Ów rytm wpisany jest w życie człowieka. Natura niejako sama przypomina nam, że narodziliśmy się, aby wydać owoc. Każdy człowiek ma do spełnienia określone zadanie. Jedni, powołani do małżeństwa wydają owoc w postaci zrodzenia potomstwa, inni oddają się wzniosłym celom i owocem ich życia jest poświęcenie życia dla innych. Są i tacy, którzy pozostawiają światu piękno kultury i sztuki, są wreszcie i tacy, którzy sieją zniszczenia i wojny. Po spełnieniu Boskiego planu, każdy z nas umiera. Cykl życia się powtarza od zarania dziejów, przychodzą i odchodzą kolejne pokolenia, wydając owoc dobra lub owoc zła. Czy jednak kresem życia ludzkiego jest śmierć, a po niej nicość, destrukcja ciała, absolutne unicestwienie bytu?
W jednej ze staropolskich pieśni śpiewamy: „Chrystus zmartwychwstan jest, nam na przykład dan jest, iż mamy zmartwychpowstać, z Panem Bogiem królować, alleluja!”. Chrześcijaństwo tym różni się od innych prądów myślowych i systemów filozoficznych, że śmierć nie ma wymiaru negatywnego i ostatecznego, nie jest końcem a początkiem – początkiem nowego życia. Kiedy Platon wysunął teorię idei, a po nim Arystoteles wszedł głębiej w zagadnienia ontologii, człowiek zaczął rozumieć, że oprócz świata materii musi istnieć świat bytów pozamaterialnych, wiecznych, niezmiennych, na szczycie których stoi najdoskonalszy z bytów – odwieczny, niezmienny, dający początek wszystkim innym bytom. Teologia chrześcijańska od samego początku szukała racjonalnych argumentów na istnienie Boga. Tak ukute zostało w okresie scholastycznym znamienne hasło fides quaerens intellectum, na bazie którego św. Anzelm z Canterbury, a za nim wielu innych znamienitych teologów, ze św. Tomaszem z Akwinu na czele zbuduje podwaliny chrześcijańskiej filozofii, rozumowymi argumentami udowadniając istnienie Boga oraz świata nadprzyrodzonego.
Cykl życia, którego początek wyznacza najwyższy byt, Bóg Stwórca, jest wpisany w prawo natury. Życie człowieka jest zatem osadzone na prawach natur, a wiele aspektów funkcjonowania ludzkiego ciała można dziś wyjaśnić od strony naukowej. Biologów zachwyca geniusz ludzkiego ciała. Nie trzeba być chrześcijaninem, aby uznać, że prawa natury, którym podległe jest życie człowieka, musiały zostać ukonstytuowane przez jakąś wyższą siłę inteligencji. My, chrześcijanie zwiemy tę siłę Bogiem i to Bogiem osobowym.
Jednak człowiek to nie jest tylko ciało, o czym współczesny świat zdaje się zapominać. Panuje dziś wręcz kult ciała, tak jak gdyby poza materią nic więcej nie istniało, a jedynym celem życia było hedonistyczne używanie świata według zasad konsumpcjonizmu. Problem ów dostrzegał już w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia Karol Wojtyła. Jako filozof, ksiądz, biskup, potem kardynał, a wreszcie jako papież często przypominał młodym: „Pamiętajcie, że życie tu, na ziemi, jest drogą i tylko drogą, i niczym więcej; drogą do nieba, bo człowiek nie jest stworzony dla ziemi, tylko dla nieba” .
I tutaj zaczyna się wielki temat, częstokroć zapominany, podważany przez systemy przeciwne myśli chrześcijańskiej i samej nauce Jezusa Chrystusa. Przeznaczeniem człowieka jest życie wieczne: nie ziemia, nie śmierć. Znów może warto sięgnąć do słów Wojtyły: „Skarbcie sobie skarby w niebie”. Trzeba dobrze zrozumieć te słowa. Życie ziemskie trwa pewien ściśle określony przez Stwórcę czas i dlatego potrzebny jest wyższy cel, który zdeterminuje życie człowieka. Dla niektórych tym celem będzie osiągnięcie pozycji społecznej, zdobycie władzy, zgromadzenie majętności. Na tym koniec. Inni będą żyli zupełnie bez celu, bez refleksji nad sobą, w sposób nierozumny, bezsensowny. Tymczasem człowiek potrzebuje nadania sensu swemu życiu. Owym sensem i celem może być tylko Bóg – Logos, najwyższy byt – źródło prawdy, dobra, miłości i sprawiedliwości.
Nauczanie Jana Pawła II, do którego nie bez powodu tutaj sięgamy, jest wciąż tak bardzo nie odkryte i ignorowane. Każde święta wielkanocne dla nas, Polaków, kojarzyć się będą z ostatnimi dniami ziemskiego życia tego wielkiego rodaka. Jeszcze dziś mamy żywo w pamięci ów wieczór 2 kwietnia 2005 roku, gdy cały świat wstrzymał oddech, wpatrując się w słynne okno apartamentów papieskich w Watykanie. Jak to możliwe, że jeden zaledwie człowiek, pielgrzym da un paese lontano – z dalekiego, słowiańskiego kraju, zatrzymał świat w gorączkowym pędzie; pędzie ku czemu, dokąd?
Szukałem was i przyszliście … Konając w agonii, Jan Paweł II, odchodzi do domu Ojca spokojnie, z poczuciem wypełnionego zadania. Jako młody chłopak zrozumiał, że życie ziemskie jest zadaniem, które trzeba wypełnić. Zrozumiał także, że życie ludzkie jest wielkim darem. Tego nauczał przez całe swe kapłańskie życie. Bolał nad faktem upadku moralnego świata zachodniego oraz z tego powodu, że człowiek – choć posiada rozum, sumienie i wolną wolę – wyrzeka się ich, rezygnując z ludzkiej godności oraz perspektywy nieba. Cywilizacją śmierci i brzydoty nazwał nowożytne czasy. Nigdy jednak nie gasił w sercu nadziei, że nie wszyscy idą z prądem czasów. Do młodych w Toronto powie znamienne słowa: „Nie zadowalajcie się miernotą. Wy dążcie do ideału, a jeżeli nikt tego od was nie wymaga, to wy sami wymagajcie od siebie”.
Jaki ideał miał na myśli Papież Wojtyła? Owym ideałem było życie duchowe, osobowa relacja człowieka z Bogiem, przekroczenie progu świata materialnego. Owym ideałem było ponowne odkrycie piękna, jakie dał człowiekowi Bóg w dziele stworzenia oraz zrozumienie, że człowiek nie jest dziełem przypadku, ale został stworzony przez Stwórcę dla nieba. Owym ideałem był wreszcie Dekalog – a więc dziesięcioro Bożych Przykazań – jako pewna droga do świętości. Aby to zagadnienie bardziej przybliżyć człowiekowi, Jan Paweł II pisze w 2001 roku specjalną adhortację apostolską Novo Millennio Ineunte, którą sam nazywa pedagogiką świętości. Z całą pewnością jednak pragnął Ojciec Święty, aby człowiek zatrzymał się i zrozumiał, że pochodzi od Boga. Nie wahał się mówić: „Wszystkie problemy indywidualne człowieka, problemy rodziny i małżeństwa rozwiązuje genealogia divina – Boże pochodzenie człowieka”. Tymi słowami próbował Jan Paweł II pomóc człowiekowi odnaleźć jego Boże pochodzenie oraz odpowiedź na pytanie kim jest. Umierając był spokojny, że udało mu się zaszczepić w sercach pragnienie Boga.
Kiedy dziś trwamy w radości Świąt Wielkanocnych, nie możemy zadowolić się jedynie ich zewnętrzną warstwą – bardzo piękną skądinąd. Trzeba nam wniknąć w głębię misterium paschalnego, które kieruje nasz wzrok ku tej rzeczywistości, którą Platon w mglisty i niedoskonały jeszcze sposób widział jako świat idei, a który dopiero Chrystus objawił nam w pełni jako rzeczywistość Ducha, królestwo Boże – królestwo miłości i pokoju. Paschalne święta pozwalają nam również z innej strony spojrzeć na śmierć – jako bramę do życia wiecznego. Co za nią cię czeka – zależy wyłącznie od twej decyzji tu i teraz, bo człowiek tym różni się od innych istot na ziemi, że wyposażony został przez Stwórcę w rozum, sumienie oraz wolną wolę. Z ich pomocą człowiek podejmuje czyny, a te – jak wiadomo mogą być dobre albo złe. Czyny ludzkie w personalistycznej filozofii Wojtyły są świadomym i dobrowolnym działaniem, ujawniającym osobę. Czyny, jakie podejmuje człowiek, formują na przestrzeni życia człowieka, czyniąc go w konsekwencji osobą dobrą lub osobą złą.
Ewangeliczne przesłanie to Dobra Nowina dla każdego człowieka, który zrozumiał, że życie zostało nam przez Stwórcę bezinteresownie dane, ale niebo zadane. Od twojej decyzji, od twoich codziennych wyborów będzie zależało, czy te święta wielkanocne, jakie każdego roku przeżywamy w radości tu, na ziemi, zamienią się po zakończeniu tej ziemskiej drogi w Wieczną Paschę w Królestwie Niebieskim.
Wieloletnia przyjaciółka i współpracowniczka Ojca Świętego, dr Wanda Półtawska, tymi słowami rozwija i podsumowuje nauczanie Karola Wojtyły: „Człowiek jest odpowiedzialny za swoją świętość, za swoje życie, za jakość swojego życia. (…) Za kogo się uważasz – za dziecko Boże, czy nie? A jeśli tak to co wiesz o duszy? Co wiesz o ciele? Pierwszym zadaniem jest poznanie tożsamości człowieka, za kogo się uważa – trzeba poznać znaczenie ciała i poznać duszę”.
Zakończmy tę wielkanocną refleksję ostatnią strofą pieśni, cytowanej na wstępie tego rozważania, ku namysłowi nad sensem życia, znaczeniem ziemskiej drogi oraz ku wzbudzeniu nadziei, że wraz ze śmiercią życie się zmienia, ale nie kończy: „Bądźmy więc weseli, jak w niebie anieli! Czegośmy pożądali, tegośmy doczekali! Alleluja!”.
Ks. prałat Władysław Wyszowadzki, Parafia Chrystusa Króla w Balham
Napisz komentarz
Komentarze