Theresa May opóźnia głosowanie nad umowa jak tylko może, bo wie, że obecnie nie ma szans na przegłosowanie wynegocjowanej umowy w parlamencie.
Lider opozycji Jeremy Corbyn chciałby z kolei, żeby takie glosowanie odbyło się jak najszybciej. Ale Corbynowi zależy jedynie na porażce obecnej premier.
Na razie wiadomo jedynie, że głosowanie odbędzie się w połowie stycznia.
Taka zwłoka ma pomóc rządowi w głosowaniu a zwolenników i przeciwników brexitu postawić pod ścianą.
Specjaliści podkreślają, że Izba Gmin na pewno nie pozwoli na scenariusz, który mógłby doprowadzić Wielką Brytanię do katastrofy. Chociaż wszyscy podkreślają, że tak skomplikowanej i nieprzewidywalnej sytuacji politycznej w UK nie było od lat.
W zeszłym tygodniu Liam Fox – minister handlu – powiedział, że w razie odrzucenia przez parlament umowy wynegocjowanej przez rząd Theresy May, prawdopodobieństwo wyjścia z UE jest niższe niż 50 proc.
Sama premier podkreśla, że nie ma alternatywy dla wynegocjowanej przez nią umowy. Dlatego przewiduje się, że po przegranej w parlamencie, May odejdzie ze stanowiska. Wtedy możliwości przybywa.
Oczywiście powstanie nowy rząd, pytanie tylko jaki?
Pierwsza możliwość to powstanie rządu konserwatystów – walki o przejęcie schedy po May już się rozpoczęły. W walce o stołek premiera wybija się Sajid (minister ds. imigracji) oraz Williamson (minister obrony narodowej).
Druga możliwość to coś w stylu rządu jedności narodowej czyli koalicyjny rząd torysów i laburzystów.
Tyle że... przez polityczny pat, po obu stronach barykady rośnie liczba zwolenników rozpisania nowego referendum albo wręcz nowych, przedterminowych wyborów do parlamentu.
Jakby nie czekając na polityków, firmy z siedzibami w UK już wprowadzają plany awaryjne. Dzieje się tak już od kilkudziesięciu miesięcy. Dużo firm – szczególnie z sektora finansowego – opuszcza londyńskie biura albo ogranicza liczbę pracowników i przenosi się do Europy. I to nie są plany a fakty. Tak już się dzieje.
Teraz do finansistów dołączają firmy produkcyjne. Wszyscy z obawy o rynek europejski i swobodny do niego dostęp.
W części społeczeństwa dominuje przekonanie, że brexit nie wstrząśnie Wielką Brytanią.
Fakty i przepisy na podstawie których obecnie opiera się brytyjska gospodarka świadczą o czym innym.
Większość komentujących nie pamięta czasów, bo nigdy w nich nie żyła, sprzed umów międzynarodowych czy wspólnoty gospodarczej.
Wydaje się, że prawa nabyte lata temu istniały od zawsze. Brexit natomiast pokaże że tak nie jest i może być to bardzo bolesne doświadczenie.
Piotr Dobroniak
Źródło: Rezczpospolita
Napisz komentarz
Komentarze