Boris Johnson liczył na zakończenie negocjacji jeszcze w tym tygodniu, tak by mógł przedstawić gotowy dokument Izbie Gmin na nadzwyczajnym posiedzeniu w sobotę. To była jedyna szansa na wypełnienie zapisu ustawy Benna, która nakazuje podpisanie umowy do 19 października. W przeciwnym razie rząd będzie musiał wystąpić z wnioskiem do UE o przedłużenie terminu Brexit'u.
Premier Finlandii Antti Rinne, którego rząd sprawuje obecnie rotacyjną prezydencję w UE, ostrzegł: „Myślę, że nie ma już czasu (…) na znalezienie porozumienia przed posiedzeniem Rady UE. Potrzebujemy więcej czasu”.
Stanowisko to podtrzymał również hiszpański minister spraw zagranicznych Josep Borrell, który niebawem przejmie obowiązki szefa resortu spraw zagranicznych UE: „W Unii Europejskiej zawsze podejmujemy decyzje na skraju przepaści, ale nawet gdy nadejdzie ostatnia minuta, wstrzymujemy wskazówki zegara jeśli potrzebujemy więcej czasu, aby spełnić wszystkie prawne wymogi”.
Od czasu rozmów technicznych w Brukseli odnotowano niewielki postęp, mimo że dyskusje toczyły się również w weekend a obie strony określają negocjacje jako „konstruktywne”. UE i Wielka Brytania, nie udzielają oficjalnych informacji na temat przebiegu prac. Przyjmuje się, że największym wyzwaniem prawnym jest zabezpieczenie granicy z Irlandią. Unia Europejska nalega, by wszystkie zastosowane rozwiązania były „prawnie wykonalne”, tak by przepisy nie stały się w przyszłości martwe oraz by nie obchodzono ich w żaden sposób, a umowa stanowiła spójny dokument.
„Próbują napisać dokument prawny, który będzie częścią traktatu międzynarodowego, czyli umowy o wystąpieniu. Oznacza to, że musi być on nieskazitelny, musi stawić czoła potencjalnym wyzwaniom prawnym, a to jest skomplikowane”, przyznał Simon Coveney, irlandzki Minister Spraw Zagranicznych i Handlu.
Do rozpoczęcia szczytu pozostały dwa dni, jeśli w tym czasie nie dojdzie do podpisania umowy, w sobotę Izba Gin zdecyduje o dalszych losach Brexit'u.
Napisz komentarz
Komentarze