Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

"Sklepy za funta" przyciągają, jak nigdy

Hipermarkety z "Wielkiej Czwórki", czyli Tesco, Sainsbury's, Morrisons i Asda mają kolejny powód do zmartwień. Sklepy przyciągające niską ceną biją kolejne rekordy i zajmują coraz większy udział w rynku.

Od lipca 2015 do końca czerwca 2016 sklepy tego typu zanotowały wzrost sprzedaży o ponad jedną piątą - wynika z badań opublikowanych przez Nielsena. W ciągu roku sprzedały towary za 4,9 miliarda funtów, w dużej mierze za sprawą nowych klientów, którzy po raz pierwszy w życiu robili zakupy w tego typu sklepach.

Aż 2,2 miliona Brytyjczyków przekonało się do sklepów, w których królują przeceny. Ponad połowa z nich skierowała swoje kroki do Poundlandu, reszta do głównej konkurencji, jak B&M czy Home Bargain.

Według ekspertów jedną z przyczyn takiego wzrostu jest rozszerzenie asortymentu i nieco luźniejsze traktowanie zasady "wszystko za 1 funta". Poundland, który w zeszłym roku połączył się ze swoim głównym konkurentem, siecią 99p, wprowadził do sprzedaży świeże warzywa i owoce, a także droższe (choć z reguły tańsze, niż u konkurencji) produkty.

- To podobny proces, który widzieliśmy w Aldim i Lidlu kilka lat temu. Widać, że najlepszym sposobem przyciągnięcia nowych klientów są mega promocje na przedmioty codziennego użytku i ubrania i utrzymywanie niskich cen warzyw - uważa Mike Watkins, szef działu analiz rynku detalicznego w Nielsen.

Według badań 78 procent gospodarstw domowych wybiera zakupy w dyskontach lub sklepach z "promocyjnymi" cenami. Zmiana zachowań konsumentów jest powodem dużych problemów hipermarketów, które królowały w latach 90. i na początku naszego wieku. Tesco, czy Asda najpierw podgryzane przez niemieckie sieci, teraz muszą jeszcze stawić czoła takim sklepom, jak Poundland.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama