Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Trudno mi było się nie uśmiechnąć na widok mojego zdjęcia na Oxford Street

Ideą konkursu jest pokazanie współczesnej Wielkiej Brytanii w jej wielobarwnych i wielokulturowych odmianach. To świat tworzony z jednej strony przez indywidualności i oryginałów, z drugiej strony przez ludzi mocno osadzonych w codzienności, często zmagających się ze swoimi dramatami – mówi Jarek Jordan, laureat konkursu Portrait of Britain organizowanego przez British Journal of Photography. Rozmawiał Dariusz A. Zeller.
Trudno mi było się nie uśmiechnąć na widok mojego zdjęcia na Oxford Street

Autor: Fot. Arch. Jarek Jordan

Pozwól Jarku, iż na wstępie pogratuluję ci otrzymania prestiżowej nagrody w konkursie Portrait of Britain. Jakie to uczucie?

Dziękuję ci bardzo. Rzeczywiście, moja praca spotkała się z uznaniem ze strony jurorów konkursu organizowanego przez „British Journal of Photography” i jedną z największych firm reklamowych JCDecaux. To dla mnie wielkie wyróżnienie i szansa na dotarcie do dużego grona odbiorców, bo wszystkie nagrodzone zdjęcia, w tym także i moje, przez miesiąc są publikowane na billboardach i panelach reklamowych w całej Wielkiej Brytanii. Można je oglądać na przystankach autobusowych, na ulicach czy w centrach handlowych. Jakie to uczucie? Trudno mi było się nie uśmiechnąć na widok mojego zdjęcia na Oxford Street. Na pewno jest to wielka satysfakcja.

 

Na czym polegał ów konkurs?

Ideą konkursu jest pokazanie współczesnej Wielkiej Brytanii w jej wielobarwnych i wielokulturowych odmianach. To świat tworzony z jednej strony przez indywidualności i oryginałów, z drugiej strony przez ludzi mocno osadzonych w codzienności, często zmagających się ze swoimi dramatami. Jak się okazuje, każdy z tych światów od strony wizualnej jest niezwykle interesujący. Jury wybrało 100 prac, które najlepiej oddają ducha dzisiejszej Wielkiej Brytanii w oderwaniu od całego politycznego zgiełku. Zachęcam do zobaczenia fotografii na stronie portraitofbritain.uk.

 

Jak jest historia tego zdjęcia?

Na początku roku zostałem zaproszony do odwiedzenia fabryki mebli biurowych jednej z największych w UK. Od razu wiedziałem, że będzie to doskonała okazja do stworzenia kilku interesujących portretów. Bohaterem jednego z nich jest pracujący tam Chris niezwykle skromny, ale i serdeczny człowiek, który związany jest ze swoim miejscem pracy od ponad 20 lat, co jest zresztą bardzo powszechnym tam zjawiskiem. Znakomita większość pracowników związana jest z fabryką od bardzo wielu lat. Oczywiście natrafiłem na kilka wyjątków, jak nastoletni jeszcze praktykanci czy kilku Polaków, którzy przyjechali do UK w ostatnich latach, jednak zdecydowana większość pracuje tam od „zawsze”. Chris ujął mnie swoim cudownym uśmiechem, który jeden z moich przyjaciół porównał do uśmiechu Mona Lisy i z humorem przyznam, że jest w tym sporo racji.

 

Nagrodzone zdjęcie pochodzi z serii „Made in the Black Country”. Przybliż, proszę, tę serię…

Naturalnie oprócz Chrisa w fabryce spotkałem wiele innych niezwykłych osób, które zgodziły się na rozmowę i zrobienie im portretów. Można powiedzieć, że portrety są owocem moich spotkań. Tak powstała cała seria zdjęć pod wspólnym tytułem „Made in the Black Country”. Jest tam zdjęcie Phila, który dorywczo pracuje w fabryce, pomimo że jest już na emeryturze, co chyba najlepiej pokazuje, jak ludzie tam są przywiązani do swojego pracodawcy. Jest portret praktykanta, który dopiero zaczyna swoje dorosłe życie i chyba widać w jego oczach rodzaj niepewności i wyczekiwania na to, co przyniesie przyszłość. Jest też portret Nicka, który do zdjęcia ofiarnie polakierował przeznaczonego na lunch banana. Jak widać, mieliśmy trochę zabawy przy robieniu zdjęć. Cała seria jest do zobaczenia na stronie www.see2believe.co.uk/made-in-the-black-country.

 

Z czym wiążę się ta nagroda?

To chyba przede wszystkim ogromny prestiż. „British Journal of Photography” ukazuje się od 150 lat i uważany jest za jedno z najpoważniejszych pism w branży. Bycie dostrzeżonym i docenionym przez taką instytucję jest wartością samą w sobie. Cieszy mnie też zainteresowanie ze strony polskich mediów i możliwość dotarcia do widzów TVP Polonia, czytelników Londynka i kilku portali w Polsce, czy jak teraz do czytelników „Cooltury”.

 

Specjalizujesz się w sztuce portretu. Dlaczego wybrałeś akurat ten rodzaj fotografii?

Wiesz, Darku, portret uważam za możliwość spotkania drugiej osoby, szansę nawiązania rozmowy i poznania jej od bardziej prywatnej strony. Za każdym razem jest to bardzo inspirujące przeżycie. To od klimatu tego spotkania, od energii, jaka się między nami wywiąże, zależy, jaki powstaje portret. Czasami jest to wspólna kreacja i tworzenie światów fantastycznych, a czasami wręcz przeciwnie bardzo osobista historia. Projekt „Made in the Black Country” to seria właśnie bardzo naturalnych obrazów i wierzę, że udało mi w się nich wiernie oddać klimat przemysłowej Anglii, skoro zdjęcie z tej serii zostało docenione przez „British Journal of Photography”. Dla przeciwwagi dodam, że przez ostatnie dwa lata pracowałem nad portretami nawiązującymi do historii malarstwa, z odniesieniami do prac Rembrandta, Vermeera, Caravaggio. Te prace z kolei przyniosły mi zaproszenie do współpracy z renomowaną agencją fotograficzną Getty Images. Mogę więc powiedzieć, że często spotykam się z bardzo miłym przyjęciem.

 

Skąd u ciebie zamiłowanie do fotografii?

Na poważnie fotografią zająłem się jakieś trzy lata temu, jednak z uwagi na to, że od ponad 16 lat pracuję jako grafik, praca ze zdjęciami, edycja i obróbka są częścią prawie całego mojego dorosłego życia. Sięgnięcie po aparat było więc naturalną konsekwencją tego wieloletniego romansu. Przyznaję jednak, że ostatnio ten romans przybrał na sile.

 

Jakiego sprzętu używasz?

To zawsze zależy od tego, jaką historię mam zamiar opowiedzieć. To ona dyktuje mi, po jaki sięgnę obiektyw, czy to będzie 35, 50 czy 85 mm. Jedno, co się nie zmienia, to mój Nikon, a potem Capture One i Photoshop do edycji zdjęć.

 

Z kim współpracujesz w swojej działalności?

Jak wspominałem, współpracuję z Getty Images, oprócz tego też z Shutterstock i Adobe Stock, żeby wymienić najważniejsze agencje, ale cenię sobie też współpracę z Unsplash i Pexels. Te dwa ostatnie portale polecam wszystkim, których cieszy oglądanie niebanalnych zdjęć. Na Unsplash znajdziecie ich setki. Dla mnie jest to doskonała forma relaksu. Oprócz agencji fotograficznych współpracuję też z projektantami mody, stylistami, makijażystkami, modelkami i aktorami. Szczególną wartość ma dla mnie współpraca z mieszkającymi w UK Polakami, jak na przykład utalentowaną polską projektantką Jolą Zglobicką czy coraz bardziej rozchwytywanym aktorem Kamilem Lemieszewskim. 

 

Co uważasz za swój sukces?

Za sukces uważam to, że razem z moimi najbliższymi, czyli z Magdą i Kajetanem, trzymamy się razem jako rodzina. To wzajemne wsparcie, wzajemna troska i życzliwość tworzą bazę i zaplecze do budowania wszystkiego innego, a wydaje mi się to szczególnie istotne, kiedy mieszkamy poza krajem. Na takim fundamencie można z powodzeniem rozwijać każdą pasję.

 

Czym zajmujesz się na co dzień?

Od 16 lat pracuję jako grafik, w czym zawiera się też kilkuletni okres pracy w „Coolturze” pozdrawiam serdecznie cały zespół! a fotografia to moja pasja i hobby, które zaczyna wybijać się na pierwszy plan.

 

Jakie masz plany na przyszłość, co chciałbyś osiągnąć?

Rozwijam teraz projekt PL.UK, czyli serię portretów Polaków mieszkających w UK. Myślę, że jako Polacy naprawdę mamy się czym chwalić, więc chciałbym udokumentować to fotografiami.

 

Gdzie można podziwiać twoje prace?

Zapraszam na stronę see2believe.co.uk, instagram @jjjordanphoto i na facebook.com/jjjordanphoto.

 

 

Rozmawiał: Dariusz A. Zeller


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama