Johnson usiłował podejść do mieszkańców Fishlake by przywitać się i porozmawiać, wtedy usłyszał „Gdzie byłeś” i „Nie spieszyłeś się”, mężczyzna do którego najpierw się zwrócił, nie chciał podjąć dialogu z premierem i odszedł na bok. Większym taktem wykazała się kobieta, która zrelacjonowała sytuację powodzian, poprosiła o pomoc dla tego obszaru. „To była prawdziwa walka”, powiedziała. Zmieszany szef rządu przekonywał, że władze robiły i nadal robią co mogą.
Z kolei mieszkaniec Stainforth, powiedział Johnson'owi: „Nie bardzo się cieszę z tego, że z tobą rozmawiam, więc jeśli nie masz nic przeciwko, po prostu zajmę się tym co muszę zrobić”.
„Nie pomogłeś nam. Nie wiem po co tu dzisiaj jesteś”, stwierdziła pani pomagająca w pracach żołnierzom.
Johnson został również zaatakowany słownie w centrum pomocy dla powodzian, gdzie naskoczył na niego zdenerwowany mężczyzna. „Wszyscy żyją w ubóstwie. Cały kraj to żart. Ludzie żyją na ulicach. Dzieci żyją na ulicach. Rozwiąż to”, krzyczał.
Po fali krytyki pod adresem premiera, wczoraj podjęto pierwsze decyzje dotyczące realnego wsparcia dla zalanych terenów, dziś do akcji ruszyli żołnierze kawalerii, którzy między innymi, w Stainforth niedaleko Doncaster, wzmacniali konstrukcję miejscowego mostu, otaczając filary workami z piaskiem.
Niestety wciąż jest wiele takich miejsc, gdzie usuwanie skutków powodzi potrwa wiele tygodni, o ile nie nadejdą kolejne opady deszczu.
Premier odpowiedział: „Jestem bardzo, bardzo wdzięczny wszystkim mieszkańcom. Czy mogę coś jeszcze zrobić, aby pomóc? Czy władze mogą zrobić coś więcej? Jakiej pomocy dokładnie potrzebujecie? Ludzi? Worków z piaskiem?". Rozmówczyni przyznała, że w chwili obecnej wszystko zaczyna przebiegać zgodnie z planem, choć jak przyznała, wszystko to dzieje się za późno.
Premier podsumował swoją wizytę słowami: „Doskonale rozumiem jak się czują ludzie, i rozumiem ich udrękę. Szok wywołany widokiem wody niszczącej twoją własność jest ogromny, pozostaje też lęk przed tym, co jeszcze może nadejść. Dziękuję służbom ratunkowym za wszystko, co robią”.
Relację z gospodarskiej wizyty szefa rządu, pokazały ogólnokrajowe media. Premier odmówił rozmowy z lokalnymi gazetami, które pytały go o to, dlaczego zwlekał aż sześć dni by przyjechać na zalane tereny.
Napisz komentarz
Komentarze