wysoko.
A jeżeli chodzi o sam transport, na co liczyć mogą wasi klienci?
Zdarzają się sytuacje, że dzieła sztuki musimy transportować prywatnym samolotem... W zeszłym roku mieliśmy potężną wystawę w muzeum w Wenecji, gdzie wszystkie przedmioty, niekiedy pokaźnych wymiarów, były transportowane na łodziach. Jak zapewne wszyscy pamiętają, w tamtym roku w Wenecji była duża powódź, musieliśmy się zmierzyć z tym, że niektóre instalacje podłączone do prądu były zatopione w wodzie. Codziennie musieliśmy brać poprawkę na zmieniający się poziom wody.
Jakie cele stawiacie sobie na przyszłość jako InstallArt?
Od początku tego roku otworzyliśmy się na współpracę z innymi galeriami, choć nadal świadczymy usługi dla Carpenters Workshop Gallery.
Zaczynamy właśnie współpracę w pięknym miejscu w Paryżu, gdzie na przestrzeni 18 000 metrów kwadratowych współpracuje ze sobą kilkudziesięciu artystów. Świadczymy im wszelkie usługi w dziedzinie wystawiennictwa. Następnym naszym krokiem jest Nowy Jork, gdzie w ciągu kolejnych miesięcy powstanie nasz oddział.
Marzy mi się promocja w wielkim świecie sztuki naszych polskich artystów, których namawiam do współpracy. Zapraszam również ambitnych ludzi do zasilenia naszych szeregów! Mimo, że jako InstallArt otwieramy się na nowych klientów, przede wszystkim liczy się dla nas jakość, a nie ilość.
Więcej informacji o firmie InstallArt znajdziecie tutaj: www.installart.co.uk
Facebook: @installartint
Instagram: #installartint
Twitter: InstallArtInt
Napisz komentarz
Komentarze