Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Kamil – zwycięzca 2. edycji Big Brothera

- Zostałem zaproszony na casting, moja agencja reprezentująca mnie na Polskę odradziła mi uczestnictwa, mówiąc o braku profesjonalizmu produkcji oraz ich arogancji, lecz mnie ten fakt nie przeszkadzał i udało się przejść wszystkie etapy castingów w Polsce, co finalnie doprowadziło mnie do uczestnictwa w Big Brotherze i jego wygrania – mówi Kamil Lemieszewski.

Autor: Fot. Arch. K.Lemieszewski

Kamil – wygrałeś w Polsce 2. Edycję Big Brothera! Wielkie gratulacje!!! Jak to się stało, że „człowiek stąd” postanowił zaryzykować udział w tym programie?

Auu!!! Zwycięstwo i chwała poległym, na wieki!!! Dziękuję :) Zawsze podejmuję się trudnych wyzwań i lubię wygrywać, ale najbardziej lubię zabawę. A to była taka zabawa w kotka i myszkę z Wielkim Bratem oraz uczestnikami tego teleturnieju. Stało się to tak, że zostałem zaproszony na casting, moja agencja reprezentująca mnie na Polskę odradziła mi uczestnictwa, mówiąc o braku profesjonalizmu produkcji oraz ich arogancji, lecz mnie ten fakt nie przeszkadzał i udało się przejść wszystkie etapy castingów w Polsce, co finalnie doprowadziło mnie do uczestnictwa w Big Brotherze i jego wygrania. Dodatkowo od dawna szukałem sposobności powrotu do Polski i ponownego zaistnienia w branży, co z Anglii nie jest takie łatwe. Teraz już mieszkam w Warszawie - ponownie, czasem przylatując do pracy do Anglii.

 

Zanim przejedziemy do szczegółów – jakie uczucia tobą targały, gdy na wspaniałej gali podczas Areny dowiedziałeś się, że to ty jesteś zwycięzcą?

Ciekawe pytanie... Otóż pierwsze co przyszło mi do głowy, że „to było głupie" i mało mądre brać udział w tym projekcie za tak małą nagrodę 25 razy mniejszą niż w UK czy w Serbii i że bardzo łatwo mogłem sobie zniszczyć karierę poprzez uczestnictwo - ale udało się wygrać tak, czy inaczej.

Po drugie, że to już wreszcie koniec i mogę ucałować Ewę tak jak należy i zaraz pojedziemy się przytulic. Więc mądre, bo poznałem Ewę i się poważnie zakochałem poznając wspaniałą kobietę mojego życia.

Po trzecie: jestem bardzo zmęczony fizycznie oraz psychicznie i głodny!!! Przez co najwyższy czas coś wreszcie zjeść normalnego i sycącego - placki ziemniaczane, kaczkę, golonkę, zupę PHO, pomidorówkę.

Zaś teraz jeszcze leczę się z PTSD, ale to już miesiąc po i jest znacznie lepiej, lecz nadal nie ufam ludziom, może i to na dobre mi wyjdzie... kto wie?

Byłem zaskoczony, że to ja wygrałem. Nagroda dodatkowa insynuowała mi, że jest to samochód dla Martyny - kobiecy, mały... idealny dla niej. Zatem wszystko wskazywało, że to Ona wygra. Nie wiedziałem jeszcze nic o prężnie działającym fanklubie MUREM-ZA-KAMILEM i MUREM-ZA-Jezusem, czyli WATAHA-KAMILA. Gdybym o nich wiedział, to wiedziałbym, że jestem potencjalnym zwycięzcą z taką drużyną Wilków.

 

Wróćmy trochę pamięcią - jak przebiegała selekcja do programu?

Był to casting jak każdy z innych. Na początku... później już zaczęło się grubo... ale więcej mogę powiedzieć o tym za 5 lat... lecz cieszę się, że spełniłem też to małe / duże marzenie z dzieciństwa, aby wziąć udział w Big Brotherze i go jeszcze wygrać!

Wszystko wydarzyło się w Polsce, akurat bylem na miejscu w Warszawie. Wróciłem z warsztatów z Anią Sokólską - wielokrotną mistrzynią w strzelectwie jeździeckim z Podlasia i miałem jechać na licencję spadochroniarską do Andrzeja Kisiela - byłego operatora Gromu - lecz zajęcia zostały odwołane i do powrotu do Anglii zostało mi ok. 9 dni wolnych. W międzyczasie pojawił się projekt Wielkiego Brata, zatem udałem się na castingi i tak już zostałem w Polsce.

 

W jaki sposób przebiegała rywalizacja w Big Brotherze, patrząc twoimi oczami „tak od środka”?

Teleturniej trwał 93 dni plus dwa dni kwarantanny i dzień wejścia. Zaś rywalizacja... co tutaj powiedzieć? Była to ciężka batalia do starcia. Należało rozszyfrować rysy psychologiczne każdego z bohaterów serialu i później nad nimi pracować. Także nie zapomnieć, że jesteśmy w Tv i obserwowani przez kilkunastu psychologów, którzy nad nami bacznie pracują i będą starali się nas złamać, ośmieszyć przed publicznością oraz stworzyć takie sytuacje, które będą miały zaciekawić publiczność - bo to nie jest program o spaniu i grabieniu liści, ale program rozrywkowy - gdzie Bratek nie liczy się z naszymi uczuciami oraz naszym dalszym wizerunkiem w życiu publicznym poza murami TV PRZEDSTAWIENIA.

Wziąłem sobie za zadanie wzbudzania dużo emocji i odgrywaniu różnych postaci będąc ekstrawagancyjną osobą kiedy tylko mogę. Reszta jest już sztuką improwizacji, co dla ciekawych polecam obejrzeć. Trwało to 93 dni, które były jak 356 dni, albo jak 7 dni... czas tam miał inną prędkość oraz nie miał znaczenia.

 

Na koniec zostaliście we trójkę - Martyna, Wiktor i ty. To był ten „moment krytyczny”, czy trudniej było raczej na początku?

To już był koniec i tylko odliczaliśmy kiedy opuścimy mury tego domu, ale wspomnienia zostały i zostaną na wieki w głowie. Cieszę  się, że mój udział w programie dał ludziom dużo emocji, radości, przemyśleń, a niektórym odmienił nawet życie na lepsze.

 

Co dla ciebie okazało się najtrudniejsze w trakcie programu?

Najtrudniejsze było dla mnie wytrzymanie bez uprawiania „autoerotyzmu”, ale i z tym sobie dałem radę - oraz z niedożywieniem, ponieważ przez to, że byłem mocno niedożywiony - mój organizm uległ wielu uszkodzeniom stawów oraz kontuzjom przy różnych sytuacjach tematycznych, pomimo iż nabrał ładniejszego wyglądu... Katabolizm zaczął wygrywać z anabolizmem. Zamiast się rozbudowywać fizycznie, to w pewnym momencie zacząłem znikać, zmniejszać się, słabnąć.

Teraz już mogę więcej jeść, ale 4 miesiące wyjęte z życia, to dla mnie w karierze strata wielu kontraktów na przyszłe miesiące - więc muszę intensywnie szukać zleceń i klientów, żeby żyć - a nagroda jak miała być wypłacona - nadal jest tylko słodką obietnicą bez fizyczności na koncie. Zatem bez pracy, z okrojonymi oszczędnościami - dobrze, że coś mi zostało po opłaceniu rachunków w trakcie pobytu w domu Bratka - ale z widokiem na lepszą przyszłość... Jeśli o nią dobrze zadbam - bo nikt mi w tym nie pomaga i sam się wszystkim zajmuję. A miało być tak pięknie - obiecana opieka menadżerska, zorganizowane spotkania z fanami po projekcie etc. Ale projekt się skończył, zgaszone światła i „GOOD MORNING & GOOD NIGHT!” - chcesz to sobie zorganizuj i teraz wracaj do normalnego życia.

 

Nagrodą było 100 tys. zł i samochód osobowy. Jakie to auto?

Tak jest wszędzie zakomunikowane, lecz faktycznie jest inaczej. Ale zacznijmy od tego, że nagroda pieniężna jest za mała w stosunku do pracy wykonanej w programie oraz stresu i stracie zdrowia psychicznego oraz fizycznego. Do tego to nie jest 100 tys. tylko ok. 73 tys. - bo produkcja nie chce pokryć kosztów podatku, gdzie zarobiła ok. 100 mln pln. W UK nagroda główna to 250 tys. funtów, czyli 1.250.000 (milion dwieście pięćdziesiąt tysięcy zł), a w Serbii, czy Rosji to MILION Euro. A Wynagrodzenie za pracę podczas tego projektu w Polsce to 7£ za dzień, czyli (35 zł / dzień), co daje równowartość kawy i bułki z mięsem w sieciówce żywieniowej, a w ROSJI to 10.000 Euro za miesiąc dla każdego uczestnika - dla nas 300 Euro.

Wygraną kwotę zainwestuję w zrobienie kilku filmów i puszczenie ich na festiwale w celu zainteresowania inwestorów w produkcję pełnych metrażów moich pomysłów. Także przeznaczyłem już część pieniędzy na cele charytatywne zasilając konta schroniska dla psów oraz wsparłem finansowo Stowarzyszenie Polskie Wilki, które działa na rzecz Polonii w Szkocji i wspiera polskie domy dziecka. A wszystko to dzięki wsparciu moich FANÓW z MUREM ZA KAMILEM i „WATAHY KAMILA”, kiedy to wpłacili mi darowiznę przed świętami, gdyż produkcja WB nie zapłaciła mi na czas wynagrodzenia za pracę w projekcie - niestety do tej pory nie zostałem całkowicie opłacony.

Natomiast autko, to będzie dobra nazwa, gdyż jest to ładny, kobiecy samochód do miasta i zakupy, do którego ledwo się mieszczę i sam mogę swoimi mięśniami go przenieść. Jeśli się uda, to dam go Ewie, kiedy zrobi prawo jazdy, albo je sprzedam i kupię sobie męski, bardziej męski samochód oraz zrobię wkład na mieszkanie w Polsce. I zaproszę Ewę na romantyczną kolację.

 

Rozmawiał: Dariusz A. Zeller



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama