Mimo wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej w styczniu 2020 roku, do końca roku kraj ten traktowany będzie jako państwo członkowskie wspólnoty, nie będzie jednak uczestniczyć w żadnych działaniach decyzyjnych, w tym w podejmowaniu decyzji przez Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego.
Minister Shapps, uznał, że Wielka Brytania niewiele straci na opuszczeniu europejskiej agenecji: „W rzeczywistości duża część wiedzy, którą dysponuje obecnie europejski nadzór, to wiedza brytyjska. Wielu kluczowych specjalistów w tej dziedzinie to Brytyjczycy”, powiedział.
Analitycy oceniają, że decyzja Londynu może przysporzyć wielu kłopotów brytyjskiemu przemysłowi lotniczemu i nowo szkolonym pilotom. Potrzeba uzgadniania odrębnych przepisów i weryfikacja licencji może być bardzo kosztowna. Chyba, że Brytyjczycy zdecydują się zintegrować swój nadzór z amerykańskim, pytanie tylko czy jest to realne, a jeśli tak, to na jakich warunkach.
Stowarzyszenie ADS, skupiające 1100 firm z branży lotniczej lub powiązanych z tym sektorem, oszacowało, że utworzenie brytyjskiego organu ds. bezpieczeństwa lotniczego, który odpowiadałby standardom europejskiego pierwowzoru, zajmie 10 lat, a jego koszt wyniesie nawet 40 milionów funtów rocznie. Obecny wkład UK do europejskiej agencji to maksymalnie 4 miliony funtów rocznie.
„Uważamy, że pozostanie w Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego jest najlepszą opcją dla utrzymania konkurencyjności naszego przemysłu lotniczego o wartości 36 mld funtów oraz naszego dostępu do globalnych rynków eksportowych”, czytamy w oświadczeniu ADS.
Właściciel British Airways, IAG, przyznał, że jest „rozczarowany” decyzją rządu, dodał też, że brytyjski Urząd Lotnictwa Cywilnego „nie ma specjalistycznej wiedzy ani techniki by przejąć rolę światowych agencji”.
Napisz komentarz
Komentarze