Partia Konserwatywna będzie musiała odpowiedzieć na wiele trudnych pytań stawianych przez brytyjski organ nadzorujący ochronę danych osobowych, do którego zgłaszają się Brytyjczycy oskarżający biuro nowego premiera o naruszanie ich prywatności, ujawnia The Independent.
Wiadomości zostały wysłane jako listy osobiste, adresowany do konkretnych osób – nadawca zwracał się do nich po imieniu. Na dole wiadomości widniał dopisek - „Z poważaniem, Boris Johnson, premier i przywódca Partii Konserwatywnej”.
Zgodnie z przepisami, ze swojej strony Partia Konserwatywna może wysyłać elektroniczne wiadomości wyłącznie do osób, które wyraziły zgodę na otrzymywanie takich materiałów. Rzecznik biura Komisarza ds. Informacji poinformował: „Otrzymaliśmy szereg skarg dotyczących rzekomo niechcianych wiadomości e-mail od Partii Konserwatywnej i uruchomimy dochodzenie w tej sprawie”.
Obecnie komisarz rozpatruje inne zarzuty stawiane sztabowi Johnson'a. W tym przypadku również chodzi o wykorzystanie prywatnych skrzynek do rozprowadzania materiałów wyborczych, podczas konkursu o stanowisko szefa torysów i brytyjskiego rządu, w ramach kampanii #BackBoris.
Jedna z osób przyznała w wywiadzie dla The Independent, że otrzymała dwa e-maile - w środę i czwartek, mimo że nigdy wcześniej nie otrzymywała wiadomości od konserwatystów. W pierwszej wiadomości, premier przedstawiał swoje zamiary w sprawie Brexit'u, w drugim prosił o wsparcie materialne aby torysi mogli pokonać Jeremy'ego Corbyn'a w następnych wyborach powszechnych.
„Byłam bardzo zszokowana, ponieważ w ogóle nie sympatyzuję z polityką Borisa Johnsona. To sprawiło, że całkiem się zmieszałam”, przyznała kobieta.
Na mocy ustawy o ochronie danych osobowych, Brytyjczycy mogą reagować na nieuczciwe praktyki wykorzystywania zastrzeżonych informacji przez firmy czy organizacje. Jednak partia polityczna może wysyłać wyborcom bezpłatną pocztę.
Napisz komentarz
Komentarze