Bakterię o której mowa, można znaleźć w gardle i na skórze a ludzie mogą ją nosić bez żadnych objawów latami co umożliwia łatwe rozprzestrzenianie się jej między ludźmi poprzez kichanie, całowanie i kontakt ze skórą.
Służba Zdrowia Anglii - Public Health England, określiło sytuację jako „lokalny incydent”, ale ostrzega jednocześnie, że istnieje wysokie ryzyko kolejnych śmiertelnych przypadków wskutek trwającej wciąż epidemii. Jej wybuch miał miejsce w Braintree, z czasem rozprzestrzenił się na obszary Chelmsford i Maldon.
W raporcie, który poprzedziły badania kliniczne stwierdzono, że groźne dla życia zakażenie paciorkowcem może wystąpić, gdy bakterie dostaną się do części ciała, gdzie zwykle nie występują, takie jak krew, mięśnie lub płuca.
Większość pacjentów dotkniętych chorobą to osoby starsze, które leczyły przewlekłe rany, część ofiar miała zapewnioną opiekę domową część przebywała w domach opieki.
W celu monitorowania sytuacji powołano do życia specjalny zespół zarządzania incydentami. NHS w Essex ściśle współpracuje z Public Health England i innymi partnerami w celu opanowania zagrożenia, między innymi wprowadzono dodatkowe środki kontroli zakażeń. Nadal jednak nie udało się ustalić jak doszło do tej epidemii.
Lekarze informują, że w normalnych warunkach ryzyko zarażenia się jest bardzo niskie dla większości ludzi, a leczenie antybiotykami szybko przynosi efekty jeśli poda się je wcześnie.
dr Jorg Hoffman, przyznał: „To wciąż trwająca epidemia. Niestety jak dotąd nie byliśmy w stanie w pełni powstrzymać sytuacji. Oczywiście mamy nadzieję, że wysiłki naszych kolegów z NHS będą teraz przynosić owoce i będziemy w stanie powstrzymać sytuację i zapobiec kolejnym przypadkom”.
Dodał też: „Nie mogę zaprzeczyć, że istnieje ciągłe ryzyko, dopóki nie będziemy w stanie ogłosić, że epidemia się skończyła”.
Napisz komentarz
Komentarze