Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

"To może kosztować każdą brytyjską rodzinę nawet 2 tys. funtów" [WIDEO]

Brexit może kosztować każde brytyjskie gospodarstwo domowe nawet 2 tys. funtów - mówi PAP ekonomista Thomas Sampson z London School of Economics. Głos za Brexitem rozpocznie okres znaczącej niepewności i niskich inwestycji w brytyjską gospodarkę - dodaje.

Sampson jest jednym z autorów raportu "Czy powinniśmy zostać, czy powinniśmy wyjść", który stanowił podstawę dla rządowego raportu o kosztach i alternatywnych planów po ewentualnym wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej w wyniku zaplanowanego na 23 czerwca referendum w tej sprawie. Ekonomiści z London School of Economics and Political Science przestudiowali możliwe scenariusze rozwoju relacji gospodarczych po tzw. Brexicie i ich wpływ na brytyjską gospodarkę.

"W optymistycznym scenariuszu Wielka Brytania utrzyma bliskie relacje handlowe z resztą Europy, na wzór norweski; w pesymistycznym scenariuszu Wielkiej Brytanii nie uda się wynegocjować umowy handlowej z UE i prowadzić będzie handel z państwami z kontynentu na zasadach określonych przez Światową Organizację Handlu. Zarówno w optymistycznym, jak i pesymistycznym scenariuszu, koszty zmniejszonego handlu przeważą korzyści wypływające z redukcji brytyjskiej składki do unijnego budżetu. W wariancie optymistycznym spowoduje to spadek brytyjskiego dochodu o 1 proc., a w pesymistycznym – o 3 proc., co z kolei przełoży się na około 2 tys. funtów straty dla każdego gospodarstwa domowego" - tłumaczył Sampson.

"Z Brexitem związany jest zatem potencjalnie bardzo duży spadek dochodów dla brytyjskich gospodarstw domowych" - dodaje ekspert.

Jak podkreśla, należy się również spodziewać dodatkowych kosztów, niemożliwych w tym momencie do oszacowania, związanych ze zwiększoną niestabilnością w pierwszych latach po ewentualnym głosie za wyjściem z UE.

Zgodnie z prawem unijnym, państwo opuszczające UE powinno zakończyć negocjacje w ciągu dwóch lat. Ten okres może jednak zostać przedłużony za jednomyślną zgodą pozostałych państw członkowskich. W opublikowanym w lutym raporcie eksperci brytyjskiego rządu ocenili, że proces ustanawiania umów bilateralnych niezbędnych do pełnego funkcjonowania relacji gospodarczych pomiędzy Wielką Brytanią a resztą wspólnoty może potrwać nawet do dziesięciu lat.

"(Głos za Brexitem) rozpocznie okres znaczącej niepewności i niskich inwestycji w brytyjską gospodarkę. Nie istnieje precedens dla wyjścia dużego państwa z UE, więc nie wiemy, w jaki sposób może wyglądać proces opuszczenia Wspólnoty, ani jak długo będzie trwał" - zaznaczył ekonomista, podkreślając, że rozmowy "mogą się przeciągać".

"Ciężko znaleźć jednoznaczny dowód na to, że jakiekolwiek brytyjskie firmy mogłyby skorzystać na opuszczeniu Wspólnoty" - przyznał Sampson, dodając, że nie tylko miałoby to katastrofalny wpływ na brytyjski handel z kontynentalną Europą, ale także ograniczyło możliwość zatrudniania pracowników z pozostałych państw UE.

Ekonomista podkreślił też, że dotychczasowe badania wskazują niewielki wpływ zatrudniania imigrantów na brytyjskich pracowników, wbrew popularnemu mitowi o "mieszkańcach Europy Wschodniej, którzy przyjeżdżają i zabierają pracę".

Sampson zaznaczył również, że szczególnie narażone na straty byłyby firmy świadczące usługi finansowe, ze względu na utratę tzw. "jednolitego paszportu", który pozwala świadczyć usługi dla wszystkich państw Unii Europejskiej. "W przypadku wyjścia z UE, Wielka Brytania utraciłaby tę przewagę rynkową. Szwajcaria (jeden z punktów odniesienia dla zwolenników Brexitu - PAP) ma porozumienie o handlu dobrami, ale nie ma umowy dotyczącej usług finansowych. Utrata tego uczyniłaby Londyn znacznie mniej atrakcyjnym miejscem (dla firm finansowych)" - powiedział.

Sampson ocenił, że referendum może być postrzegane jako "wybór tego, co jest ważniejsze: koszty polityczne, związane z oddaniem części suwerenności do Unii Europejskiej, czy zysk dla brytyjskiej gospodarki wypływający z członkostwa we Wspólnocie". "Dotychczas polityczne rozważania zmonopolizowały debatę, ale konieczne jest przemyślenie tego, czy odzyskanie tej suwerenności jest warte poniesienia potencjalnych kosztów" - ocenił ekspert.

Sampson dodał, że nawet po wyjściu z UE, Wielka Brytania nadal będzie zobowiązana do przestrzegania unijnych regulacji w handlu z resztą Europy, a nawet dokonywania wpłat do wspólnego budżetu, w przypadku przyjęcia tzw. norweskiego modelu.

Brytyjskie referendum ws. członkostwa w Unii Europejskiej odbędzie się w czwartek, 23 czerwca.

Z Londynu Jakub Krupa (PAP)


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama