Philip Hammond poinformował o swoich politycznych planach podczas realizacji programu Andrew Marr Show dla BBC One. Pytany czy uważa, że zostanie zwolniony przez nowego „szefa”, kanclerz odpowiedział: „Nie, jestem pewien, że nie będę zwolniony, ponieważ zamierzam zrezygnować, zanim dojdziemy do tego punktu rozmowy z premierem”.
Hammond jest drugim ministrem w obecnym rządzie, który odmówił dalszej pracy w przypadku zwycięstwa Johnsona. Wcześniej podobną deklarację złożył minister sprawiedliwości David Gauke. Obaj politycy są zwolennikami pozostania Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej.
Torysi wybierają następcę May do 22 lipca czyli do dziś do godziny 17.00, a wynik powinien być ogłoszony następnego dnia. W środę Theresa May ma ustąpić z zajmowanego stanowiska. Tymczasem kanclerz zapowiedział, że nie będzie zwlekać z wypełnieniem danego słowa: „Jest bardzo istotne, żeby premier mógł mieć ministra finansów, który w pełni zgadza się z nim w kwestii strategii rządu, więc planuję złożyć w środę na ręce Theresy May swoją rezygnację, zanim pojedzie ona do Pałacu (Buckingham), aby ustąpić ze stanowiska".
Johnson jest faworytem bukmacherów i ekspertów, którzy szacują, że uzyska nawet 80 procent głosów, deklasując obecnego Ministra Spraw Zagranicznych Jeremy'ego Hunta.
„Zakładając, że Boris Johnson zostanie kolejnym premierem, rozumiem, że warunkiem służby w jego rządzie będzie zaakceptowanie wyjścia Brytanii z UE bez umowy w dniu 31 października, a nie jest to coś, pod czym mógłbym się podpisać”, wyznał Hammond.
Wszystko wskazuje więc na to, że na przyszłego premiera Wielkiej Brytanii czekają spore wyzwania, zarówno w relacji z Unia Europejską jak i członkami własnej partii.
Napisz komentarz
Komentarze