Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Siła głosu kobiet

Projekt „Sounds like women” został zainicjowany przez Luizę Moir, która zaprosiła do współpracy artystki z różnych krajów i kultur, w tym polską piosenkarkę Ewelinę Flintę, by poprzez muzykę naświetlić temat przemocy wobec kobiet i nierówności płci, a także wprowadzić realną zmianę. Poznajcie kobiety, które tworzą ten projekt!

Luiza Staniec-Moir – pomysłodawczyni i założycielka projektu

 

Skąd pomysł na stworzenie projektu „Sounds like women”?

Wielokrotnie spotykałam się z nierównym traktowaniem jako kobieta. Panowie w show-biznesie mówili mi jaka mam być, jaką mam tworzyć muzykę, wydawało mi się to absurdalne. Płacono mi połowę tego, co mężczyznom. Byłam też gorzej traktowana ze względu na to, że jestem Polką, a w przeszłości doświadczyłam przemocy domowej w związku partnerskim. Widziałam wiele podobnych przykładów. Moja przyjaciółka Filipinka pracowała za jedną piątą tego, co jej koleżanka Amerykanka. Historii zebrało się mnóstwo. Zawsze miałam szczęście do fajnych kobiet, zauważałam ich problemy i sposób życia. To wszystko we mnie zostawało. W pewnym momencie podjęłam decyzję, że nie będę więcej krzyczeć o zmianę, po prostu stworzę tę zmianę, sama nią będę.

 

Jaki jest cel projektu?

Celem jest szerzenie świadomości o najważniejszych obecnie problemach kobiet na świecie. Przemoc wobec kobiet i nierówność płci oraz dyskryminacja ze względu na pochodzenie niestety nie zniknęły w XXI wieku. Kobiety często o tym nie mówią, bo się boją, wstydzą, uważają, że to nic nie zmieni. Naszym celem jest mówienie o trudnych dla kobiet tematach poprzez piękne piosenki. Chcemy, by wzbudziły ludzkie emocje i wpłynęły na zmianę świadomości o wspomnianych problemach kobiet. Miejmy nadzieję, że te utwory będą grane w mediach, przez co dotrą do wielu ludzi.

Moimi piosenkami dajemy głos kobietom, których historie stały się inspiracją do powstania tych piosenek. Ważne jest, żeby wiedziały, że nie są same, że są wysłuchane. Zależy nam także na proponowaniu rozwiązań, dlatego w dalszej kolejności planujemy warsztaty muzyczne dla kobiet oraz współpracę z organizacjami, które bezpośrednio pomagają kobietom wychodzić z różnych problemów.

 

Kto tworzy ten projekt?

Projekt tworzą wspaniałe artystki z bardzo różnych krajów i kultur, co daje efekt pojednania, uświadamia, że muzyka nie zna granic, jest międzynarodowym językiem. Ważne jest też to, że kobiety na całym świecie borykają się z takimi samymi problemami. Na pierwszej EP-ce mamy kobiety z Francji, Hiszpanii, Polski, Turcji, Wielkiej Brytanii z korzeniami Kongo i Zimbabwe. Zamysł całego projektu był mój, skomponowałam piosenki, napisałam teksty, zaaranżowałam i wyprodukowałam muzykę.

 

Czemu tworzenie takich projektów jest ważne?

Dlatego, że toruje drogę innym ludziom, inspiruje do kreowania zmiany. Naświetlanie problemów jest równie ważne, jak pokazywanie ich rozwiązań. Uważam, że rola muzyki, jako medium mogące polepszyć życie człowieka, jest bardzo niedoceniona. Zawsze wierzyłam w to, że muzyka od małego kształtuje o wiele lepszych ludzi. Poprzez muzykę można pomóc w rozwiązywaniu różnych problemów, o których często trudno mówić.

 

W jaki sposób muzyka zmieniła twoje życie?

Mając 6 lat w Domu Kultury zobaczyłam po raz pierwszy pianino. Bardzo chciałam grać, więc wybłagałam mamę, żeby załatwiła mi prywatne lekcje; tak też się stało. Z jednej strony mama była bardzo wspierająca, z drugiej pamiętam, że w domu słyszałam od najmłodszych lat „nie odzywaj się, nie masz głosu”, a ja zawsze miałam wiele do powiedzenia. Muzyka stała się dla mnie zastępczym językiem, drogą do tego, aby ludzie zaczęli mnie słuchać. Po latach doszłam do wniosku, że tylko poprzez muzykę mogę przekazać do końca to, co czuję.

Posiadanie restrykcyjnej mamy popchnęło mnie w bardzo trudne relacje z mężczyznami. W wieku 24 lat trafiłam na faceta, który dosłownie rzucał mną o ściany. Miałam już wtedy małą córeczkę. Mimo to chciałam popełnić samobójstwo. Nie widziałam drogi wyjścia. Myśl o mojej córce uratowała mi życia, nie mogłam jej zostawić samej. Odkopałam w swoich rzeczach keyboard i zaczęłam wyrzucać z siebie te wszystkie emocje pisząc piosenki. Dzięki muzyce zaczęłam wracać do siebie, to ona ustawiła mnie do pionu.

 

Zostałaś samotną mamą w czasach komunizmu w Polsce. Jak to wtedy wyglądało?

Kiedy moja córka się urodziła był 1987 rok, to były jeszcze dwa lata do oficjalnego końca komuny. Była bardzo malutkim dzidziusiem, kiedy musiałam stać w kolejkach, żeby udało mi się kupić cztery parówki dla niej czy mleko w proszku, wszystko było na kartki, życie wtedy było bardzo trudne. Człowiek chciał po prostu przetrwać. Dzisiaj się martwimy, że mamy za słaby sygnał Wi-Fi.

 

W końcu postanowiłaś wyjechać z Polski.

Tak. W wieku 35 lat zrobiłam płytę dla siebie „Ja to ja”, która została bardzo dobrze przyjęta, grała ją m.in. radiowa Trójka. Ta płyta zmieniła moje życie. Zakupił ją mój obecny mąż, mieszkający w Wielkiej Brytanii. Napisał, że bardzo podoba mu się moja muzyka i czy jest możliwość, żeby mnie poznać bliżej. Spotkaliśmy się i okazał się wspaniałym człowiekiem. Do dziś jesteśmy bardzo fajną parą. Gdy przeprowadziłam się do Wielkiej Brytanii poszłam na studia, ukończyłam Sound Therapy. Te ostatnie 10 lat było najważniejszą dekadą, w moim życiu, dzięki której jestem tu, gdzie jestem.

 

Podobno nauczyłaś się produkować muzykę po „40”?

Poszłam na kurs produkcji muzyki w Londynie, na którym byłam jedną z najstarszych osób, jedną z dwóch kobiet. Doszłam do wniosku, że skoro muzyka pomagała mi zawsze, jest w stanie pomóc też i innym kobietom.

 

Czy będąc w Wielkiej Brytanii łatwiej jest być kobietą, czujesz się wolniejsza?

Tak, choćby dlatego, że Kościół katolicki ma bardzo mało do powiedzenia w Wielkiej Brytanii. Odnoszę wrażenie, że Kościół w Polsce jest drugą, o ile nie pierwszą władzą, dlatego też sytuacja kobiet jest trudniejsza.

 


Ceyda – Turcja

 

Jak to się stało, że dołączyłaś do projektu „Sounds like women”?

W Turcji należę do kobiecej grupy muzycznej, gdzie gram na basie. Nasza perkusistka jest Polką, zna się z Luizą, która szukała wokalistek do swojego projektu. Tak trafiła do mnie. Miałam problemy z przylotem do Wielkiej Brytanii na nagrania, więc ona odwiedziła mnie w Istanbule. Kobiece projekty są mi szczególnie bliskie. Powinnyśmy się wspierać i jednoczyć.

 

O czym jest piosenka „Alone”, którą śpiewasz w projekcie?

Piosenka opowiada m.in. moją historię. Szczególnie teraz czuję się kompletnie samotna. Bardzo trudno żyć w kraju muzułmańskim, takim jak Turcja, nie potrafiąc i nie chcąc się podporządkować. Tutaj czujesz presję cały czas.

 

Pochodzisz z rodziny wyznającej islam. Jak bliscy reagują na twoje występy?

Pochodzę z nowoczesnej rodziny, która bardzo mnie wspiera. Kiedy występuję na scenie, jako kobieta mogę być w pełni sobą. Nie wstydzę się swojej seksualności. Moi rodzice nigdy mi niczego nie zakazywali, nie mówili, że coś nie wypada, ale mój chłopak owszem...

 

Jaka jest sytuacja kobiet w Turcji?

Zależy to od miejsca, w którym żyjesz. Mieszkam w Istanbule, gdzie jest zupełnie inaczej niż w innych częściach kraju. Są różnice obyczajowe, kulturowe, a nawet w edukacji. Kobiety we wschodniej części kraju nie mają ekonomicznej niezależności, większość nie pracuje, jest zdana na wolę mężczyzny. Zajmują się wychowaniem dzieci, gotowaniem i pracami domowymi.

 

Czy to prawda, że w Turcji nadal zdarzają się tzw. zabójstwa honorowe?

Tak. Członek twojej rodziny może cię zabić jeśli reszta uzna, że zhańbiłaś swój ród. To się nadal dzieje. Zabójcy są bezkarni, a wręcz dumni, że przywrócili dobre imię rodzinie.

 

Czy jest szansa na to, że sytuacja kobiet w Turcji się polepszy?

W zasadzie cały czas się pogarsza. Kobiecość i seksualność mogą stać się powodem przemocy, a nawet utraty życia. Jakiś czas temu była taka sytuacja: kobieta spotkała się ze swoim szefem na kolacji, pili alkohol, po czym za jej zgodą udali się do biura, w którym pracowali. Dziewczyna została zgwałcona przez dwóch mężczyzn, w tym swojego szefa i wyrzucona przez okno. Sędzia nie pozostawiał złudzeń: jeśli piła alkohol, mogła się spodziewać, że zostanie zgwałcona, dała na to przyzwolenie. Jest wiele rzeczy, których nawet nie mogę powiedzieć.

 

Czy w codziennym życiu boisz się, że coś może ci się stać?

Tak, bo czasem wracam do domu bardzo późno. Nie pokazuję, że się boję, bo wtedy mogę zostać zaatakowana. Z wiekiem coraz częściej obawiam się, że może stać mi się krzywda. Sytuacja w krajach muzułmańskich jest wynikiem tego, że nie mieliśmy niezbędnej reformy w kulturze i religii, która odbyła się na Zachodzie.


Czy myślisz o przeprowadzce do innego kraju?

Tak, nie mam jednak takiego przywileju, ponieważ wiza jest bardzo droga, nie chcę mieć też statusu uchodźcy. Czasem czuję się jakbym była w klatce. Jestem wolnym duchem, chcę móc otwarcie mówić o moich uczuciach. Kobiety w moim kraju muszą chować się pod chustami. Ja tego nie robię, miałam z tego powodu wiele złych doświadczeń. Fakt, że dorastałam w takiej sytuacji, sprawił, że jestem dużo silniejsza.

 

 

Emaé – Wielka Brytania/Kongo/Zimbabwe

 

Jak to się stało, że dołączyłaś do projektu?

Ktoś w Polsce napisał o mnie artykuł, pojawia się w wyszukiwarce, gdy wpisze się moje imię i nazwisko. Zaciekawiło mnie to, więc pod postem na Facebooku napisałam, czy mogę poprosić o tłumaczenie. Osobą, która się zgodziła, była Luiza. Tak się zaczęła nasza znajomość. Później przyszła na mój występ w Londynie i zaprosiła mnie do projektu. Muzyka jest medium, dzięki któremu mogę opowiedzieć się za sprawami ważnymi dla mnie, dlatego długo nie trzeba było mnie namawiać.

 

O czym jest piosenka „It’s over”, którą śpiewasz?

Ta piosenka jest o kobietach, które przetrwały trudne chwile. Potrafią zostawić przeszłość za sobą, nie wracać do tego, co już było. To jest piosenka pełna nadziei.

 

Jesteś Brytyjką, ale posiadasz także korzenie Kongo i Zimbabwe. Jak jest sytuacja kobiet w tych krajach?

Mój tata urodził się w Kongo ale opuścił ten kraj, gdy był bardzo młody. Spędziłam trzy lata w Zambii i rok w Zimbabwe. Myślę, że trudno jest mi określić obiektywnie, jak wygląda sytuacja kobiet w krajach afrykańskich bo byłam tam jako nastolatka. Nigdy nie doświadczyłam przemocy domowej. Chodziłam do międzynarodowej szkoły, gdzie wymogi były takie same wobec dziewczynek i chłopców. Poziom nauczania był na bardzo wysokim poziomie. To, co zaobserwowałam, to że obowiązują tam bardziej konserwatywne obyczaje, rzutujące na sytuację kobiet. Uważam, że każdy kraj ma swoją mroczną stronę.

 

Czy twoje korzenie są dla ciebie ważne w postrzeganiu swojej kobiecości?

Zdecydowanie. Myślę, że fakt posiadania czarnego koloru skóry, kształtuje moje doświadczenie bycia kobietą. Dyskryminacja, która mnie spotyka, jest właśnie z tego powodu. Myślę, że to jest bardzo ważne, że wiem kim jestem. W mojej szkole podstawowej było 500 dzieci i co roku robiono nam zdjęcie, na którym byli wszyscy uczniowie. Można się domyślić ile na fotografii było czarnych dzieci… troje, może czworo.

 

Czy kolor skóry w Wielkiej Brytanii nadal ma znaczenie?

W Wielkiej Brytanii pomimo zróżnicowania ludności, nadal jest problem z rasizmem.  Aplikując o pracę widzisz w ogłoszeniu zapis: „Mile widziani Afroamerykanie wszystkich narodowości”. Dlaczego ktoś umieścił tam to zdanie? Bo historycznie mniej czarnoskórych osób mogło dostać tę pracę. Londyn jest miejscem, w którym mieszkają ludzie z całego świata, a mimo to na każdym rogu czają się dyskryminacja i nierówność.

 

Jaki świat dla kobiet ci się marzy?

Jako kobieta chciałabym żyć w świecie, w którym są jasne i równe zasady dla wszystkich. Chciałabym, żeby nie obowiązywały żadne społeczne terminy, które narzucają mi, jak powinnam żyć, co mi wypada, a co nie.

 

 

Nadia Sheikh – Hiszpania

 

Dlaczego zdecydowałaś się dołączyć do projektu?

Skontaktowałam się z Luizą przez jednego z moich profesorów na uniwersytecie, który powiedział mi o projekcie „Sounds like women”. Stwierdziłam, że to świetna inicjatywa i bardzo chciałam być jej częścią.

 

O czym jest piosenka „Speak to me”, którą wykonujesz?

Ta piosenka jest o błędach w komunikacji między ludźmi, o tym, jak powinniśmy pracować, by ją naprawić. Dobra komunikacja otwiera wiele drzwi i zbliża nas do siebie.

 

W 2018 roku w Dzień Kobiet w Hiszpanii odbył się na ulicach strajk kobiet. Co było jego powodem?

Strajk w 2018 roku był historycznym momentem, w którym 5 milionów kobiet wyszło na ulice, aby protestować przeciwko przemocy domowej, różnicy w płacach między kobietami a mężczyznami na rzecz tych drugich i dyskryminacji płci. Wszystkie kobiety miały na sobie purpurowe szaty, jako symbol tej sprawy.

 

Czy syndrom macho w Hiszpanii w 2019 roku dalej jest silny?

Uważam, że nadal trzeba włożyć dużo pracy, aby poszerzyć świadomość w tej sprawie. Edukacja powinna zacząć się w szkołach i domach, bo seksizm wpływa na młode osoby. Powinniśmy uczyć dzieci co jest dobre, a co złe, że wszyscy jesteśmy równi i powinniśmy się szanować.

 

W ostatnim roku w Hiszpanii zginęło 99 kobiet z rąk swojego partnera. W jakim kierunku idzie teraz świadomość przemocy domowej?

Świadomość problemu jest większa, sytuacja się zatem poprawia, co nie zmienia faktu, że i tak dużo kobiet pada ofiara przestępstwa w domu. To musi się zmienić. To absurdalne!

 

 

Ewelina Flinta

 

Dlaczego zdecydowałaś się wziąć udział w takim projekcie jak „Sounds like women”?

Jest kilka powodów… Przede wszystkim sprawy kobiet są dla mnie bardzo ważne. Dużo czytam na ten temat, rozmawiam z innymi kobietami, ale też angażuję się. Biorę udział w marszach dotyczących praw kobiet, jak choćby w „Czarnym proteście”. Chcę jako kobieta i obywatelka tego kraju również w taki sposób się wypowiedzieć.

Drugim powodem jest moja znajomość z Luizą Staniec - Moir, która napisała przed laty tekst do piosenki „Żałuję”. Nie miałyśmy wtedy okazji tak naprawdę się poznać. Rozmawiałyśmy telefonicznie. Długo i szczerze. Po latach znalazłyśmy się w mediach społecznościowych. Luiza jakiś czas temu zdradziła mi, że ma w planach projekt, a później zaproponowała mi udział w nim.

 

To pierwszy tak międzynarodowy projekt, w którym bierzesz udział.

Cieszy mnie, że jestem w gronie 12 kobiet pochodzących z różnych krajów. Każda z nas jest kompletnie inna, pochodzimy z różnych kultur, jesteśmy w różnym wieku i robimy bardzo odmienną muzykę. Nie mogę się już doczekać, kiedy poznam je wszystkie. Mam nadzieję, że któregoś dnia spotkamy się wszystkie na scenie.

 

O czym jest ta piosenka „Tell me why”, którą wykonujesz w ramach tego projektu?

Piosenka inspirowana jest trzema prawdziwymi historiami kobiet, które są ze sobą w pewien sposób połączone. Przeważa historia kobiety, która żyła w bardzo przemocowym związku i w pewnym momencie znalazła siłę, by odejść. Niestety po rozstaniu, jej były zaczął ją prześladować. Dzwonił, stał pod oknami, mówił, że widzi, co właśnie robi. Przerażająca historia, którą starałyśmy się ubrać w miarę łagodne słowa. Ta piosenka mimo swojej goryczy, ma na celu nieść wsparcie. Taki ma być wydźwięk tego utworu.

 

Czy masz jakiś osobisty powód, żeby wypowiedzieć się w sprawie kobiecej?

Okazuje się, że większość z nas ma osobiste powody, ponieważ na co dzień mamy do czynienia choćby z seksizmem. Z biegiem lat coraz wyraźniej widzę, jak bardzo jesteśmy wychowywane w patriarchacie, zresztą jak większość kobiet na świecie. Kobieta ma być grzeczna, spokojna, usługiwać mężczyźnie. Często wtłaczane jest jej przekonanie, że jest gorsza. Szczęśliwie nie czułam tego w swoim rodzinnym domu.

Kobiety cały czas zarabiają mniej niż mężczyźni i dotyczy to większości kobiet na świecie. Cały czas jesteśmy ignorowane lub kompletnie niebrane pod uwagę. To oczywiście się zmienia, ale problem nadal jest ogromny. To co mnie boli, to fakt, że często zdarza się, że kobiety tak wychowane nie widzą w tym zachowaniu nic złego. Na przykład, gdy mężczyźni rzucają seksistowskimi żartami... śmieją się razem z nimi. Jeszcze wiele zmian przed nami: wszystkimi kobietami, ale też mężczyznami. To  praca u podstaw. Dużo zależy od wychowania dziecka.

 

Co możemy zrobić, aby małe dziewczynki żyły w lepszym, równiejszym świecie?

Mojej siostrzenicy, gdy miała 4 lata, kupiłam książkę „Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek. 100 historii niezwykłych kobiet” – to są prawdziwe historie kobiet, które wiele osiągnęły, dzięki swoim talentom, uporze, odwadze, wiedzy. Jest na przykład Misty Copeland, pierwsza czarna primabalerina, Maria Skłodowska-Curie, Tamara Łempicka czy królowa Nanny z ludu Maronów, niewolnica, która uwolniła swój lud.  To ukochana książka tej małej dziewczynki i od ponad roku co wieczór prosi, by przeczytać ją na dobranoc. Jest nią zafascynowana. Dziewczynki powinny od najmłodszych lat słuchać takich opowieści. W końcu świata nie tworzą tylko mężczyźni. Kobiety dokonały wiele, ale rzadko się o tym uczy. Musimy zawalczyć o swoją część historii.

 

A czy w polskiej branży muzycznej kobietom jest trudniej?

Nie miałam drastycznych doświadczeń. Myślę jednak, że mężczyźni są traktowani poważniej. W Polsce sytuacja jest względnie dobra. Ale słyszałam różne opowieści, np. w Stanach Zjednoczonych,  chociażby w gatunku folk. Podobno tam dziewczyny są bardzo dyskryminowane, traktowane jako ładna ozdoba, jak bombka na choince.

 

Jaka Polska ci się marzy, jaki świat dla kobiet?

Przede wszystkim taki, gdzie za prawa kobiet będą odpowiadać przede wszystkim kobiety. Oczywiście nie wykluczam w życiu i dyskusji mężczyzn, nie twierdzę też, że ich nie lubię – uwielbiam ich, na szczęście znam też takich, którzy mówią o sobie, że są feministami i rzeczywiście nimi są. Bardzo często to oni starali się mi wytłumaczyć, że jesteśmy mocno wysterowane od dzieciństwa. Wiele zależy również od facetów i ich chęci zrozumienia, że kobiety powinny mieć równe prawa. Marzy mi się taka Polska, gdzie panie będą się słuchać nawzajem. Na szczęście coraz częściej współpracujemy ze sobą i jesteśmy coraz bardziej świadome. O większość spraw nadal musimy same zawalczyć, bo nikt tego za nas nie zrobi. Marzy mi się taka Polska, która będzie uznawać kobiety równorzędnie z mężczyznami, która nie będzie mieszać religii do życia społecznego.

 

Myślałaś kiedykolwiek o tym, żeby wyjechać z Polski?

Tak. Przychodziło mi to kilka razy do głowy, ale coś mnie jednak tu trzyma. Sama tego czasem nie rozumiem. Na pewno moi bliscy, rodzina i przyjaciele. Mam teraz taki moment w życiu, gdy wokół jest coraz więcej wyjątkowych, szczerych, prawdziwych ludzi o wielkich sercach. To jest baza, która daje ogromną siłę. Przykro byłoby mi wyjechać i zostawić te wszystkie relacje. Jest wiele rzeczy które lubię w Polsce, ale i inne kraje mnie fascynują. Rzeczywiście, kiedy przychodzą trudne momenty, kiedy dzieje się jakaś wrzawa społeczno-polityczna, przychodzi mi do głowy pytanie „co ja tu jeszcze robię”.

 

Jesteś jedną z pierwszych wokalistek w Polsce, która odkopała i odważyła się podjąć twórczość Janis Joplin. Wiele młodych kobiet przeżywa absolutną fascynację jej osobą. Co myślisz o Janis po latach?

W Janis Joplin w pewnym sensie można dostrzec dwie kobiety. Z jednej strony to bardzo silna postać feministyczna. Jej głos był pierwszym tak bardzo rockowym kobiecym wokalem. Robiła to, co chciała. Z pewnością nie była pruderyjna. (śmiech) Miała do tego prawo. Przełamywała lody w bardzo mocny sposób. Była wolna, w ekstremalnie purytańskim kraju. To siłaczka, która utorowała drogę wielu innym rockowym wokalistkom. Z drugiej strony to postać bardzo nieszczęśliwa. Słychać to w jej tekstach. Wielokrotnie miała złamane serce, nie była rozumiana przez rodziców. Była osobą pełną kompleksów. Choć przyznam szczerze, że gdy oglądam jej zdjęcia zastanawiam się, o co chodzi… Może nie była typem lalki Barbie, ale litości! Po co nam lalki Barbie?

 

Słuszna uwaga.

Trochę powariowałyśmy, dążymy do jakiegoś ideału, którego nie ma. Poprawiamy się i zaczynamy wyglądać karykaturalnie. Oczywiście, jesteśmy pełne niedoskonałości, ale to właśnie jest doskonałe. Sama staram się lubić naturalną wersję siebie.

 

Czy od momentu debiutu czujesz, że ewoluowałaś jako kobieta? Zmieniło się twoje poczucie kobiecości?

Bardzo. Mimo, że przybywa mi zmarszczek, lubię się bardziej niż w wieku 20 lat. Akceptuję to jaka jestem fizycznie i mentalnie. Sposób postrzegania świata również się zmienił. Lepiej mi z tym.

 

Twoja pierwsza płyta nosiła tytuł „Przeznaczenie”. Myślisz, że życie kobiet jest zdeterminowane przez przeznaczenie, czy mamy wpływ na swój los?

Mamy ogromny wpływ. Teraz nie dałabym takiego tytułu płyty. Warto jednak zwrócić uwagę, że to przeznaczenie było napisane ze znakiem zapytania… – pisownia była hiszpańska, specjalnie odwróciliśmy ten znak. Wtedy ten tytuł odnosił się do tego co robiłam, zastanawiałam się nad tym, czy moim przeznaczeniem jest robić muzykę, śpiewać. Dziś myślę, że tak, bo nigdy od tego nie odeszłam. Muzyka zawsze była i jest mi bliska. Kocham ją.

 

A jak piszesz piosenki, to zdarza ci się pisać o byciu kobietą? O ile w ogóle da się nie pisać o byciu kobietą będąc nią…

Nie da się. Jeśli chodzi o teksty kobiece mam w zeszycie jeden taki, który jest tak mocny, że Maria Peszek mogłaby go zaśpiewać... (śmiech)

 

A może właśnie powinna go zaśpiewać Ewelina Flinta?

Może. Mam w sobie dużo z ryzykantki. Szukam jednak innych form przekazu. Zobaczymy, jak będę odbierać ten tekst za kilka lat.

 

Pojawiły się nowe wokalistki, które dzisiaj cię inspirują, czy to jest stała gwardia sprzed wielu lat?

Ta gwardia się cały czas zmienia. Teraz sporo słucham wokalistek, które śpiewają delikatniej, ja sama zaczynam odkrywać w swoim głosie te niższe dźwięki. Cieszy mnie, że wtedy ten głos brzmi szerzej, cieplej. Z nowych inspiracji na pewno Brandi Carlile, folkowa wokalistka, która od wielu lat otwarcie mówi o swojej orientacji i się tego nie boi, zresztą za to i za parę innych rzeczy dostała medal od prezydenta Obamy. Pisze piękne teksty, które rozdzierają serce. Poza tym duet Lucius, Gillian Welch, The Do i wiele innych.

 

Jaką rolę w twoim życiu pełnią inne kobiety?

Kobiety są bardzo mądre. W przeszłości pracowałam głównie z mężczyznami i to z nimi przede wszystkim spędzałam czas. Może późno… (śmiech), ale jednak po latach odkrywam potencjał swój i relacji między kobietami. A te relacje są magiczne. Nigdy nie miałam tylu wspaniałych przyjaciółek, od których wiele się uczę, które mnie inspirują. Każda z nas rozumie, że się różnimy i akceptujemy swoją inność. Napędzamy się, nakręcamy, to jest niesamowite.

Pochodzę też z rodziny silnych kobiet, które są bardzo otwarte na świat i różne idee. Miałam dwie wspaniałe babcie, które były ogromną podporą i skarbnicą wiedzy. Tak samo moja mama, którą uwielbiam, mimo że ma sześćdziesiąt parę lat, to mentalnie jest bardzo młoda. Moja ciocia, wielokrotnie mnie wysłuchiwała i doradzała. Moja siostra jako pierwsza uwierzyła w mój głos. To ona mnie namówiła, żebym zaśpiewała w wieku 16 lat „Peace of my heart” na festiwalu szkolnym. Cieszę się, że było mi dane poznać Ninę Iwańską czy Mirę Stanisławską-Meysztowicz.

Coraz wyraźniej widzę jak ważne jest dla mnie bycie w ciekawych, bliskich i mądrych relacjach z innymi kobietami. Jesteśmy sobie potrzebne. Najważniejszą rzeczą jest wspierać się nawzajem. Razem jesteśmy w stanie zrobić wiele dobrego.

 

Więcej informacji o projekcie na stronie internetowej: www.soundslikewomen.com.
 

 

Rozmawiała: Marietta Przybyłek


Emae

Nadia Sheikh

Luiza Staniec-Moir


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama