Jest pani śpiewaczką klasyczną i harmonijkarką. Jako zdeklarowany miłośnik tego instrumentu muszę zacząć od zadania pytania – jak to się stało, że pani – kobieta, zainteresowała grą na harmonijce, czyli instrumencie zazwyczaj kojarzącym się z „męskim graniem”?
Pochodzę z rodziny, gdzie nie było zawodowych muzyków, a sztuka była jedynie miłym dodatkiem. Owszem, śpiewało się na rodzinnych spotkaniach, nawet niektórzy mężczyźni grali na instrumentach, jednak nikt nie traktował muzyki na serio. Na harmonijce grali w ramach hobby mój dziadek i pradziadek. Ta mała iskierka stała się przyczyną wielkiego ognia, który kilka lat później rozpalił się na dobre w moim sercu. Nie pomagały żadne przekonywania, że bycie księgowym, prawnikiem czy architektem są jedyną słuszną opcją. Oczekiwano, że podążę utartą drogą i utrzymam tradycje rodzinne. Jednak to właśnie muzyka rozpalała moją wyobraźnię i była źródłem niekłamanej satysfakcji. Kiedy byłam dzieckiem, często wychodziłam z domu z piosenką na ustach, aby bawić się w okolicy. Zauważyli to sąsiedzi i donieśli mojej rodzinie. Entuzjazmu nie było, ale przynajmniej stwierdzono, że nie fałszuję, więc nie było wstydu.
Wykonuje pani muzykę klasyczną oraz własne kompozycje na harmonijce chromatycznej. Jak zrodziło się to niezwykłe połączenie?
Muzyką klasyczną tak na serio zainteresowałam się pod koniec liceum. Wcześniej słuchałam bluesa, jazzu, rocka i heavy metalu i wciąż to robię. Jednak to muzyka klasyczna była jedyną drogą, aby zdobyć formalne wykształcenie. Dzięki temu udało mi się poszerzyć horyzonty i nabyć solidną wiedzę o teorii, kompozycji oraz historii muzyki.
Jeśli chodzi o komponowanie to zaczęłam się interesować tym jako nastolatka. Moi ówcześni nauczyciele: Zygmunt Zippel oraz Elżbieta Biskup zachęcili mnie do zgłębiania wiedzy i do eksperymentowania. Kiedy zostawałam sama w domu otwierałam książki do gry czy teorii muzyki i chłonęłam wiedzę jak gąbka, a wszystko to w wielkiej tajemnicy przed rodziną i znajomymi, aby się nie narażać na niepotrzebne komentarze.
Jest pani laureatką wielu konkursów muzycznych, m.in. World Harmonica Festival, Trossingen w Niemczech i National Harmonica League Competition w Bristolu. Jaką drogę musiała pani przejść, by dojść do miejsca, w którym jest teraz?
To była droga dość długa i żmudna. Osobiście nie jestem wielką zwolenniczką konkursów, ale za radą mojej mamy, która z czasem uwierzyła we mnie, zdecydowałam się po długim wahaniu spróbować. Na początku zdobywałam odleglejsze miejsca, aż z czasem, ciężka i konsekwentna praca zaowocowała zwycięstwami. Nic nie przyszło szybko ani łatwo. Nie było żadnej drogi na skróty.
Dlaczego w pewnym momencie przeniosła się pani akurat do Londynu, by kontynuować edukację muzyczną?
Do Londynu przyjechałam 12 lat temu. W Polsce wyczerpałam wszystkie możliwości jakie były dostępne – nie było ich zbyt dużo. Wtedy wiele osób wyjeżdżało i pomyślałam, że i ja spróbuję. Przyjechałam tu bez żadnych znajomości czy wsparcia. Na samym początku sprawy nie wyglądały zbyt różowo. Miałam ogromnego pecha, ponieważ trafiłam na nieuczciwego landlorda. Długa historia... to sprawiło, że mój plan o studiowaniu zaraz po przyjeździe został odsunięty na ładnych kilka lat. Opłaty za czesne były niemiłosierne. Zanim więc ogarnęłam całą sytuację minęła chwila.
W jaki sposób zostaje się tak uznanym muzykiem? Wszak droga ku uznaniu połączenia muzyki klasycznej z harmonijką musiała być i była trudna i żmudna…
Myślę, że gotowej recepty nie ma. Każdy z nas ma inną historię, inną sytuację. W moim przypadku konsekwencja w działaniu i wiara, że to co robię przynosi również innym korzyść i radość, okazały się być tą właściwą drogą. Poszukiwanie nieszablonowego repertuaru i granie z lepszymi od siebie pomogły mi rozwinąć się jako muzykowi. Trudnością na pewno był fakt, że harmonijka jest jakby w cieniu innych instrumentów, które mają ustalony kanon repertuaru. W przypadku harmonijki mamy do czynienia z dość ograniczonym materiałem oryginalnym, stąd konieczność tworzenia nowych utworów na ten instrument i dokonywania adaptacji utworów napisanych na inne instrumenty. Harmonijka w muzyce klasycznej istnieje od dosyć dawna, bo od ponad 150 lat. Jest wielu artystów, w tym kobiet grających na niej, ale to jej „siostra” harmonijka bluesowa jest bardziej znana, ponieważ przedostała się do muzyki rozrywkowej, która jest bardziej promowana w mediach. Grą oraz kompozycją na harmonijkę zajmowali się i nadal to robią wielcy i uznani artyści, np. Steve Wonder, James Moody, Larry Adler, Tomy Reilly, Zygmunt Zgraja czy Sarah Watts.
Inną trudnością były stereotypy na temat tego, co może robić kobieta, a zwłaszcza z pewnymi ograniczeniami w zakresie zdrowia. Próbowano wtłoczyć mnie w sztywne ramy schematów myślowych, ale na szczęście nigdy do tych ram nie pasowałam. Pewna pani psycholog, która doradzała uczniom w mojej szkole jaką wybrać karierę, próbowała wyjaśnić mi, że skoro nikt u mnie w rodzinie nie zajmuje się muzyką zawodowo, to i ja nie powinnam.
Proszę powiedzieć jakie są pani inspiracje i fascynacje muzyczne. Czy są osoby których twórczość panią szczególnie inspirowała lub inspiruje?
Lubię każdy gatunek muzyczny. Wszystko co ma melodię i wpada w ucho. Imponują mi tacy mistrzowie jak Larry Adler, Vanessa Mae, Roxanna Panufnik, Waldemar Malicki i jego Filharmonia Dowcipu czy też Grupa MoCarta. Lubię dobry żart muzyczny i sama też nie stronię od niego. Inspirują mnie również takie konsekwentne i nieugięte w dążeniu do celu kobiety jak Maria Skłodowska- Curie czy Jane Austen, które również nie były zachęcane do zajmowania się „męskimi” dziedzinami.
Pod koniec ubiegłego roku wydała pani swój pierwszy studyjny album CD „My First Harmonica”. Proszę go opisać…
Jest to płyta dla każdego, kto lubi dobrą, akustyczną muzykę. Album ten łączy w sobie różne gatunki. Oprócz utworów klasycznych są też: folk, flamenco i romantyczne melodie. Płyta jest dostępna w wersji CD oraz online na mojej stronie www.evahurt.com, jak również w dobrych sklepach muzycznych.
Z kim pani współpracowała przy jego produkcji i jak przebiegały prace?
Prace nad płytą zaczęłam w połowie 2017 roku, z pewnymi przerwami, a ostatnie prace ukończone zostały w 2018 roku. Nie śpieszyłam się, ponieważ chciałam mieć pewność, że wszystko zostanie dopięte na ostatni guzik i że muzycy, z którymi współpracowałam są w szczytowej formie. Oprócz mojej harmonijki usłyszeć można: gitarę i mandolinę, których partie nagrał Jurand Jakub Zygadło; na skrzypcach i altówce można usłyszeć znakomitą bułgarską artystkę Anę Ivanovą. Partie fortepianu nagrane zostały przez Bena Golightly i Elwirę Kitalę. Nad realizacją dźwięku w studio pracowali bardzo doświadczeni w tej materii: Jurand Jakub Zygadło i Tim Sanders, którzy współpracowali m.in. z takimi gwiazdami jak Ania Wyszkoni, Michał Gasz, Eric Clapton czy Beyonce. Z kolei nad masteringiem pracował weteran w tej dziedzinie - Denis Blackham, który współpracował m.in. z Depeche Mode, Status Quo, Philem Collinsem, The Who czy Robertem Plantem.
Szatą graficzną zajął się zespół wspaniałych artystów plastyków z kilku kontynentów, na czele których stanęła Lilian Barac z Argentyny – to ona jest autorką dowcipnego nieco rysunku na pierwszej stronie płyty. Rysunek w środku jest autorstwa Mieci Lipinskiej – polskiej artystki; zdjęcie – autorstwa Tiny Drew z Londynu oraz skład: Jeff Spence z Kanady i Marcus Batley z Niemiec.
Do kogo kieruje pani ów album?
Płyta ta jest skierowana do szerszej publiczności. Chodzi w nim o promowanie wysokiej jakości muzyki klasycznej i nie tylko w przystępnej formie. Lubią go chyba wszyscy ludzie w każdym wieku, w tym i dzieci. Każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Wiem, że niektórzy kupują ją jako prezent, a inni dla siebie i słuchają w samochodzie, a nawet w biurze. Płyta ta jest również popularna w szkołach jako materiał dydaktyczny.
Czym jest dla pani muzyka?
Wsłuchując się w nią, zapominam o problemach i zmartwieniach. Muzyka często poprawia mój nastrój. Jest dla mnie drugim domem, w którym mogę się schronić kiedy tego potrzebuję albo też miejscem, gdzie mogę zaprosić gości i sprawić, że poczują się jak na królewskim bankiecie.
Czym interesuje się pani oprócz muzyki, rzecz jasna?
Interesuje mnie przyroda. Lubię spędzać czas w parkach, których w Londynie nie brakuje. Mam też papugi – nimfy i alexandretty. Dwie z nich udało mi się uratować od śmierci. Zostały porzucone przez poprzednich właścicieli. Znalazłam je na moim osiedlu. Były w opłakanym stanie. Teraz mają bezpieczny dom, w którym mogą być wreszcie sobą i są kochane i akceptowane nawet jeśli zdarzy im się jakiś niezbyt fortunny żart czy psikus.
Jakie kolejne plany i cele stawia pani przed sobą?
W tej chwili koncentruję się nad promowaniem mojej płyty i chciałabym zaprosić pana oraz czytelników „Cooltury+” na koncert, który odbędzie się 30 marca w Museum of Childhood na Bethnal Green. Jest to wydarzenie związane z obchodami Woman’s History Month oraz celebrowaniem nadchodzącej wiosny. Usłyszymy na nim kompozycje inspirowane przyrodą oraz kompozycje kobiet-muzyków.
Gdzie można śledzić pani karierę i dalsze kroki sceniczne?
Można śledzić moje wystąpienia publiczne na stronie www.evahurt.com oraz na Facebooku. Można też spotkać mnie w Polish Your Polish Club, który zrzesza młodą Polonię w Ognisku Polskim na South Kensington. Jest to klub pomagający rozwinąć umiejętności oratorskie oraz przywódcze, do którego może dołączyć każdy, kto ma ukończone 18 lat i kto mówi po polsku.
Rozmawiał: DARIUSZ A. ZELLER
U W A G A K O N K U R S !
Aby stać się posiadaczem płyty CD Evy Hurt należy odpowiedzieć na pytanie: Jaki tytuł nosi jej najnowsze wydawnictwo płytowe? Odpowiedzi wraz z imieniem, nazwiskiem i numerem kontaktowym prosimy przesyłać na adres [email protected], do dnia 10.02.2019.
Napisz komentarz
Komentarze