Raz w roku przygotowuje taką prognozę – w trzech wariantach – optymistycznym, pośrednim i pesymistycznym. Z przedstawionego przez ZUS dokumentu wynika, że deficyt FUS czyli różnica między wpłacanymi składkami a wypłacanymi świadczeniami będzie rosnąć. I tak, biorąc pod uwagę pesymistyczny wariant, w przyszłym roku dziura wyniesie 57,6 mld zł, a już w 2023 r. wzrośnie o prawie 20 mld zł.
W wariancie pośrednim – według ZUS najbardziej prawdopodobnym – w 2019 r. deficyt wyniesie 48,5 mld zł, a w 2023 r. będzie o niemal 10 mld zł większy. Powód? Na emeryturę przechodzą roczniki z powojennego wyżu, ale także skutek reformy reformy rządu obniżającej wiek emerytalny do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn.
Jak poinformowała prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska od października 2017 r. po obniżeniu wieku emerytalnego, na emeryturę przeszło 700 tys. osób. I z roku na rok ta liczba będzie rosnąć. W 2023 r. liczba osób w wieku produkcyjnym zmniejszy się o 1,1 mln osób – wynika z prognozy. W ciągu pięciu lat przybędzie nam aż tylu emerytów? Niekoniecznie.
Z obecnych danych wynika, że na emeryturę przechodzi ok. 86 proc. osób od razu kiedy nabędzie prawo do emerytury. Polaków nie odstraszają niskie świadczenia – przeciętna emerytura kobiety po obniżeniu wieku emerytalnego to 1,6 tys. zł, mężczyzny – 2,6 tys. Rośnie jednocześnie rzesza osób, które pobierają emerytury niższe od minimalnych. Obecnie mniej niż 2019,80 zł brutto dostaje aż 207 tys. osób.
ZUS podkreśla, że mimo dziury w budżecie FUS pieniędzy na wypłaty rent, emerytur czy zasiłków, nie są zagrożone, bo gwarantuje je państwo. „W prognozowanym okresie rosnąć będzie zapotrzebowanie na pozaskładkowe przychody FUS (np.dotacje, zasilenie funduszu emerytalnego środkami z Funduszu Rezerwy Demograficznej)” – czytamy w prognozie. ZUS podkreśla też, że mimo wzrostu deficytu wydolność FUS(czyli możliwość finansowania świadczeń z wpłacanych na bieżąco składek) utrzymywać się będzie na wysokim poziomie – 78-79 proc.
jP
Napisz komentarz
Komentarze