Dwa tygodnie temu brytyjskie media poinformowały, iż doradca premiera Wielkiej Brytanii złamał prawo ignorując zasady izolacji. Cummings, po tym jak zaobserwował u siebie objawy zakażenia koronawirusem, mimo zakazu podróżowania, wyjechał z Londynu do domu rodziców, trasa liczyła ponad 400 km.
W czwartek wieczorem na ulicy przed domem Cummingsa w północnym Londynie, zorganizowano protest typu „die-in”, jego uczestnicy udawali martwych leżąc na jezdni. Do aktywistów dołączyło 15 sąsiadzów doradcy premiera Wielkiej Brytanii, każdy trzymał baner lub plakat na których wypisano hasła: „Ponad 50 000 osób nie żyje, gdy bawisz się w króla zamku”, „Hipokryci”, „Zabójcze elity”.
Protestujący domagali się odejścia Cummingsa z Downing Street oraz przestrzegania przez rząd wytycznych WHO dotyczących procedur bezpieczeństwa chroniących przed infekcją. Ludzie nie kryli oburzenia postawą doradcy Johnsona jak i samego premiera. Jedna z protestujących kobiet - Sita Bilani przyznała, że nie mogła uczestniczyć w pogrzebie cioci, która zmarła w kwietniu na Covid-19 z powodu obowiązujących wówczas obostrzeń, tymczasem bliski współpracownik szefa rządu łamie prawo i nikt nie wyciąga wobec niego konsekwencji.
„To obraźliwe, gdy Boris Johnson mówi, że powinniśmy zapomnieć i iść dalej”, powiedziała kobieta.
Akcja trwała około 30 minut, wszyscy jej uczestnicy zachowali dystans społeczny. Aktywiści planują kolejne akcje protestacyjne przed domem doradcy premiera.
Napisz komentarz
Komentarze