Na początku kwietnia Sejm głosami posłów PiS przyjął ustawę, zgodnie z którą wybory prezydenckie w 2020 roku mają zostać przeprowadzone wyłącznie w formie korespondencyjnej. Ustawa utknęła jednak w Senacie, który może pracować nad nowym aktem prawnym do 6 maja, przeprowadzenie wyborów w terminie, tj. 10 maja, wydaje się być mało realne, co potwierdził sam Sasin w programie „Gość Radia Zet”. „Termin 10 maja jest terminem trudnym do zrealizowania. (...) Bierzemy pod uwagę dwa terminy: 17 albo 23 maja”, mówił.
„Tydzień przed wyborami Polacy nie wiedzą, kiedy będą wybory i za ten galimatias odpowiada opozycja i Senat. Senat postanowił storpedować wybory prezydenckie w Polsce”, podkreślał minister.
Ustawa o wyborach korespondencyjnych zakłada, że głosowanie obędzie się od godziny 6:00 do godziny 20:00 czasu polskiego. W tych godzinach wyborcy - samodzielnie lub za pośrednictwem innej osoby - będą musieli wrzucić kopertę zwrotną w specjalnie przygotowanej do tego celu nadawczej skrzynce pocztowej na terenie gminy. Zapytany o sytuację w której wyborca nie odbierze pakietu do głosowania bo np. przebywa pod innym adresem niż ten gdzie Poczta Polska dostarczyła kartę, Sasin odpowiedział: "No to nie zagłosuje". „Proste, no jak nie odbierze, to nie zagłosuje”, dodał.
„Równie dobrze można zapytać, co będzie, jeśli ktoś nie pójdzie do lokalu wyborczego w dniu wyborów? No to też nie zagłosuje. Jeśli ktoś chce zagłosować, to będzie miał taką możliwość”, przekonywał.
Głosowanie nad ustawą ma odbyć się 7 maja, pozostaje jeszcze pytanie czy wszyscy członkowie Zjednoczonej Prawicy ją poprą. Wciąż nie wiadomo jak zagłosują parlamentarzyści Porozumienia.
Napisz komentarz
Komentarze