Szpitale i przychodnie, zamiast przygotowywać się na wzrost liczby zachorowań i urazów przed nadchodzącą zimą, opracowują awaryjne procedury na wypadek twardego Brexit'u. Placówki medyczne przyznają, że wciąż nie mają pojęcia co stanie się z pacjentami z krajów Unii Europejskiej po 31 października. Nie ma też jasności, na ile rozwód z Unią sparaliżuje dostawy chociażby sprzętu medycznego.
NHS Wales zapełnia magazyny, trafiło tam ponad tysiąc rodzajów produktów. Zapasy obejmują wszystko, co jest potrzebne do funkcjonowania szpitala, z wyjątkiem leków. Dostawy medykamentów są koordynowane przez rząd i firmy farmaceutyczne. Mimo to menadżerowie NHS odczuwają strach i niepewność, bo o ile ewentualną lukę w dostępie do środków medycznych można zminimalizować, to utraty sporej części personelu, nie da się uniknąć.
Nick Hulme, dyrektor generalny East Suffolk & North Essex Foundation Trust powiedział, że martwi się o swoich pracowników pochodzących z krajów Unii Europejskiej: „Zapewniamy im tyle wsparcia, ile możemy. Od trzech lat czyli od czasu referendum, osoby te czują, że nie są chciane w Wielkiej Brytanii”.
„Istnieje mnóstwo pytań, na które wciąż nie udzielono nam odpowiedzi, np. dotyczących opłat za leczenie po 31 października”, dodał.
Napisz komentarz
Komentarze