Boris Johnson stanął twarzą w twarz z rozwścieczonym ojcem, którego siedmiodniowa córka została przyjęta do szpitala w stanie zagrażającym życiu, po skierowaniu na oddział Omar Salem uznał, że pomieszczenia i sprzęty nie są bezpieczne dla dzieci. Przyczyną tej sytuacji jego zdaniem są lata oszczędności i cięć w służbie zdrowia.
Ojciec podszedł do premiera na korytarzu i powiedział: „Moja córka prawie umarła wczoraj. Skierowano mnie tutaj, ludzie z A&E byli wspaniali, ale potem trafiliśmy na oddział, co zajęło zresztą dwie godziny a to po prostu jest nie do przyjęcia. Potem długo czekaliśmy na lekarza. Ten oddział nie jest bezpieczny dla dzieci”, powiedział Omar Salem.
Zdaniem rodzica, placówka nie ma też wystarczającej liczby lekarzy i pielęgniarek by w pełni funkcjonować. Pod koniec rozmowy trwającej około dwóch i pół minuty, mężczyzna stwierdził, że sytuacja jest „nie do przyjęcia”.
„W rejestracji była jedna osoba, która obsługiwała wszystkie oddziały w tym oddział noworodkowy. To po prostu nie do przyjęcia, prawda? Na tym oddziale jest za mało ludzi, za mało lekarzy, za mało pielęgniarek a ich praca nie jest wystarczająco dobrze zorganizowana. NHS został zniszczony ... a teraz przyjeżdżasz tutaj bo jest prasa”, dodał. Johnson stwierdził: „Tutaj nie ma prasy”, ale mężczyzna wskazał na kamery filmujące konfrontację i powiedział: „Co masz na myśli mówiąc, że tutaj nie ma prasy? Kim są Ci ludzie?".
Premier odparł że „Jest tutaj, aby dowiedzieć się” o rzeczywistej sytuacji, ale mężczyzna znów odbił piłeczkę: „Trochę późno, prawda? Lata, lata i jeszcze raz lata niszczenia NHS. ”
Rzecznik premiera oświadczył, że premier regularnie odwiedza szpitale i placówki służby zdrowia, by przekonać się na własne oczy jak wygląda obecna sytuacja NHS, dlatego rozumie wzburzenie mężczyzny i ma nadzieję, że uda mu się znaleźć dobre rozwiązanie mające na celu poprawę sytuacji.
Napisz komentarz
Komentarze