Zacznijmy od tego czy pominąłem coś w opisie twojej osoby?
Może to, iż moją pasją są również podróże. Tylko w tym roku realizujemy w klubie nurkowym „Waleń” cztery duże wyprawy. Za nami już Karaiby i Wyspy Kanaryjskie, a przed nami jeszcze za parę dni Grecja i we wrześniu archipelag wysp Baleary, czyli Majorka, Ibiza, Formentera, Cabrera. Oprócz wyjazdów zagranicznych regularnie pływamy i nurkujemy w Anglii w Portland koło Weymouth z własnej łodzi, gdzie nurkujemy z przyjemnością w prądzie na wrakach czy… po owoce morza. Odwiedzamy też, choć głównie treningowo, śródlądowe akweny słodkowodne, jak wyrobiska czy kamieniołomy. Hitem natomiast przyszłego sezonu ma być wyprawa na Polinezję Francuską, czyli dosłownie na drugi koniec świata. Ciekawą klamrą spięliśmy pierwsze półrocze 2019 roku, gdyż na przełomie lutego i marca odwiedziliśmy szereg tzw. Wysp Zawietrznych Małych Antyli w południowo wschodniej części Morza Karaibskiego, a w maju byliśmy na Wyspach Kanaryjskich, gdzie bardzo aktywnie nurkowaliśmy na Teneryfie. Karaiby z „Kanarami" łączy przepływ atlantycki, gdzie absolutna większość żeglarzy rozpoczyna lub kończy pokonywanie tego oceanu, a u nas w tym roku to dwie pierwsze wyprawy zagraniczne. Warto tu także wspomnieć o wyprawie karaibskiej, którą organizowaliśmy w jednej z naszych ulubionych form aktywności, czyli nurkowanie pod żaglami. Dysponowaliśmy w tym roku pięknym 47-stopowym katamaranem, a wypływaliśmy z Martyniki na południe odwiedzając m.in. St. Lucia, St. Vincent i Grenadyny, dopływając do Tobago Cays. Posiadaliśmy ze sobą sprężarkę i sprzęt nurkowy, a to w połączeniu z żeglarstwem, wędkarstwem i turystyką lądową stworzyło niepowtarzalny klimat.
W zeszłym roku obchodziłeś XXX-lecie swojej działalności na niwie nurkowania?
Tak, zacząłem nurkować jesienią 1988 roku. Zapisałem się do klubu i rozpocząłem szkolenia w klubie w Mielcu.
Jakie to były początki i skąd u ciebie zainteresowanie nurkowaniem?
Myślę, że jestem takim typem z natury „człowieka wody”. Byłem pływakiem, mam bardzo poprawną karierę pływacką za sobą. Trenowałem w sekcji pływackiej Stali Mielec, pomiędzy 10-. a 15. rokiem życia. Bardzo dużo, bardzo aktywnie, mnóstwo kilometrów dziennie. Rano przed szkołą podstawową - sportową, w Mielcu przy klubie FKS Stal Mielec, gdzie na trening szedłem na godzinę siódmą rano, później na dziewiątą do szkoły podstawowej i po południu jeszcze raz na trening. Na godzinę w zależności, która to była klasa – 17.00 lub 18.00, pływając średnio około tysiąca kilometrów rocznie. Czyli przepłynąłem w życiu mniej więcej 5 tysięcy kilometrów.
Czy oprócz pływania nurkowaniem także zajmowałeś się jeszcze w Polsce?
Jak skończyłem pływać nagle w moim życiu pojawiło się bardzo dużo wolnego czasu, ponieważ zniknęły mi dwa treningi dziennie i z niepokojem zacząłem rozglądać się, jak to zagospodarować. I znalazłem wraz z kolegą, w pierwszej klasie szkoły średniej w technikum w Mielcu, klub nurkowania. Zapisałem się tam natychmiast, jak to tylko było możliwe. Przystąpiłem do pierwszego kursu, tego najniższego stopnia. Nazywało się to wtedy „płetwonurek III stopnia”. Klub ten działał w Lidze Obrony Kraju. Byłem takim strasznym aktywistą, że po 5 latach w wieku 21 lat zostałem prezesem tego klubu. Zresztą, notabene, najmłodszym prezesem Ligi Obrony Kraju płetwonurków w Polsce.
Wzorowałeś się na kimś zanim stało się to twoją pasją?
Lektura była moim nieodłącznym towarzyszem od samego początku. Natomiast jeśli chodzi o idola, to też taki był, żeby była jasna sprawa. Dobrze jest mieć idoli. Jacques Cousteau – opoka światowego nurkowania. Człowiek, który jak gdyby zapoczątkował nurkowanie swobodne, nurkowanie w niezależnych aparatach nurkowych. I jako pierwszy kręcił kolorowe filmy pod wodą. Dostał m.in. Oscara za „Odyseję podwodną”. Organizował wyprawy na całym świecie. Swoim kupionym, a później dostosowanym ogromnym czasowym wysiłkiem i finansowym, sponsorskim łodzią-statkiem nurkowym „Calypso”. W latach 60., kiedy zaczynał, latach siedemdziesiątych i latach osiemdziesiątych, kiedy nastąpił rozkwit działalności Jacquesa Cousteau.
Po latach doprowadziło to do tego, iż jesteś założycielem – i prowadzącym zarazem – Klubu Nurkowego „Waleń”. O pomysł założenia już nie pytam, zatem jak wyglądały początki tej działalności?
Początki wynikały z poszukiwania pomysłu na wolny czas i na hobby. Miałem to szczęście, że poznałem w życiu wielu ciekawych ludzi, także tu, w Londynie. Jednym z nich był Rafał Pająk, z którym, na bazie naszych zainteresowań i poszukiwań do zagospodarowania wolnego czasu w kontekście hobby, założyliśmy Polskie Centrum Sportów Ekstremalnych w Balham.
Pamiętam to doskonale. To było w 2005 roku. Wówczas po raz pierwszy spotkaliśmy się w londyńskiej dzielnicy Acton, a następnie powstał pierwszy artykuł o was…
Dokładnie tak było. Wtedy poznaliśmy się. Ten klub założyliśmy na trzy sekcje: wysokogórską, spadochronową i moją – nurkową. Później, w jakimś sensie w sposób naturalny, wyłonił się z tego pojedynczo każdy jeden klub. I wysokościowy i mój – płetwonurków.
Jak wygląda sytuacja ze składem osobowym na przestrzeni tych lat?
Ile osób należy obecnie to trudno powiedzieć, w kontekście: jaką miarą to mierzyć. Ludzie zawsze przewijają się, to naturalny proces. Odchodzą, przychodzą, trzymają się bliżej lub dalej. Na pewno rok w rok przewija się po kilkadziesiąt osób. Natomiast na przestrzeni tych już 14 lat, a w zasadzie już 15. rok się zaczął, myślę, że są to absolutnie setki osób.
Jakie obecnie posiadasz uprawnienia instruktorskie?
Zacznijmy od tego, że nurkowanie niejedno ma imię. Ja reprezentuję trzy rodzaje nurkowania: ten najbardziej popularny dla wszystkich rodzaj nurkowania rekreacyjnego, oprócz tego jest nurkowanie techniczne, czyli bardzo zaawansowane, głębokie i wydłużone oraz trzeci rodzaj – myślę tutaj przede wszystkim o moim ulubionym, ukochanym nurkowaniu jaskiniowym. We wszystkich tych dziedzinach jestem instruktorem, co czyni mnie dla osób, które mają okazję się szkolić wiarygodnym, by mieć do czynienia z instruktorem wszechstronnym.
Muszę jeszcze powiedzieć, że doskonałym uzupełnieniem tego, co robię na wodzie, co daje mi jeszcze być bardziej świadomym wodniakiem jest to, że działam bardzo aktywnie także na poziomie instruktorskim jako instruktor żeglarstwa morskiego i motorowodniactwa. Jest to, uważam, doskonałym uzupełnieniem tego wszystkiego co robię w nurkowaniu, ponieważ to daje jeszcze więcej świadomości, jeszcze więcej świadomości wodnej, morskiej, bo wiedząc jak np. funkcjonują pływy, znając mapy mórz i oceanów i umiejąc obsługiwać łodzie motorowe czy żaglowe, jeszcze lepiej, jeszcze sprawniej mam szansę poruszać się w nurkowaniu. I w Anglii i na całym świecie. Zaliczyłbym to jako kolejną pasję, coś zdecydowanie więcej niż tylko uzupełnienie do innych moich działalności.
Rozumiem zatem, że warunki nie mają pierwszorzędnego wpływu na to, gdzie nurkujesz?
Myślę, że nurkowałem w zasadzie w każdych warunkach. Generalnie w każdych, bo i tam, gdzie zaczynałem, czyli w Polsce, czy tutaj, tzn. w Anglii. Jest to pas północnoeuropejski, czyli nie tropikalny, który ma swój urok. Nurkowałem generalnie w każdych warunkach – w tropikach, w Azji, w Afryce i Amerykach. To ma swój urok oczywisty – wakacyjny, niepowtarzalny. Wszędzie tam panują doskonałe warunki do rozpoczynania hobby, do nurkowania, do fotografii. Wiadomo, tysiące kolorów, formacji życia roślin, zwierząt, pełna rekreacja. Ponadto „technika”, czyli nurkowanie głębokie, zawsze wiąże się z tytułową głębokością. Ale tak naprawdę na dużej głębokości, czyli dziesiątkach metrów, życia tam jako takiego nie ma. To już jest sensu stricto nurkowanie sportowe, gdzie wyzwaniem samym w sobie jest ta głębokość i czas pobytu pod wodą.
A jaki jest twój rekord?
81 metrów. To nie jest bardzo dużo, ale i nie jest na pewno mało. Tak czy inaczej w dalszym ciągu do poprawienia (śmiech).
Ile czasu zajęło wynurzenie się?
To jest zależne od pobytu na tej głębokości. Tamto moje nurkowanie trwało prawie dwie godziny.
Zaintrygowało mnie, co powiedziałeś wcześniej. Zdradź więc kilka szczegółów dotyczących twojego ukochanego nurkowania jaskiniowego…
To ten trzeci rodzaj nurkowania, który ja reprezentuję i który uwielbiam chyba najbardziej, tak prywatnie to właśnie nurkowanie jaskiniowe. Można powiedzieć najtrudniejsze. Żeby jednym zdaniem scharakteryzować – „Droga wejścia, drogą wyjścia”. Czyli nie ma czegoś takiego, że jesteśmy na przykład na głębokości 50 m pod wodą, więc mamy 50 m do powierzchni, jak w nurkowaniu innym. Powiedzmy, że płyniemy godzinę w jedną stronę, to cokolwiek mielibyśmy zrobić w interakcji na cokolwiek by się stało, to powrót trwa dokładnie tyle samo, czyli godzinę. Nie ma drogi na skróty.
W takim razie powiedz ile kosztuje podstawowy sprzęt do nurkowania?
Myślę, że trzeba to powiedzieć – żeby zacząć nurkować, nie trzeba mieć własnego sprzętu. Przysłowiowe „Nie trzeba mieć krowy, żeby się mleka napić”. Wszystkie szkolenia jakie robimy dla początkujących, we wszystkich właściwie szkołach nurkowych, w Polsce, Anglii czy na świecie, szkoły/kluby dostarczają sprzęt na te szkolenia. Więc jest to tylko koszt tegoż szkolenia. Jego średni koszt to 1500-2000 złotych w Polsce, około 400 funtów w Anglii za szkolenie podstawowe. Natomiast w odpowiedzi na pytanie o cenę sprzętu to 1500-2000 tys. funtów trzeba zapłacić za sprzęt nowy.
Umiałbyś tak w dużym skrócie podsumować, co uważasz za największy sukces w swojej ponad 30-letniej działalności?
Jeśli chodzi o moją osobę to na pewno osiąganie każdego stopnia instruktorskiego. Jest to wyzwaniem, ale daje ogromną satysfakcję, czy to na poziomie rekreacyjnym, technicznym czy jaskiniowym. Natomiast z projektów, to znany m.in. z „Cooltury” projekt „Piłsudski”, organizacja nurkowań do wraku takiego sztandarowego statku, który zatonął w 1939 roku zaraz na początku wojny, w październiku, niedaleko Newcastle. Czyli MS Piłsudski, nurkowanie na tym wraku z udziałem wielu mediów, pod głównym patronatem „Cooltury” i radia PRL, ale również telewizji i wielu gazet. Był i TVN i Newsweek i inni. Było to na swój sposób docenienie samego projektu.
Wspomniałeś, że zajmujesz się szkoleniem. Dlaczego to robisz?
Powód jest dla mnie dość miły. Szkolenia dają mi w życiu możliwość poznawania ludzi. Bardzo sobie to cenię. Poznałem mnóstwo, mnóstwo ludzi w swoim życiu, ludzi bardzo ciekawych, ludzi wyjątkowych. Myślę, że to jest taka motywacja, której nigdy nie stracę. Oprócz tego zawsze jest to forma realizacji siebie, forma dawania satysfakcji, zadowolenia ludziom, którzy wdrapują się na tę drabinkę nurkową, pokonując krok po kroku przeciwności. Oni też mają tę ogromną satysfakcję, ja mam ją również, będąc w pewnym sensie częścią tego wszystkiego.
A jakbyś podsumował, czym jest dla ciebie nurkowanie?
Nurkowanie jest to absolutna pasja, to po prostu element mojego życia. To jest coś, co będę robił zawsze!
Pytanie nieco retoryczne, ale jak dużym powodzeniem cieszy się tutaj sport nurkowy, czy też nurkowanie samo w sobie?
W Anglii jest duże środowisko nurkowe, bo – nie ma co ukrywać – tę nację stać na to, żeby nurkować i każdy może to robić, kto sobie zamarzy.
A jak to się ma do nas – Polaków z UK?
Środowisko polskie wyceniam w tej chwili na około 300-400 osób na stałe nurkujących. Jesteśmy absolutnie mocni. Jak jedziemy na nurkowiska – to jest taki nowy termin – np. do kamieniołomu w Chepstow, to czasami jesteśmy wręcz większością, a na pewno pierwsi po Anglikach. Żadna inna nacja nie występuje w Anglii w takim wymiarze ilościowym jak nacja polska.
Pośród wszystkich miejsc na Wyspach Brytyjskich, które znasz lub w których nurkowałeś, które szczególnie byś polecił?
Wśród wód lądowych na pewno kamieniołom w Chepstow jest takim sztandarem, ma taką dobrą reklamę, iż jest to najgłębsze śródlądowe nurkowisko na Wyspach Brytyjskich. Kamieniołom, który ma 80 m głębokości jest na swój sposób niepowtarzalny. Byłem na jego dnie wielokrotnie. Tam też prowadzę szkolenia na stopnie techniczne. Natomiast jeśli chodzi o morze, to mamy ten komfort, że mieszkamy na Wyspie i mamy mnóstwo, mnóstwo wraków wokół tej wyspy. Wiadomo, Anglia przez obie wojny i setki lat była potęgą marynistyczną i naturalnie wokół, w swoich wodach kryje mnóstwo, mnóstwo wraków, więc nurkujemy tu naokoło. Oprócz tego, co jest ważnym akcentem, mam tu dużą, 12-osobową łódź nurkową w Portland-Weymouth i tam na morzu nurkujemy najczęściej.
Kto może zgłaszać się do Klubu Nurkowego „Waleń”?
Należeć do klubu i nurkować, jak bym to połączył. Więc tak naprawdę nurkować może każdy, kto ma na to ochotę i jest normalnie, zwyczajnie zdrowy. To nie są czasy, kiedy na świecie – w Polsce, w Anglii nurkowali tylko i wyłącznie komandosi. Tu mówimy oczywiście o nurkowaniu rekreacyjnym, takim ta aktywność ruchowa jest najczęściej praktykowana na świecie. Dziś mogą to robić dzieci od lat ośmiu, a od dziesięciu w pełnym zakresie szkoleniowym, do dosłownie wieku emerytalnego – ci, którzy chcą, lubią wodę i nurkują z powodzeniem.
Pierwsza lekcja – kilka rad tak na początek…
Nie bać się, nie odkładać planów i zrobić to w najbliższy weekend lub w najbliższym wolnym terminie w swoim lokalnym centrum nurkowym. A jak ktoś sobie życzy nurkowania w polskim towarzystwie, z polskim instruktorem, to zapraszamy do nas!
Czym zajmujesz się na co dzień, zawodowo, oprócz tego co powyżej?
Z wielką przyjemnością i satysfakcją zajmuję się tzw. wysokościówką, czyli branżą wysokościową – upselling. Pracuję na wysokościach.
To kiedy zatem znajdujesz czas na nurkowanie?
Od poniedziałku do piątku jest wysokościówka. Nurkowaniem zajmuję się w weekendy, cały czas, od trzydziestu już lat, a na Wyspach od osiemnastu.
Kontakt:
Działalność Klubu Nurkowego „Waleń” można śledzić na stronie internetowej www.polishdivingclub.com, na Facebooku: Polish Diving Club „Whale” and Polish Diving School PDS, a także dzwoniąc pod numerem telefonu 07765404622.
Rozmawiał: Dariusz A. Zeller
Napisz komentarz
Komentarze