Boris Johnson obrał kurs na no-deal Brexit. Rozmowy z kanclerz Merkel oraz innymi przywódcami nic nie wnoszą w sprawie wyjścia UK z UE. Poza zaproszeniami do złożenia wizyt w Berlinie i Paryżu, nie podjęto żadnych kroków na przód. Co więcej, rzecznik prasowy Johnsona poinformował wczoraj, że nie zaplanowano żadnych rozmów z Unią Europejską, a jeśli tak się stanie, musi być „jasne, jaka powinna być podstawa tych dyskusji”. To mocny sygnał dla Brukseli, że nowy premier stawia twarde warunki i nie wycofa się z nich.
W czwartek Boris Johnson, przemawiając w Izbie Gmin po raz pierwszy jako premier, ostrzegł, że umowa z UE w sprawie Brexit'u jest "nie do zaakceptowania" dla brytyjskiego parlamentu i Wielkiej Brytanii. Wezwał do usunięcia z niej mechanizmu awaryjnego i oświadczył, że jest gotów zdecydować się na Brexit bez umowy.
Tymczasem Francja kolejny raz ostrzega, że umowa May nie ulega renegocjacji: „To co jest nadal do negocjowania to kwestia przyszłych relacji. Musimy stworzyć funkcjonalne ramy współpracy, a nie uciekać się do gierek, gestów i prowokacji”, stwierdziła francuska Minister ds. Europejskich, Amelie de Montchalin.
Z kolei sojusznik Angeli Merkel, Norbert Roettgen, tak odpowiada Johnsonowi: "Drogi Borisie Johnsonie. Ani chełpliwe przemówienia, ani zastraszanie nie przyniesie sukcesu i nie sprawi, że porzucimy nasze unijne zasady i jedność", napisał przewodniczący komisji ds. spraw zagranicznych Bundestagu.
"Smutne jest, że zarówno słowami i czynami - stworzenie gabinetu brexitowców - Johnson nie jest w stanie dotrzeć ani do swojego kraju, ani do kontynentu", dodał niemiecki polityk.
Napisz komentarz
Komentarze