Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

COOLTURA+: Rodzina jak każda inna

Jacek, Andrzej i ich synowie: Adam i Brandon. Starają się być zwykłą, kochającą się rodziną. Przynajmniej w Wielkiej Brytanii, gdzie panowie zalegalizowali związek i adoptowali dzieci.
COOLTURA+: Rodzina jak każda inna

Autor: Archiwum

 

Kiedy przyjechaliście do Wielkiej Brytanii?

Po 9  miesiącach znajomości. Zaczynaliśmy jak większość Polaków, którzy się tu znaleźli. Imaliśmy się prostych prac, które dawały szybki przypływ gotówki. Teraz obaj mamy własne biznesy – firmę usługową dla domów i mieszkań oraz zakład fryzjerski. Najbardziej jesteśmy dumni z tego, ile udało nam się osiągnąć jako para jednopłciowa. Pobraliśmy się w 2010 roku, w 2013 roku adoptowaliśmy dzieci.

 

Wraz z rozwojem technik związanych z możliwością poczęcia dziecka, rodzicielstwo stało się realnym wyborem również dla par tej samej płci. Dlaczego chcieliście mieć dzieci?

Poszliśmy na spotkanie dla rodzin, które chcą adoptować dzieci. Wiedzieliśmy, że impreza jest dla wszystkich, bez względu na orientację seksualną. Bycie gejem nie powinno wykluczać bycia ojcem i posiadania pełnej rodziny. O tym, że można adoptować dzieci dowiedzieliśmy się od znajomych, którzy adoptowali dwójkę. Wtedy zaczęliśmy się orientować jakie trzeba spełnić warunki, by podejść do procedury adopcji. Kiedy zalegalizowaliśmy związek, chcieliśmy pójść krok dalej. Chcieliśmy mieć pełną rodzinę. To, że jesteśmy gejami i biologia nie pozwala nam ich urodzić, nie oznacza, że nie możemy być rodzicami. Jest wiele związków heteroseksualnych, które nie mogą mieć dzieci, ale nikomu nie przychodzi do głowy, żeby z tego powodu zabronić im bycia rodzicem. Mamy takie same prawa, jak rodziny heteroseksualne. Chęć posiadania dziecka nigdy nie była naszą fanaberią. Chcieliśmy stworzyć stabilny dom, w którym na pierwszym miejscu stawiamy dobro naszych dzieci.

 

Chcecie obalić stereotyp: „Będą hodować dzieci na gejów i lesbijki”?

A da się tak? Skoro tak, to skąd biorą się geje i lesbijki w rodzinach heteroseksualnych. To, czy ktoś jest gejem czy hetero jest uwarunkowane genetycznie, a nie przez wychowanie. Dorastanie w rodzinie jest najważniejsze dla dzieci. Stabilność, miłość i bezpieczeństwo to to, co tak naprawdę się dla dziecka liczy. Kwestia tego, czy to mama i tata czy tata i tata czy mama i mama to nie problem.  W Anglii można normalnie żyć i być sobą. Chroni nas prawo i ludzie są dużo bardziej otwarci na różne modele rodziny. Jesteśmy parą od ponad 10 lat.

 

Jak w waszym przypadku wyglądał proces adopcyjny?

Gdy zdecydowaliśmy się na adopcję, znaleźliśmy agencję, która przeprowadziła nas przez cały proces. Zajęło nam to równo rok. Nie mieliśmy wymagań, aby dziecko było niemowlakiem. Uznaliśmy, że starsze dzieci też zasługują na normalny dom. Gdy zaakceptowano nas jako rodziców, zaczął się kolejny etap. Naszych synów znaleźliśmy na specjalnej stronie kilka miesięcy wcześniej, ale najpierw musieliśmy otrzymać formalną zgodę, że możemy być rodzicami. Warunkiem było posiadanie odpowiedniej przestrzeni życiowej, osobnego pokoju dla dziecka i brak nałogów. Okazało się, że adopcja nie jest możliwa dla palaczy, z tego względu, że dzieciaki często są genetycznie obciążone uzależnieniami i powinny być od nich wolne w okresie formującym. Pracownik socjalny opowiadał nam, jak wyglądało życie dzieci, zanim trafiały do rodzin zastępczych. Większość z nich wiele przeszła. Ktoś, kto decyduje się na taki krok, musi być przygotowany na wszystko. Zaczęliśmy od rozmowy wstępnej w biurze agencji adopcyjnej. Jednym z warunków jest znajomość języka angielskiego na poziomie komunikatywnym, by móc porozumiewać się z dzieckiem czy dziećmi, które adoptujesz. Ponadto są sprawdzane referencje od osób bliskich i stan zdrowia kandydatów. Musieliśmy przygotować drzewo genealogiczne naszych rodzin 10 lat wstecz i opisać 2-3 osoby, które miały wpływ na nasze życie. Są lokalne agencje adopcyjne, które wymagają, by każde adoptowane dziecko miało osobną sypialnię. Ważne jest też, by mieć w okolicy kogoś znajomego, na kogo można liczyć w razie kryzysowej sytuacji. Już prawie 6 lat minęło od momentu, kiedy chłopcy wprowadzili się do nas. Nasi chłopcy, Adam i Brandon są braćmi, mieli po 2,5 i 4,5 lat, gdy byli w rodzinie zastępczej. Ze względu na wiek najstarszego planowano, żeby ich rozłączyć, bo wtedy byłyby większe szanse na adopcję dla młodszego. Gdy okazało się, że mają w połowie polskie korzenie, stwierdziliśmy, że adoptujemy ich bez względu na wszystko. Pomimo że w Polsce nie zostali prawnie uznani jako obywatele i nie mają polskiego paszportu. Może kiedyś się uda.


 

Jakimi jesteście ojcami?

O to najlepiej byłoby zapytać naszych synów lub znajomych, ale robimy co w naszej mocy, by być najlepszymi rodzicami na świecie. Staramy się poświęcać dużo czasu synom i uczyć ich jak być dobrymi ludźmi.  Mamy sporo„fanów”, którzy kibicują nam bez przerwy, wspierając dobrym słowem. Chcemy dotrzeć do jak największej liczby osób/gejów by pokazać im, że można i trzeba żyć normalnie i by uwierzyli w siebie. Adopcja nie jest obowiązkowa, więc starają się o adopcje tylko ci którzy chcą założyć rodzinę i przejdą proces adopcyjny. Staramy się pokazać dzieciom świat. Dużo podróżujemy, byliśmy już we Włoszech, Austrii, Hiszpanii, Portugalii, Polsce i Francji. Chcemy im pokazać jak różnorodny jest świat. Jesteśmy konsekwentni, rozsądni. Mamy w domu jasno wyznaczone zasady. Dzieci wiedzą, co można, a czego nie. Słuchamy dzieci i uczymy je, że musimy słuchać się wzajemnie. Staramy się spełniać ich wszystkie rozsądne zachcianki. Żyjemy zdrowo.

 

Nie obawialiście się, że chłopcy będą wytykani palcami?

Miejscowość, w której mieszkamy, jest bardzo otwarta. Nie ma mowy o dyskryminacji. Nigdy nie doświadczyliśmy żadnej niechęci, wręcz przeciwnie, ludzie są bardzo mili. Raz znajomi z Polski przyznali nam, że nie wierzyli, że adopcja może nam się udać, ale teraz, gdy widzą, jaką jesteśmy zgraną rodziną, są za nami na milion procent. Któregoś dnia Adam i Brandon wrócili ze szkoły i powiedzieli, że mieli na lekcjach opowiedzieć o swoich rodzinach. Później nauczycielka opowiadała, że Adam z pasją i dumą opowiadał o swojej rodzinie. Zdjęcie naszej rodziny wisiało przez tydzień w klasie. Szkoła uczy dzieci, że rodzina może składać się z mamy i taty, taty i dziadka, mamy i mamy, taty i taty, że nie ma jednego schematu. Mieliśmy oczywiście wcześniej pewne obawy, jak będziemy odbierani, ale one bardzo szybko minęły, bo nigdy nikt nie dał nam poznać, że coś jest nie tak. Od czasu do czasu chłopcy chodzą do kolegów i zostają u nich na noc, a czasem my gościmy kolegów naszych synów. Nie ma żadnych problemów.

 

Nawet wychowawczych?

Z tym podobne jak w każdej rodzinie. Staramy się rozwiązywać je najlepiej jak się da. Pytania są adekwatne do wieku dzieci i szczera odpowiedź jest zawsze najlepsza. Każde dziecko ma lepsze i gorsze dni. Czasami dziecku nie chce się czegoś zrobić albo słuchać na lekcji. Albo wejdzie na drzewo i zrobi jakąś głupotę. Chłopcy lubią się wyszaleć. Sami jesteśmy zdziwieni, że wszystko przebiega bez większych problemów. Nie wierzyliśmy, że adopcja może pójść tak gładko. Jesteśmy bardzo szczęśliwi jako rodzina.

 

Myśleliście o powrocie do Polski?

Na pewno nie teraz, przy niekorzystnym klimacie politycznym. Nie chcielibyśmy, żeby nasze dzieci spotkała kiedykolwiek krzywda, choćby słowna lub agresja. Teraz ludzie sobie skaczą do gardeł. Istnieje jakieś przyzwolenie z góry, że można potępiać związki jednopłciowe i generalnie wszystko, co nie jest narodowe i katolickie. W Anglii nasza rodzina uchodzi za normalną.

 

Rozmawiała Karolina Wiatrowska - tekst ukazał się w tygodniku COOLTURA+
 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama