Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Weź nie pytaj

Muzyka powinna mówić sama za siebie i tak to właśnie jest w przypadku Pawła Domagały, który otwarcie mówi, że wywiadów nie lubi udzielać, za to jego płyty przemawiają do ludzi w różnym wieku, łącząc pokolenia. Jego kariera muzyczna rozwija się w zawrotnym tempie, dlatego już 31 marca będziemy mogli usłyszeć muzyka na żywo w Londynie!

Autor: Fot. Piotr Bukartyk

Śpiewasz, że „ciągle chodzisz w te same miejsca, bo gdzie indziej miałbyś być…”. Nie lubisz zmian czy po prostu doceniasz, to co masz?

Lubię chodzić w te same miejsca. Cenię stałe punkty: dom, park, studio nagrań, zwłaszcza, że jako aktor i muzyk pracuję często daleko od domu.

 

Napisałeś jedną z najbardziej poruszających polskich piosenek o miłości w ostatnich latach, mowa o „Weź nie pytaj”, która trafiła do ludzi w różnym wieku. Jak myślisz, co jest takiego w tej piosence, że wzrusza tak wiele osób?

To jest najczęściej zadawane pytanie, a odpowiedź jest zawsze ta sama:  Nie wiem, nie mam przepisu na hit. Z Łukaszem Borowieckim tworzymy muzykę, którą lubimy, nie zastanawiamy się jakich sztuczek użyć, by powstał hit. Popularność „Weź nie pytaj” była dla nas niespodzianką.

 

Czy współczesnym mężczyznom przystoi romantyzm?

Nie mi oceniać, czy coś przystoi, czy nie przystoi. Dla mnie w związku odpowiedzialność, rycerskość, wierność są bardzo ważne. Kobiety świetnie sobie radzą bez facetów, ale dobrze, jeśli mają rycerza, który przyjdzie z pomocą w razie potrzeby. Ma być jak kaloryfer – twardy i ciepły. Powinien dawać poczucie bezpieczeństwa. Taki jest mój pomysł na męskość.

 

Na okładce płyty „1984” jest twoje zdjęcie z dzieciństwa, zastanawiam się czy zawsze byłeś chłopakiem z gitarą?

To ja, chyba osmio-, dziewięcioletni z gitarą Hohner, którą dostałem na Pierwszą Komunię, ale grać zacząłem uczyć się już wcześniej. Chciałem udowodnić rodzicom, że warto podarować mi dobry sprzęt. Tę gitarę mam zresztą cały czas. Na sobie mam dres, który dostałem od ciotki Hanki ze Szwecji, pękałem z dumy, że mam taki ciuch.

 

Podobno w czasach studenckich grywałeś spontanicznie w różnych klubach i barach? Jak pamiętasz ten czas?

Dzisiaj mówi się na takie występy solo akty (śmiech). Wtedy były dorabianiem do studenckiego życia, ale przede wszystkim sprawdzianem przed publicznością i przełamywaniem lęku przed wychodzeniem w świat z własną muzyką.

 

Jesteś trochę człowiekiem orkiestrą, można zobaczyć cię również w teatrze, filmie i serialach. Lepiej odnajdujesz się jako aktor czy muzyk? Gdzie masz więcej wolności? Która ekspresja bardziej ci odpowiada?

Aktor ma na ogół niewielki wpływ na kształt filmu czy serialu (choć są tacy, którzy potrafią wywalczyć sobie więcej wolności). Ja więcej wolności znajduję w muzyce. Tworzymy ja razem z Łukaszem Borowieckim, razem wydajemy płyty i na swoich warunkach je promujemy.

 

Podobno lubisz improwizować… Czasem nawet zmieniasz teksty, które masz zapisane w scenariuszu.

To prawda, staram się dodawać coś mojej postaci, proponuję zmiany w jej języku, charakterystyczne teksty i zachowania, ale to reżyser ma ostatnie słowo.  

 

Niebawem zagrasz koncert w Londynie. Czy to będzie pierwsza twoja wizyta w tym mieście. Czego mogą spodziewać się osoby, które przyjdą na wasz koncert?

W Londynie pojawiamy się po raz pierwszy. Możemy obiecać, to co zawsze: damy z siebie wszystko.

 

Bilety na twoje koncerty wyprzedają się jak świeże bułeczki. Czy poza koncertami można zobaczyć cię gdzieś indziej?

Na razie koncentrujemy na trasie, która z kilku koncertów przerodziła się w projekt od jesieni do jesieni.

 

Czy pracujesz już nad kolejną płytą? Jeśli tak, to o czym chcesz aby była?

Kolejna płyta 20 listopada 2020 roku. Dziś myślę, że będzie bardziej folkowa od „1984”. Jaka będzie – się okaże.


 

Rozmawiałą: Marietta Przybyłek


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama