Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

COOLTURA+: No-deal brexit – jak wygląda sytuacja Polaków w UK?

Barbara Drozdowicz, Chief Executive Officer East European Resource Centre.

Autor: Foter

Zacznijmy od tego, co oznacza „no-deal” brexit. Rząd Theresy May wynegocjował porozumienie dotyczące wyjścia UK z Unii Europejskiej. To porozumienie – czyli „deal” – omawia takie sprawy jak dwuletni okres przejściowy, mający na celu przeniesienie niektórych regulacji prawnych z poziomu unijnego na poziom ustawodawstwa narodowego, status obywateli UE zamieszkujących w UK oraz sytuację graniczną między Republiką Irlandii a Irlandią Północną, czy tak zwany „Irish backstop”. Tenże „Irish backstop” doprowadził do sytuacji patowej.

A sprawa jest poważna: podstawą porozumienia wielkopiątkowego, które zakończyło wojnę domową w Irlandii Północnej w 1998, jest całkowity brak widocznej granicy między Republiką Irlandii a Irlandią Północną. A to oznacza jakąś formę porozumienia celnego między Unią a Wielką Brytanią, ponieważ Republika Irlandii jest członkiem UE, a więc krajem granicznym – jedynym z jakim UK ma granicę lądową. Na takie porozumienie celne nie ma zgody wśród wielu polityków brytyjskich, a z drugiej strony naruszenie porozumienia wielkopiątkowego (czyli ustanowienie twardej granicy) oznacza nic innego jak zerwanie procesu pokojowego w Irlandii Północnej. Możemy więc powiedzieć, że obserwujemy unikalną sytuację całkowitego patu politycznego, który w najgorszym wypadku może zakończyć się nie tylko całkowitym zerwaniem stosunków prawnych z krajami UE, ale i wznowieniem niepokojów w Irlandii Północnej.

Brexit a sprawa polska

Często pojawiająca się opinia w mediach, że brexit całkowicie sprowadza się do zatrzymania swobody poruszania się, ponieważ Polacy „zalali” Wyspy, doprowadzili do obniżenia płac, zajęli mieszkania i rabują kraj z zasiłków, jest powiedzmy sobie trochę naciągana. Jest to jednak sentyment, który realnie możemy usłyszeć od ludzi na ulicy. Nie jest to jednak wina Polonii, ale tego, że kraj w istocie nie nadążał za zmianami. To jednak nie oznacza, że w tej chwili, kiedy UK stoi na rozdrożu, Brytyjczycy naprawdę chcą, żebyśmy opuścili Wyspy. Jest wręcz odwrotnie.

Po pierwsze, Theresa May wielokrotnie zapewniała społeczność polską o przyjaznych stosunkach i prosiła o pozostanie. Po drugie, jej rząd przygotował nowy i bardzo korzystny system imigracyjny (europejski status osiadły – EUSS), który ma zagwarantować ciągłość praw rezydenckich Polakom zamieszkałym w UK przed i w dniu brexitu. Pytanie jednak pozostaje: co z naszymi rodakami, którzy chcą przyjechać po wyjściu z UE.

Przyszłość w UK

Rząd opublikował dokument określający przyszłe rozwiązania w przypadku „no-deal” brexit. Najważniejszy zapis to taki, że po wyjściu z Unii bez żadnych porozumień przejściowych, Polacy przybywający do UK będą mieć 36 miesięcy swobody w przyjeździe na zasadach turystycznych. Po upłynięciu tego okresu, osoby te muszą opuścić Wyspy, a jeśli pragną zostać, np. podjąć pracę, będą musiały ubiegać się o jakąś formę dokumentacji imigracyjnej, na przykład tymczasową wizę pracowniczą albo dłuższą wizę dla pracowników wykwalifikowanych. Nasi rodacy zamieszkali w UK przed brexitem muszą jak najszybciej dokonać aplikacji o europejski status osiedlony, żeby uniknąć nieporozumień.

Te nieporozumienia to przede wszystkim swoboda przejścia granicznego. Ale nie tylko, ponieważ musimy pamiętać, że wraz z „no-deal” brexit wpadamy w generalny system imigracyjny. A to oznacza, że tracimy uniwersalne prawo do pracy czy wynajmu nieruchomości – nasze dokumenty będą sprawdzane przez przyszłych pracodawców i landlordów, którzy mają obowiązek upewnić się, że mamy prawo podjąć zatrudnienie (a nawet samo-zatrudnienie) lub wynająć mieszkanie. Niedopełnienie tego obowiązku oznacza dla tych osób problem prawne, więc nie spodziewajmy się taryf ulgowych.

Jedna rzecz pomoże nam w opanowaniu niepewności około-brexitowej, a jest nią wystąpienie o europejski status osiedlony (EUSS), który otwiera się w pełni 29 marca, ale teraz możemy już złożyć aplikacje w procesie publicznego testu beta. Decyzje uzyskane w ten sposób są wiążące, a jedyny problem wynika z tego, że nadal musimy płacić £65 (które będą zwrócone w późniejszym terminie) oraz musimy mieć paszport z chipem. Zarówno zniesienie opłaty jak i użycie dowodu osobistego będą dopuszczone od daty brexitu.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama