Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Londyńczycy uciekają na północ Anglii

W ostatnim czasie nastąpił exodus londyńczyków do miast na północy Anglii. Sheffield, Leeds i Newcastle odnotowują najszybszy wzrost liczby mieszkańców, którzy poszukują lepszych warunków życia poza stolicą Wielkiej Brytanii.
Londyńczycy uciekają na północ Anglii

Autor: foto: pixabay


Patrick Cox doszedł do wniosku, że pora opuścić Londyn, gdy podczas wyjścia do kawiarni, musiał zapłacić za filiżankę herbaty 3,5 funta. Amy Everett miała dość przeciążonych i psujących się londyńskich pociągów i autobusów, wielokrotnie musiała czekać na kolejny kurs nie wiedząc, czy i o której, wróci do domu. 

Oboje wyjechali z Londynu, podobnie jak tysiące innych osób. Najnowsze dane pokazują, że liczba osób, które wyjechały ze stolicy i osiedliły się na północy Anglii, wzrosła dwukrotnie od 2014 roku. Podczas gdy w 2009 roku tylko 1% osób opuszczających Londyn kupiło lub wynajęło domy na północy, to już w 2019 roku odsetek ten wyniósł 13%, wynika z raportu ogólnopolskiej sieci pośredników w obrocie nieruchomościami i wynajmu.

Przyjezdni najchętniej osiedlają się w Sheffield, Leeds i Newcastle upon Tyne, informuje z kolei Urząd ds. Statystyki Krajowej, podkreślając, że popularne niegdyś wśród „uciekinierów” z Londynu kierunki przeprowadzki (np. Manchester), straciły na popularności. W 2018 roku liczba osób przybyłych ze stolicy UK, wzrosła o 12%, w Newcastle i Leeds o 5%.

Jednym z czynników decydujących o przeprowadzce na północ kraju, są ceny nieruchomości. W ubiegłym roku średnia cena domu w Londynie wyniosła 475 000 GBP, 132 000 GBP w Liverpoolu, 155 000 GBP w Newcastle i 164 000 w Sheffield.

Uciekinierzy podkreślają, że wyjazd na północ, był strzałem w dziesiątkę. 30-letnia Everett przeprowadziła się do Sheffield z Londynu w 2018 roku. Gdy mieszkała w stolicy, ponad dwie godziny dziennie poświęcała na dojazdy do pracy i powrót do domu, do którego docierała około 20:00, kobieta jadła głównie posiłki na wynos, a przed snem pracowała dodatkowo na komputerze.

„Wydawało mi się, że muszę wszystko robić szybko, ludzie na ulicach Londynu niemal biegają, zaś pracodawca zachowywał się tak, jakbym poza pracą nie miała życia – znajomych, zainteresowań. Często czułam się wypalona”.

„W Sheffield jest równowaga. Ludzie traktują priorytetowo życie prywatne, rodzinne. Teraz najpóźniej kończę o 18:00 i mogę jeszcze gdzieś wyjść, coś zrobić lub po prostu ugotować obiad i zrobić kolację”, przyznała.
 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama