„Rząd zużywa dużo energii, aby przygotować się na „brak porozumienia”, ale nie widziałem takiego samego zaangażowania w rozmowy z Unią Europejską, która poprosiła nas o przedstawienie alternatywnych rozwiązań w kwestii irlandzkiego mechanizmu ochronnego”, czytamy w liście, który minister wystosowała do premiera.
"Muszę też zwrócić uwagę na atak na przyzwoitość i demokrację, który miał miejsce w zeszłym tygodniu, kiedy wyrzuciłeś z partii 21 utalentowanych, lojalnych konserwatystów”, argumentuje Rudd.
O swojej decyzji Amber Rudd poinformowała na Twitterze. W piśmie do premiera podkreśliła, że "to trudna decyzja". "Nie wierzę już dłużej w to, że głównym celem rządu jest opuszczenie Unii Europejskiej z umową", przyznała.
Tymczasem Boris Johnson planuje złożyć w poniedziałek wniosek o rozpisanie przedterminowych wyborów powszechnych. Wybory miałyby się odbyć za piąć tygodni, tak bliski termin daje premierowi szansę na przejęcie kontroli nad dalszymi losami Brexit'u. Jeśli w wyniku głosowania Brytyjczyków, Johnson zdobędzie większość w Parlamencie, będzie mógł anulować ustawę uchwaloną przez obecną Izbę Gmin, która blokuje twarde wyjście z UE.
Opozycja nie poprze wniosku Johnson'a, jeżeli premier przegra w Parlamencie koleje głosowanie, pozostanie mu jedynie podać się do dymisji lub złamać prawo i nie wykonać tego co zapisano w ustawie (rząd ma wypracować umowę z Brukselą do 19 października, po tym terminie premier będzie musiał złożyć wniosek o wydłużenie terminu wyjścia UK z UE).
Biorąc pod uwagę fakt, że szef rząd otwarcie mówi, że nie będzie „błagał” Brukseli o nic, to zapowiada się kolejny, gorący tydzień w brytyjskiej polityce.
Napisz komentarz
Komentarze