Chorobę wykryto u mężczyzny w kwietniu, potem dowiedział od swojego onkologa z Bristol Royal Infirmary w Wielkiej Brytanii, że nie trafi na stół operacyjny. Zdiagnozowano u niego przerzuty do wątroby co wyklucza zabieg chirurgiczny, jedyne co można wdrożyć w takiej sytuacji to selektywna, wewnętrzna radioterapia.
Kelly z niecierpliwością czeka teraz na terapię i przekonuje, że opóźnienie leczenia to wynik Brexitu. – Powiedziano mi, że nie ma terminu rozpoczęcia leczenia, a czekam już od ponad miesiąca. To przez komplikacje z Brexitem. A dzięki radioembolizacji jest szansa, że pokonam chorobę. A tak to niebawem umrę. To jakaś farsa – powiedział mężczyzna na łamach „The Independent".
Rzecznik brytyjskiej służby zdrowia ( National Health Service ) odpiera zarzuty. – NHS wprowadził w zeszłym miesiącu nowe wytyczne dotyczące leczenia pacjentów z nowotworami. Jeśli będą spełniać określone kryteria, będę mogli być leczeni w jednym z 10 specjalistycznych ośrodków w całym kraju. To nie ma absolutnie nic wspólnego z Brexitem.
Tymczasem po ogłoszeniu wyników referendum i decyzji o Brexicie, eksperci ostrzegali już wielokrotnie, że najbardziej może na tym utracić służba zdrowia. Mowa o utrudnieniach związanych z importem leków, utratą wyszkolonego personelu tj. radiologów czy pielęgniarek onkologii.
Napisz komentarz
Komentarze