Ponad 12 000 osób podpisało petycję, w której domagają się secesji. W piśmie intencyjnym napisano, że mieszkańcy północnych terenów Anglii bardziej utożsamiają się z kulturą i mentalnością np. Glasgow i Edynburga, niż z ideologiami południowo-centralnej części kraju, zwłaszcza Londynu.
Autorzy petycji sugerują, że mapa Wielkiej Brytanii powinna zostać zmieniona, przesuwając południowe granice Szkocji wzdłuż linii biegnącej między ujściem rzek Humber i Dee. Oderwane miasta utworzyłyby „Nową Szkocję”, Manchester, Liverpool, Leeds, Newcastle i reszta północnej Anglii miałyby swoją władzę w Edynburgu zamiast z Londynie.
Projekt powstał w 2016 roku podczas szkockiego referendum w sprawie niepodległości, zyskał wtedy poparcie ponad 53 tysięcy osób, po zeszłotygodniowych wyborach akcja znów nabrała rozpędu. Odkąd Konserwatyści zdobyli większość, liczba podpisów zwiększyła się ponad dwukrotnie w ciągu kilku dni. Występ Nicoli Sturgeon z SNP w debacie liderów wywarł wrażenie na wielu wyborcach w Anglii, którzy dopytywali nawet czy mogą głosować na jej partię, mimo iż nie mieszkają w Szkocji.
„Potrzeby i wyzwania północy nie są rozumiane przez Izbę Gmin. Północ Anglii powinna dołączyć do niepodległej Szkocji i odzyskać kontrolę nad własnym przeznaczeniem. My, mieszkańcy północy, domagamy się, aby w przypadku uniezależnienia się Szkocji granica między Anglią a Nową Szkocją przebiegała wzdłuż linii biegnącej między rzeką Dee i ujściem Humbera”, czytamy w manifeście, który zapoczątkował akcję.
Napisz komentarz
Komentarze