Johnson przekonywał, że jego rząd będzie stawiał przede wszystkim, na osoby z odpowiednim wykształceniem czy kwalifikacjami. „Liczba imigrantów spadnie, ponieważ będziemy w stanie kontrolować system”, powiedział dodając: „ I nie uważam za słuszne, mieć niekontrolowane i nieograniczone podejście do w tej kwestii”.
Warto jednak podkreślić, że sama Theresa May uznała system punktowy za kontrowersyjny, była premier sugerowała, że może on prowadzić do szeregu nadużyć. Co więcej, Madeleine Sumption, członek komitetu powołanego przez rząd do zbadania skuteczności australijskiego programu, przyznała, że jest to model bardzo liberalny, który zwiększyłby imigrację, zamiast ją zmniejszyć.
Zapytany o plany przeniesienia rozwiązań Australijskiego rządu do Wielkiej Brytanii, Johnson powiedział: „To zależy od tego, jak go zastosujesz. Komitet doradczy ds. migracji przybliży nam jak to działa, a my zajmiemy się kontrolą”.
„Musimy mieć system, w którym politycy będą mogli mówić: „No tak, wpuszczamy ludzi, ale robimy to w sposób kontrolowany”, dodał. Johnson podkreślał, że „nie jest wrogo nastawiony do imigracji” i chętnie wita osoby z zagranicy „jeśli mają określone umiejętności” i jeśli mogą „przyczynić się do rozwoju naszego kraju”.
Wyszczególnił trzy grupy imigrantów, którzy będą wyżej punktowani od pozostałych. „Ludzie tacy jak np. pierwszy skrzypek, fizyk nuklearny, prima ballerina – oni zostaną wpuszczeni. Królowie i królowe startup'ów, wszyscy będą mile widziani ze względu na to, co mogą wnieść”.
Kolejna grupa to wykwalifikowani pracownicy, którzy zasilą szeregi pracowników np. placówek NHS.
I w końcu trzecia, nazwana przez premiera „sektorową”, ma objąć pracowników wąskich specjalizacji, którzy zostaną wpuszczeni na terytorium Wielkiej Brytanii tylko na określony czas, np. wynikający z kontraktu.
Napisz komentarz
Komentarze