Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Chcemy godnie reprezentować polską kulturę

- „Mazury” i YMCA to przykład jak można te dwa różne światy Polonii „przed” i „po” 2004 roku z sukcesem połączyć. Staramy się skupiać na tym, co je łączy, a są to miłość i szacunek do Polski, chęć pielęgnowania naszej kultury i języka na obczyźnie, a poprzez występy pokazanie szerszej publiczności bogactwa naszych tańców i strojów – mówią Alicja Donimirska – dyrektorka polskiej YMCA w Wielkiej Brytanii i tancerka w „Mazurach” oraz Zosia Lesiecka – dyrektorka artystyczna zespołu „Mazury”.

3 marca odbył się uroczysty koncert z okazji 70-lecia powstania zespołu „Mazury”. Wielkie gratulacje! Jak przebiegła uroczystość?

Alicja Donimirska: Dziękujemy! Koncert 3 marca był dla nas bardzo wyjątkowy. Raz na pięć lat z okazji okrągłych rocznic mamy występy w większych teatrach, dla szerszej publiczności. Tym razem wybór padł na piękny New Wimbledon Theatre, który dał wspaniałą oprawę dla koncertu. Zaszczytem dla nas było to, że występ został objęty honorowym patronatem przez ambasadora pana profesora Arkadego Rzegockiego, który przybył na koncert z jedną ze swoich córek, obecny był też, z rodziną, konsul pan Mateusz Stąsiek. To niesamowite uczucie występować przed ponad tysięczną publicznością. Jest trema, ale są też i wspaniałe emocje, w tym wdzięczność,za tak liczną publikę.

Zosia Lesiecka: To było dla nas wielkie przeżycie! Do niedzielnego koncertu przygotowywaliśmy z mężem Lucjanem – choreografem zespołu „Mazury” de facto cały rok. Na scenie wystąpiło prawie stu tancerzy w trzech grupach wiekowych. Staraliśmy się wszystkich jak najlepiej przygotować do tego występu; niektórzy tańczą z nami od wielu lat, a niektórzy dołączyli dopiero kilka miesięcy temu, więc sam wybór kto z kim i w jakim tańcu to już jest wyzwanie, do tego dochodzą zmiany w choreografii i szlifowanie już ukształtowanych tańców. Mamy nadzieję, że efekt końcowy spodobał się publiczności.  

 

Jaki repertuar zaprezentowały „Mazury” podczas tego występu?

AD: Podczas występu zaprezentowaliśmy zarówno tańce narodowe – jak krakowiak, oberek czy mazur oraz regionalne – tańce sądeckie czy spiskie, włączyliśmy także śpiew, w aranżacji naszej dyrektorki muzycznej Maryli Kolendo. Myślę, że ciekawostką były tańce z regionów dawnej Polski, takie jak hucułka czy tańce lwowskie. Aby urozmaicić program, dzieci wystąpiły w tańcu marionetek, zaprosiliśmy także do udziału w koncercie prezentujący węgierskie tańce zespół „Hunique”.

ZL: Staraliśmy się, aby repertuar był zróżnicowany i ciekawy dla widza oraz aby każdy z członków zespołu mógł zaprezentować swoje umiejętności. Układając choreografię musimy zawsze też myśleć o strojach dla każdej z grup wiekowych – najmłodsi członkowie to siedmiolatki. Stroje w miarę możliwości szyte są przez nasze wolontariuszki pod przewodnictwem garderobianej Wisi Saller, część strojów zamawiamy z Polski.

 

70. lecie to piękny jubileusz. Jak, oczywiście w skrócie, wygląda historia zespołu?

AD: Wszystko zaczęło się w 1949 roku, kiedy Wiesław Gąsiorowski założył w Londynie Zespół Taneczny Polskiej YMCA, przemianowany później na „Mazury”. Pierwszym instruktorem została Olga Żeromska, a oryginalny repertuar ułożył Jan Ciepliński, choreograf i mistrz baletu o międzynarodowej sławie. Ważną postacią w historii „Mazur” jest Irena Różycka, która kierowała zespołem przez 13 lat. W tym czasie znacznie rozwinęła repertuar, duży nacisk kładła na rozbudowę kolekcji ludowych strojów. Jej misję kontynuował Włodek Lesiecki. Za jego kadencji zespół poszerzył się o dwie grupy wiekowe dla młodszych tancerzy. Rozbudowany został także repertuar, dzięki czemu „Mazury” mogą dzisiaj pochwalić się bogatym programem tańców z większości regionów Polski. Włodek zapoczątkował też tradycję regularnych wyjazdów na występy zagraniczne, które stanowią obecnie nieodzowną część życia zespołu. Zaszczytem dla „Mazur” był występ przed królową Elżbietą II oraz księciem i księżną Walii w 1983 roku. Zespół brał udział w licznych festiwalach w całej Europie, w Anglii tańczył na deskach największych teatrów. Wielkim wyróżnieniem był występ w Royal Albert Hall na koncercie „100 lat” w listopadzie 2018 roku. Na początku tego roku „Mazury” zaprezentowały kilka tańców oraz poprowadziły poloneza na 47. Balu Polskim w Hurlingham Club.

 

W jaki sposób trafiły panie do zespołu i czym zajmują się obecnie?

AD: Nasze historie dość się różnią. Ja tańczę tu od jedenastu lat. Ostatnio przejęłam rolę dyrektorki polskiej YMCA w Wielkiej Brytanii, której częścią są „Mazury”. W zespole zajmuję się po części sprawami organizacyjnymi – warsztaty, wyjazdy – a po części PR-em. A Zosia to dyrektorka artystyczna – do niej należą decyzje co i gdzie tańczymy, przygotowanie zespołu do występów na scenie oraz koordynacja wszystkich aspektów związanych z codziennym funkcjonowaniem zespołu. Zosia z Lucjanem prowadzą piątkowe grupy dla trzech grup wiekowych i układają choreografię.

ZL: Ja przejęłam prowadzenie „Mazur” po tacie – Włodku Lesieckim, który zginął w 2010 roku. Zarówno YMCA jak „Mazury” były i są integralną częścią życia całej mojej rodziny; tańczę od dziecka, tata kierował zespołem od 1973 roku, mama, siostra i brat również  tańczyli, a nadal udzielają się w YMCA jako wolontariusze. Tu też poznałam swojego męża Lucjana, w zespole choreografa, a na co dzień nauczyciela.  

 

Jak wygląda obecnie praca w zespole?

ZL: W zespole obecnie tańczy sto osób w trzech grupach wiekowych. Najmłodsi członkowie to siedmiolatki. Próby odbywają się co piątek w salce kościoła All Saints przy Ealing Common. Zaczynamy z najmłodszą grupą o osiemnastej, godzinę później próba średniej grupy, a od dwudziestej do dwudziestej drugiej dorośli. Wielu tancerzy jest z nami od dziecka.

AD: Myślę, że z sukcesem nasz zespół spaja Polonię wojenną i z czasów komunizmu, z tą która przybyła do Anglii po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Należę do tej ostatniej grupy, zaś Zosia to wnuczka założyciela polskiej YMCA w Wielkiej Brytanii.   

Dla mnie piątkowe wieczory to odskocznia od codzienności. Jesteśmy w różnym wieku, z różnych środowisk i na różnych etapach w życiu, ale łączy nas przyjaźń, pasja do tańca i duma z bycia Polakiem. „Mazury” dają nam możliwość regularnych spotkań w gronie przyjaciół, a na scenie  – pokazania więzi ze sobą nawzajem i z Polską.

 

Z kim współpracujecie, gdzie zespół występuje?

ZL: Współpracujemy z wieloma organizacjami, zwłaszcza polonijnymi, jak Ognisko Polskie czy też ambasada, ale nie tylko. Raz na kilka lat uczestniczymy w festiwalach folklorystycznych w Europie. Zaproszenia od organizacji tu w Anglii są naprawdę przeróżne, od polskich szkół i inicjatyw związanych z Polonią, po stricte angielskie – jak Wilderness Festival, na którym wystąpiliśmy w zeszłym roku, domy opieki, czy instytucje charytatywne. Przyjmujemy zaproszenia w miarę możliwości zespołu i dostępności tancerzy. Czasem występuje kilka par, a czasem całe „Mazury” w trzech grupach wiekowych. Ale jak mawiał Włodek Lesiecki: nieważne czy jest to wielotysięczna publiczność czy ogląda nas kilka osób; poziom występu, przygotowanie i prezencja muszą być takie same.

 

Zespół Mazury jest częścią Polskiej YMCA w Wielkiej Brytanii. Czym zajmuje się YMCA i jakie zadania realizuje?

AD: Polska YMCA w Wielkiej Brytanii zajmuje się pracą z młodzieżą polonijną w duchu tworzenia i podtrzymywania więzi z Polską. Od lat 50. prowadzimy cieszące się dużą popularnością dwutygodniowe sportowe obozy letnie dla dzieci i młodzieży od lat 11. Obozy te odbywają się często w Polsce, wzmacniając więź z ojczyzną. Od kilku lat organizujemy też podczas ferii majowych w stadninie pod Opolem obozy konne. Na obozach dbamy nie tylko o rozwój sportowy, uczymy też umiejętności pracowania w grupie, staramy się pielęgnować polskość. Wieczorami śpiewamy piosenki przy ognisku, organizujemy integracyjne gry i zabawy. Myślę, że to, że wiele dzieci wraca co rok na obóz pokazuje, że te nasze starania są docenione. Oba obozy otwarte są dla wszystkich – naturalnie część dzieci to te, które tańczą w „Mazurach”. Na obozach i w „Mazurach” nawiązują się przyjaźnie na całe życie, a nawet tworzą małżeństwa. Organizujemy również wydarzenia towarzyskie dla członków, ale też osób, które kiedyś jeździły na obozy czy też tańczyły w zespole. Jest to okazja do spotkania, porozmawiania o dawnych czasach i zacieśnienia polonijnych więzi. W YMCA i „Mazurach” bardzo polegamy na naszych wolontariuszach. Pomagają prowadzić obozy, w różny sposób udzielają się w „Mazurach”, organizują nasze wydarzenia. To dzięki wolontariuszom możemy oferować tak różnorodny program.

 

Szeroko pojęta współpraca z polską społecznością kiedyś i teraz to zapewne dwa różne światy. Jak pani mogłaby to opisać lub ocenić?

AD: Myślę, że „Mazury” i YMCA to przykład jak można te dwa różne światy Polonii „przed” i „po” 2004 roku z sukcesem połączyć. Staramy się skupiać na tym, co je łączy, a są to miłość i szacunek do Polski, chęć pielęgnowania naszej kultury i języka na obczyźnie, a poprzez występy pokazanie szerszej publiczności bogactwa naszych tańców i strojów. Członkowie zespołu, młodzież jeżdżąca na obozy oraz nasi wolontariusze to mieszanka starej i nowej Polonii. Moim zdaniem to piękne, że – jak w przypadku części dzieci w zespole - już czwarte pokolenie na obczyźnie nadal czuje się związane z Polską.

 

Wracając do „Mazur”: jak wygląda odbiór krzewienia polskości wśród waszej publiczności, szczególnie tej nie-polskiej.

ZL: Oczywiście publiczność nie-polska inaczej patrzy na występy niż polska, która od razu rozpozna krakowiaka czy mazura. Zawsze jednak entuzjastycznie reagują na występy. Myślę, że dużą rolę grają tu kolorowe stroje i energiczne rytmy naszych tańców ludowych. Cieszymy się, że możemy przybliżać szerszej publiczności bogactwo polskiego folkloru, który, mam nadzieję, godnie reprezentujemy.

 

W takim razie proszę powiedzieć czym z kolei dla was, jak i dla reszty zespołu jest samo uczestnictwo w „Mazurach”?

AD: Osiedliłam się w Anglii w 2007 roku, a do zespołu dołączyłam w 2008 roku. Od razu poczułam się częścią „mazurowej” i „imkowskiej” społeczności, nawiązałam nowe przyjaźnie, szczególnie cementowane podczas festiwalowych wyjazdów. Myślę, że i dla innych członków „Mazur” copiątkowe próby to nie tylko hobby, ale i spełnienie potrzeby przynależenia do grupy osób o podobnych wartościach i polskim pochodzeniu. Ja mam to szczęście, że „hobby” przeszło w pracę zawodową i daje mi szansę pracy zarówno z Zosią, z którą prywatnie się przyjaźnimy, jak i ze wspaniałymi wolontariuszami, którzy pomagają nam realizować cele naszej organizacji.   

 

Zatem jakie są dalsze plany zespołu?

ZL: Chcemy godnie reprezentować polską kulturę, rozwijając i urozmaicając repertuar „Mazur”. W celu dopracowywania tańców prowadzimy warsztaty, na które zapraszamy specjalistów tańca z różnych regionów Polski. Oczywiście to członkowie tworzą zespół – staramy się zatem prowadzić próby tak, aby były atrakcyjne i zróżnicowane, utrzymując przy tym, potrzebną przy tylu tancerzach, dyscyplinę.

Mamy już kilka zaproszeń do występów w tym roku, między innymi od pana ambasadora, w Ognisku Polskim, w Tate Modern, czy na Wilderness Festival; zwykle występy kreują zainteresowanie zespołem i prowadzą do dalszych zaproszeń.

 

Gdzie można śledzić waszą działalność i gdzie szukać kontaktu z wami?

Zapraszamy chętnych do dołączenia do zespołu do kontaktu na [email protected]. Są jeszcze miejsca na sierpniowy obóz letni, zainteresowanych, w wieku 11-18 lat, prosimy o kontakt na [email protected]

https://www.mazury.org.uk/

http://www.polskaymcalondon.com/

Facebook: @mazurydancecompany @polskaymcagb

Instagram: @mazurylondon @polskaymcagb

 

 

Rozmawiał: Dariusz A. Zeller




 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama