Czteroletni Jack Williment-Barr trafił do Leeds General Infirmary z podejrzeniem zapalenia płuc. Po przybyciu na oddział ratunkowy, po jakimś czasie, poinformowano matkę, że łóżko na którym położono chłopca jest potrzebne innemu pacjentowi, kobieta i 4-latek trafili do sali zabiegowej gdzie spędzili osiem godzin. Chłopiec był śpiący więc matka rozłożyła kurtkę na podłodze by syn mógł się położyć na miej. Po blisko 14 godzinach czekania, dziecko dostało łóżko, ostatecznie zwolniono je do domu.
„To był chaos” - powiedziała Yorkshire Evening Post matka Jacka, Sarah Williment. „NHS przeżywa kryzys ... Po prostu nie ma wystarczającej liczby łóżek”
Szefowie szpitala osobiście przeprosili rodzinę za sytuację na oddziale ratunkowym, tłumacząc się „wyjątkowo wysokim poziom przyjęć”. „Obserwujemy znaczny wzrost liczby osób odwiedzających nasz oddział pogotowia pediatrycznego, liczba przyjęć była najwyższa od kwietnia 2016 roku. Mimo to nasi pracownicy niestrudzenie pracują, aby zapewnić najlepszą możliwą opiekę w tych ekstremalnych warunkach”, poinformowała doktor Yvette Oade.
Incydent stał się argumentem w debacie przedwyborczej na temat kondycji brytyjskiej służby zdrowia. Przedstawiciele Partii Pracy, którzy zarzucają premierowi, że chce oddać NHS w amerykańskie ręce, opisali to co spotkało chłopca jako „absolutnie przerażające”, wzywają Borisa Johnson'a do przeprosin. Jonathan Ashworth powiedział: „To wstyd. Boris Johnson powinien osobiście przeprosić Jacka i jego rodzinę. Dziesięć lat cięć wydatków rządowych doprowadziło do kryzysu w naszej służbie zdrowia”.
Napisz komentarz
Komentarze