Kwestia braku pielęgniarek i lekarzy w brytyjskich szpitalach wraca jak bumerang, obecnie za sprawą kampanii wyborczej, pracowników placówek medycznych zdenerwowały obietnice przedwyborcze zarówno Konserwatystów jak i opozycyjnych partii. Dyrektorzy mają dosyć zapewnień i planów, domagają się realnych działań, i to szybkich działań. 58% kadry zarządzającej angielskich szpitali uważa, że zbliżający się zimowy sezon, przyniesie załamanie i tak niewydolnego systemu. W tym okresie szpitale mają najwięcej nadwykonań w ciągu całego roku.
Partia Konserwatywna niemalże od razu po przejęciu władzy, obiecała wsparcie finansowe dla placówek, ale głównie na poprawę infrastruktury i zakup nowego sprzętu, tymczasem to brak rąk do pracy stanowi największy problem.
Braki kadrowe wynikają między innymi z powodu podatku emerytalnego lekarzy, większa liczba dyżurów oznaczała większy zarobek, od którego trzeba było odprowadzić większy podatek. Lekarze masowo rezygnowali z pełnego etatu co doprowadziło do odwoływania tysięcy operacji i zabiegów. Rząd Borisa Johnson'a zobowiązał się przekazać pieniądze na porycie tych kosztów, trafią one tylko do NHS England. Mowa o setkach tysięcy funtów, na razie nie wiadomo skąd Ministerstwo Zdrowia weźmie taką sumę. Decyzja wzbudziła ogromne kontrowersje i oskarżenia o nieuczciwe działanie władz.
Napisz komentarz
Komentarze